Andrzej Saramonowicz
Przeszło sześć milionów Polaków triumfujących po ostatnim zwycięstwie PiS-u, byłoby niezmiernie zadziwionych, wiedząc, że w internetach garstka herosów sprawiedliwości społecznej, biadoli nad ich losem i nazywa "wykluczonymi".
Zdumienie z pewnością by się zwiększyło, gdyby rzekomi wykluczeni usłyszeli, że o ich wykluczeniu prawią zwolennicy partii, której wszyscy kandydaci zdobyli w całym kraju tyle samo głosów, ile jedna Beata Szydło w Małopolsce.
A już z pewnością zadziwienie osiągnęłoby stan zenitalny, gdyby ktoś tym, którzy cieszą się, że są najsilniejsi i jest ich najwięcej, objaśnił, że owa partia, co to jej nikt w skali kraju nie popiera, więc regularnie ląduje poniżej progu, a także ci wszyscy jej zatroskani entuzjaści, którzy spać nie mogą z powodu cudzych wykluczeń, nazywają się - ojapierdole, sam w to nie mogę uwierzyć! - Razem.
Andrzej Saramonowicz