Marcin Zegadło - poeta, publicysta
Robert Biedroń popłynął, bo narcyzm to jest napęd w gruncie rzeczy wyjątkowo toksyczny. To jest paliwo, które się dosyć szybko spala
Biedroń się rozwiązał i nie ma już Wiosny.
Ale jak pisałem tutaj albo w Wyborczej, że projekt Biedronia to jest jednak projekt pod tytułem: "jestem w sobie bezgranicznie zakochany, ale skoro można zrobić coś dobrego to spróbuję to zrobić" - to było, że jestem zjebem, który nic nie rozumie. Wtedy jeszcze nie, że "dziadersem" albo "fałszywym sojusznikiem", jeszcze lewicowa wrażliwość nie niosła w sobie tego potencjału wykluczania "tych z wątpliwościami", tak jak niesie go teraz, ale zjebem byłem po całości.
I być może faktycznie nim jestem, skoro uważam, że warto dzisiaj pisać o książkach i piszę. Tymczasem Robert Biedroń popłynął, bo narcyzm to jest napęd w gruncie rzeczy wyjątkowo toksyczny. To jest paliwo, które się dosyć szybko spala.
Żeby jeszcze mocniej pogorszyć swoją sytuację dodam, że jeśli komuś się wydaje, że Hołownia to jest jakaś nowa nadzieja dla tej smutnej republiki to dodam tylko, że to jest taka nadzieja, która jednak przypomina trochę leczenie paliatywne.
Żeby odrobinę moje położenie poprawić dodam, że naprawdę żałuję, że się Wiosna skończyła i że dawno temu pokładałem nadzieję w Biedroniu oraz jakościowej zmianie, na którą liczyłem w związku z Biedroniem - politykiem, ale wszyscy wiemy, co mówi się o nadziei i o tym, komu nadzieja matkuje, co jak się boleśnie okazało nie jest jedynie ludową mądrością.
Zatem mógłbym nam wszystkim (sobie również) zacytować mickiewiczowskiego bohatera Macieja Królika - Rózeczkę, w którego postać tak wspaniale wcielił się u Wajdy Jerzy Bińczycki i napisać: Ej, głupi, głupi!
Ale nie wypada. Zatem - nie napiszę.
Zarcin Zegadło