Szukaj w serwisie

×
22 sierpnia 2018

Andrzej Saramonowicz: „Starzy” z PiS-u nie powinni spać spokojnie

Andrzej Saramonowicz

Andrzej Saramonowicz

Pisowskie samce-alfa ciągle realizują ich główny interes, jakim jest pozbawienie wpływów na Polskę tę resztę młodych, którym nie odpowiada mocno ostatnio rozświetlony hologram pseudokonserwatywny

 

Warto mieć świadomość, że w obecnej Polsce rozgrywane są dwie wojny w dwóch różnych porządkach.

1. Pierwsza to wojna sił demokratycznych z siłami, opowiadającymi się za systemem autorytarnym.

2. Droga to wojna pokoleniowa tzw. "młodych" z tzw. "starymi".

Obie są równie silnie i bezwzględne. Zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, że ta druga ma głębsze podstawy, bo wynika nie tyle z poglądu na świat, co z instynktu. Wszak nie można przejąć kontroli nad stadem, dopóki się nie wykończy rządzących nim "samców-alfa". To jest mechanizm, który jest wspólny dla ogromne części ssaczych gatunków, bagatelizowanie go byłoby błędem.

Młodzi Polacy - uwikłani obiektywnie w owe naturalne mechanizmy - wybierają dwie różne strategie.

3. Ci, którzy czują, że ich osobiste interesy realizuje opcja autorytarna, zdecydowali się na powolną emancypację. Nawet jeśli pogardzają liderami PiS-u i uważają ich za ciężkich frajerów (myślę tu nie tylko o radykalnym ONR, czy kibolach, bo to ciągle nadal mniejszość, ale przede wszystkim o zwykłych ludziach, którzy mówią, że chcą po prostu normalnie żyć, czyli mieć dużo pożywienia i optymalne warunku do rozrodu) idą wytyczoną przez liderów PiS ścieżką, bo na razie im się to opłaca.

Dzieje się tak, bo pisowskie "samce-alfa" ciągle realizują ich główny interes, jakim jest pozbawienie wpływów na Polskę tę resztę młodych, którym nie odpowiada mocno ostatnio rozświetlony hologram pseudokonserwatywny.

PiS w systematycznych polowaniach wybija lub zamierza wybić pół generacji młodych, którzy opowiadają się za liberalizmem i wartościami lewicowymi. Tych, których nie wybije (proszę to rozumieć metaforycznie), zamknie w rezerwacie stagnacji i zwątpienia. Lub zmusi do emigracji. I na to czekają młodzi prawicowcy. Dlatego się nie buntują przeciw starym. Trwają w przyczajeniu.

Wszelako "starzy" z PiS-u nie powinni spać spokojnie. Kiedy tylko zrobią "porządek" w polskim ekostystemie, "młodzi" - pozbawieni konkurencji w swoim pokoleniu - rzucą im się do gardeł. Bo taki jest porządek natury.

4. Inaczej to wygląda po stronie tzw. demokratów. Tu bunt "młodych" wobec "starych" jest jawny i otwarty. Przede wszystkim dlatego, że okazało się, iż samce-alfa po stronie opozycji są niezdolne do poprowadzenia stada na polowanie. Są za mało agresywne. Nie mają w stadzie szacunku, bo nie dają gwarancji zaspokojenia głodu.

Jednakże problemem demokratycznych "młodych" jest to, że jeszcze nie dojrzały do wzięcia odpowiedzialności za całe stado. Nie mają ani siły ani doświadczenia, by zmierzyć się ze starymi samcami-alfa, by ich pokonać na środku placu (w rytualnej walce, której przypatruje się całe stado). Ograniczają się zatem jedynie do jawnego lekceważenia. Do gestów, które nie wychodzą poza niechęć do okazywania szacunku. Symbolicznie zostawiają mocz to tu to tam, uważając, że to wystarczy, by wyznaczyć swoje terytorium i na tym poprzestają. Czasem ten i ów z "młodych" oderwie od stada małą grupkę, ale nie ma jej również nic do zaproponowania, bo nie jest w stanie jej wyżywić i zapewnić przetrwania.

Trwa zatem powolna, systematyczna dekompozycja stada, a poszczególne osobniki z wolna przyzwyczajają się do tego, że zamiast antylopami można tłumić głód trawą i gąsienicami. I wszyscy powoli tracą instynkt samozachowaczy, bo po drugie stronie sawanny wyrasta pokolenie "młodych", które idzie łapa w łapę ze swoimi "starymi" i jeńców brać nie zamierza.

I dlatego właśnie demokratyczne stado powinno się teraz jak najdłużej trzymać razem. Bo nadchodzi wielka obława, a tamci "młodzi" idą przede wszystkim po tych "młodych". Więc warto trzymać się w kupie. Choćby po to, by ze swoich "starych" zrobić pierwszy krąg zabijanych.

Andrzej Saramonowicz



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o: