Bartosz Węglarczyk
Posłowie, którzy głosowali przeciwko skierowaniu projektu do komisji, nie bronią nikogo ani niczego. Cenzurują myślących inaczej. Tyle, tylko tyle i aż tyle.
Przeczytałem uważnie tekst Tomasz Machala broniącego swej mamy, do piątku posłanki PO, w sprawie jej głosowania w Sejmie przeciwko skierowaniu do komisji projektu ustawy liberalizującej prawo usuwania ciąży. Gratuluję mamie syna, który tak dzielnie i publicznie staje po jej stronie, ale Tomek nie ma racji twierdząc, że Platforma powinna pozwolić mamie głosować zgodnie z sumieniem.
Nie ma racji, bo pani poseł Joanna Fabisiak tym głosowaniem nie broniła żadnych swych poglądów, lecz po prostu odebrała olbrzymiej części swych rodaków prawo do głoszenia poglądów innych niż jej.
Posłowie wszystkich klubów, którzy zagłosowali przeciwko skierowaniu projektu ustawy do komisji, nie głosowali bowiem za ochroną życia poczętego, jak twierdzi Tomek. Głosowali przeciwko dyskusji na temat temat. Głosowali przeciwko temu, żeby ktoś miał prawo powiedzieć, że jemu sumienie nakazuje coś innego niż im.
I to jest głęboko oburzające. Posłowie, którzy głosują przeciwko prośbie 400 tys. współobywateli o debatę na jakikolwiek temat, zaprzeczają istocie polityki jako sztuki szukania kompromisu pomiędzy różnymi punktami widzenia. Zaprzeczają, bo ten inny punkt widzenia kneblują.
Nie dajcie sobie wmówić, że posłowie, którzy głosują za skierowaniem jakiegokolwiek projektu ustawy do prac w komisji, ten projekt popierają. Nie, ci posłowie - a w sprawie projektu tej ustawy byli to m.in. posłowie Jarosław Kaczyński i Krystyna Pawłowicz z PiS-u - głosowali po prostu za tym, by pozwolić zabrać głos grupie wyborców.
Posłowie, którzy głosowali przeciwko skierowaniu projektu do komisji, nie bronią nikogo ani niczego. Cenzurują myślących inaczej. Tyle, tylko tyle i aż tyle.
Dokładnie tak samo postąpili ci posłowie PO i Nowoczesnej, którzy wyciągając karty z maszynek do głosowania nie zabrali w tej sprawie głosu udając, że na sali ich nie ma.
Wyjęcie karty do głosowania jest znaną metodą parlamentarną. To sposób stosowany we wszystkich parlamentach świata. Jest to metoda, która poprzez zmniejszenie kworum służy zwiększeniu szans na zwycięstwo w głosowaniu tym, którzy wśród obecnych na sali mają większość.
W tym konkretnym przypadku posłowie, którzy wyciągnęli karty, zagłosowali po prostu przeciwko skierowaniu projektu ustawy do komisji, bo zwiększyli szanse obecnej na sali większości, a ta właśnie skierowania projektu do komisji nie chciała.
Tym samym posłowie obecni w Sejmie, ale niegłosujący, postąpili dokładnie tak samo, jak pani poseł Fabisiak - opowiedzieli się przeciwko prawu 400 tys. współobywateli do debaty na ważny dla nich temat. W przeciwieństwie do pani poseł Fabisiak, ci posłowie zrobili to jednak tchórzliwie, zacierając za sobą ślady, udając, że ich nie było.
Dla każdego posła, który tak się zachowuje, to postawa dyskwalifikująca, bo antyspołeczna i antydemokatyczna. W przypadku posłów Platformy i Nowoczesnej to postawa całkowicie sprzeczna z wartościami partii, które reprezentują.
Pani poseł Fabisiak mówi, że nie rozumie decyzji PO o wyrzuceniu jej z partii, bo głosowała "w zgodzie ze swoimi poglądami". Pani poseł ewidentnie nie rozumie, że głosując w tej sprawie nie wyraziła swojego poglądu na przerywanie ciąży, lecz pokazała, że jeśli ktoś ma inne poglądy niż ona, to ona zablokuje mu możliwość wyrażania tych poglądów w Sejmie.
Sejm RP powinien przyjąć ustawę, która stwierdza, że projekt ustawy podpisany przez X obywateli (200, 300, 400, a może 500 tys. obywateli) AUTOMATYCZNIE trafia pod obrady odpowiedniej komisji. Szwajcarzy są tu doskonałym przykładem.
Na zdjęciu: Rysio słucha dyskusji w TV o zachowaniu sejmowej opozycji. Zgadzam się z nim.