TheFad.pl – Polska i Świat. Opinie i komentarze

Andrzej Żukowski: Miesięcznice, czyli Kaczyńskiego „Państwo to Ja”

Andrzej Żukowski

Andrzej Żukowski

Miesięcznice są formą kolonizacji polskiej przestrzeni symboliczno-historycznej i debaty politycznej przez jednego człowieka i jego ruch polityczny.

 

Czym są „miesięcznice”? Przede wszystkim, wielkim teatrem politycznym, który z fazy ulicznej manifestacji politycznej (kabaretowa era „drabinki”), uznanej przez sąd za imprezę prywatną, ewoluował w stronę ceremonii quasi-państwowych.

Jak wszystko czego dotknie Kaczyński, „miesięcznice” są przedziwną mieszanką osobistego i prywatnego z państwowym i narodowym, a być może dokładniej – aktem prywatyzacji tego co narodowe i państwowe na osobisty użytek Kaczyńskiego i jego partii, oraz unarodowienia jego prywatnych wizji, zachcianek i fobii. Być może zbliżamy się do momentu, w którym w Polsce Kaczyński zadeklaruje: „Państwo to Ja”.

Bez Katastrofy Smoleńskiej i „miesięcznic”, Kaczyński prawdopodobnie nie zdobyłby władzy. One stały sie jego trybuną, z której – zza tarczy współczucia dla straty brata, i poszanowania dla tragedii smoleńskiej mógł bezkarnie rzucać oskarżenia i obelgi, kłamać, obiecywać iluzoryczną „prawdę”, wskazywać wrogów, nawoływać o krzywdzie i konsolidować poparcie. Tak oto nagrobki stają się mównicą.

Są też „miesięcznice” rytualnym, prawie biologicznym sposobem, ‘znaczenia’ jego symbolicznego terytorium politycznego. Oto bowiem – z marszy na Krakowskim Przedmieściu, „miesięcznice” awansowały do dwóch pomników w najbardziej prestiżowym miejscu Warszawy, ceremonialnej asysty wojskowej, udziału czołowych dostojników państwowych i kościelnych, sznurów limuzyn, dziesiątek ochroniarzy, zastępów policji, i snajperów na dachach, i bezustannej uwagi mediów.

Miesięcznice są formą kolonizacji polskiej przestrzeni symboliczno-historycznej i debaty politycznej przez jednego człowieka i jego ruch polityczny. Miesięcznice to pomnik ponadczasowej tradycyjnej polskiej prywaty i sobiepaństwa. Obchody, które wyrosły z żałoby narodowej, z czasem stały się szantażem moralnym Kaczyńskiego wobec Polaków, tym bardziej, że przecież za śmierć swojego brata wini on swoich przeciwników politycznych, i to nie w kategoriach zaniedbania, ale wręcz krwawego aktu sprawczego: “zamordowaliście go … kanalie”… Ale kiedy zaczęły się pierwsze ‘miesięcznice’, nie wypadało przecież protestować przeciwko obchodom, które ostentacyjnie miały mieć charakter religijny i żałobny, pomimo iż w praktyce przepoczwarzyły się one w cyniczny Parteitag, i najdłuższą kampanię wyborczą w dziejach nie tylko Polski, ale świata.

Polska tradycja żałobna określa sposoby i okresy żałoby po poszczegolnych członkach rodziny. I tak jak urodziny celebruje się raz do roku, również obchody daty śmierci mają swój roczny cykl, chociaż możliwa jest też smutna coroczna celebracja, a przynajmniej wspomnienie, daty urodzin zmarłej bliskiej nam osoby, imienin, czy rocznicy ślubu, i oczywiście obchodzone corocznie przez wszystkich Polaków piękne święto w Zaduszki. Przed ‘wynalazkiem’ Kaczyńskiego nikt nie słyszał o comiesięcznych obchodach żałobnych, które w jakimś sensie kłócą się z koncepcją żałoby jako obrzędem przejścia i aktem nie tylko pożegnania, ale czczenia osoby zmarłej. Nie obchodzimy także „miesięcznic” urodzin czy „miesięcznic” ślubu.

Nie słyszałem o podobnych do „miesięcznic” clebracjach żałoby po głowach koronowanych i wybitnych osobistościach nigdzie indziej na świecie. Brytyjski mąż stanu, Winston Churchill, brytyjski premier czasu wojny, arystokrata, znany historyk, laureat literackiej Nagrody Nobla i uznany pejzażysta, spoczywa na skromnym wiejskim cmentarzu w miejscowości Bladon w hrabstwie Oxfordshire gdzie się urodził, i nikomu nie przyszłoby do głowy domagać się dla niego pochówku wśród królów. Generał Charles de Gaulle jest pochowany w skromnym grobie w miejscowości Colombey gdzie mieszkał, a inskrypcja na jego nagrobku mówi po prostu: „Charles de Gaulle 1890 – 1970”. W pięćdziesiątą rocznicę jego śmierci podjęte zostały kroki stworzenia muzeum poświęconego jego pamięci, i nie zrobiła tego jego rodzina ani partia polityczna, ale Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i Kanclerz Niemiec, Angela Merkel, w uznaniu jego zasług dla pojednania Francji i Niemiec.

Istnieje punkt, poza którym uporczywe celebrowanie nieszczęścia staje się rozdrapywaniem ran, nachalnym jątrzeniem narodowej duszy i niegojącym się nigdy wrzodem. Miesięcznice są tym wszystkim, ale są jednak nade wszystko narzędziem podziałów i dominacji Kaczyńskiego – najpełniejszą ekspresją jego arogancji. Miesięcznice to obyczajowy absurd i nadużycie polskiej estymy dla majestatu śmierci i tradycji żałobnej. Miesięcznice to moralne pustkowie, polityczny wandalizm i manipulacja. Miesięcznice to napawanie się władzą i nadymanie piersi.

Uderza też, że środki tak hojnie od lat przeznaczane na ‘miesięcznice’ i cały ten bizantyński ‘splendor tronowy’ wielce ukochany przez Kaczyńskiego i karmiący jego wybujałe ego mogłyby lepiej służyć potrzebującym, których w Polsce nie brakuje. W końcu nie jest konieczne comiesięczne celebrowanie czyjejś śmierci, skoro moglibyśmy zamiast tego ocalić choć jedno życie.

Polityczna kariera Kaczyńskiego jako żywo przypomina powiedzenie “daj kurze grzęde, wyżej sięde”. I tak samo się skończy.

Andrzej Żukowski

Exit mobile version