Amerykanie wybierają prezydenta. To, czy zagłosują na Donalda Trumpa czy Joe Bidena, zależy od tego, jakie poglądy mają kandydaci w sprawie pandemii, aborcji oraz innych kluczowych tematów.
Per @CNN exit poll, voters overwhelmingly say the economy is the top issue for their 2020 vote. Very good news for Trump, who is often rated higher than Biden on handling economy. #Election2020 pic.twitter.com/ZhdQGBbKZ2
— Jon Thompson (@JonThompsonDC) November 3, 2020
Na początku roku nikt w Stanach Zjednoczonych nawet nie słyszał o koronawirusie. Prawie 11 miesięcy później temat ten zdominował debatę polityczną w Waszyngtonie. – To najprawdopodobniej najważniejszy temat w tegorocznych wyborach – powiedziała w rozmowie z DW Laura Merrifield Wilson, wykładowczyni nauk politycznych na Uniwersytecie Indianapolis.
W Stanach Zjednoczonych ponad 237 tys. osób zmarło z powodu koronawirusa. 3 listopada liczba zarażonych przekroczyła 9,6 mln. Bezrobocie w USA jest najwyższe od czasów Wielkiego Kryzysu z przeomu lat 20. i 30 XX wieku.
President Trump: Election results must come in tonight - https://t.co/IP8k1c6xye pic.twitter.com/HcSNXCWyzQ
— One America News (@OANN) November 3, 2020
Prezydent Donald Trump też przeszedł COVID-19, co spowolniło jego kampanię na prawie dwa tygodnie. Noszenie maski, prosty środek zalecany przez eskpertów, by zahamować roznoszenie choroby, okazał się politycznym punktem zapalnym. Odpowiedź, czy obecny prezydent podołał zarządzaniu krajem w czasach pandemii, zależy od tego, komu zadano to pytanie.
– Te wybory przekształciły się w ciągu ostatnich ośmiu, dziewięciu miesięcy w referendum na ten temat: czy obecna administracja potrafiła odpowiednio zareagować, opracować plan walki z koronawirusem i go zrealizować – zauważa w rozmowie z DW dr Ashwin Vasan, lekarz i wykładowca Columbia University Medical Center w Nowym Jorku.
Konserwatyści twierdzą, że bez podjętych przez Trumpa działań sytuacja wyglądałaby o wiele gorzej. Liberałowie z kolei uważają, że tysiące istnień udałoby się uratować, gdyby tylko rząd wcześniej opowiedział się za ostrzejszymi restrykcjami we wszystkich stanach oraz gdyby słuchał ekspertów od zdrowia publicznego.
JOE BIDEN – DEMOKRACI
— Patrick Dollart (@PatrickDollart) November 3, 2020
Urodził się 20 listopada 1942 w Scranton w Pensylwanii. W 2008 został wybrany na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych u boku prezydenta Baracka Obamy i uzyskał reelekcję w 2012. pic.twitter.com/WQrFHRY5Mf
Opieka zdrowotna
Kolejnym krytycznym tematem jest opieka zdrowotna. Amerykański sąd najwyższej instancji krótko po wyborach rozstrzygnie, czy program powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego ACA (tzw. Obamacare) powinien zostać zlikwidowany, co Donald Trump usiłuje przeforsować przez całą swoją kadencję. Amy Coney Barrett (nominowa przez Trumpa kandydatka do Sądu Najwyższego na miejsce zmarłej sędzi Ruth Bader Ginsburg), która wcześniej wypowiadała się na temat ACA krytycznie, teraz nie ujawniła, czy będzie głosować za jego zniesieniem. To, czy ludzie są zadowoleni z posiadania (bądź nie) ubezpieczenia w ramach Obamacare oraz to, czy będą chcieli zachowania tego programu, prawdopodobnie odegra znaczącą rolę w dniu wyborów.
Koronakryzys także spowodował, że opieka zdrowotna stała się dla wyborców jedną z najważniejszych kwestii.
– Jesteśmy w samym środku pandemii. Brak ubezpieczenia prowadzi do trudności w dostępie do opieki zdrowotnej, ale też do ogromnych wydatków medycznych i rachunków za leczenie przekazywanych pacjentom, którzy pokonali COVID-19, nie wspominając o terapii koniecznej w przypadku dalszych powikłań po przebyciu tej choroby, których wciąż do końca nie znamy – dodał dr Vasan.
Gospodarka
Gospodarka jest dla Amerykanów najważniejsza, szczególnie gdy nie dzieje się w niej dobrze – podkreśla politolog Laura Merrifield Wilson.
A właśnie dobrze nie jest. Przed wybuchem pandemii Donald Trump miał za sobą wyniki trzech lat potężnej, zdrowej gospodarki. Jednak od marca, gdy ogłoszono lockdown, w całym kraju upadały małe biznesy. W połowie kwietnia ponad 23 miliony Amerykanów pozostały bez pracy. To wzrost stopy bezrobocia do 14,7 proc. z 3,5 proc. jedynie w ciągu dwóch miesięcy - podało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS).
To zła wiadomość dla prezydenta Trumpa, który nieustannie podkreślał siłę amerykańskiej gospodarki podczas trzech pierwszych lat swego urzędowania. Przy tak wysokiej liczbie Amerykanów walczących o przetrwanie lub o to, by nie stracić domu, Trump stara się przekonać wyborców, że jest najlepszym człowiekiem, by przestawić gospodarkę na właściwe tory, mimo nagłego kryzysu, który miał na nią wpływ podczas tej kandencji.
Kandydat demokratów Joe Biden ma łatwiej: obwinia Trumpa o niewłaściwe decyzje ekonomiczne podczas pandemii oraz obiecuje, że jego plan "Build Back Better" będzie dla amerykańskich klas pracującej i średniej znacznie lepszy niż kolejne cztery lata rządów Trumpa. Taka sytuacja jest "zwykle trudniejsza dla urzędującego prezydenta, ponieważ to on był u władzy, to on nadzorował działania polityczne, to on był odpowiedzialny", wyjaśnia Laura Merrifield Wilson.
Napięcia na tle rasowym
Śmierć George'a Floyda podczas zatrzymania w maju przez policję w Minneapolis spowodowała odrodzenie się ruchu Black Lives Matter (BLM) w całym kraju. Napięcia rasowe stały się częścią amerykańskiej historii od czasu, gdy pierwszy statek z niewolnikami przybył do wybrzeży Nowej Anglii. "Miniony okres letni bez wątpienia stanowił wydarzenie historyczne" – uważa wykładowczyni nauk politycznych na Uniwersytecie Indianapolis.
Biali i czarni Amerykanie protestują nie tylko przeciwko ukierunkowanej rasowo przemocy ze strony policji, lecz także przeciwko – jak to nazywają – "rasizmowi systemowemu" w USA. Ponadto wzywają do głębokich reform w policji, a nawet, by przestać ją finansować.
Krytycy tego ruchu, przeważnie konserwatyści, koncentrują się na przemocy, z którą niektóre miasta musiały się zmagać podczas ostatnich protestów. Należy do nich prezydent Trump, który określił słowa "Black Lives Matter" mianem "symbolu nienawiści" oraz obiecał, że przywróci prawo i porządek na ulicach. Zwolenników BLM doprowadza to do szału, ale z drugiej strony działa na korzyść Trumpa i budowania przez niego swojego elektoratu – wyjaśnia Laura Merrifield Wilson.
– Jego przekaz ma zmobilizować zwolenników wśród Partii Republikańskiej i być może wśród tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, ale odchylają się na prawo – zaznacza amerykańska politolog i dodaje: – Te tematy, obietnice oraz strategie; wszystko, co prezydent Trump robi pod koniec swojej kadencji, to w rzeczywistości działania skierowane do jego konserwatywnych zwolenników.
Liberałowie krytykują postawę Trumpa. Zarzucają mu, że podżega napięcia, zamiast jednoczyć kraj, co – według nich – jest zadaniem prezydenta.
Aborcja
Laura Merrifield Wilson uważa, że "prawo do przerywania ciąży jest sprawą krytyczną podczas amerykańskich wyborów prezydenckich w roku 2020". Ten temat należy do najważniejszych dla dużej części bazy wyborczej Trumpa: białych ewangelików. Grupa ta wprawdzie stanowi jedynie 15 proc. populacji USA, ale za to jest bardzo zdyscyplinowana podczas wyborów. Licznie oddaje głosy i stanowiła ponad jedną czwartą wszystkich wyborców w roku 2016 - jak wynikało z oficjalnych danych zebranych podczas sondaży exit polls.
Wielu z tych konserwatywnych chrześcijańskich protestantów wyznaje wartości stojące w absolutnej opozycji do wielokrotnych małżeństw i rozwodów Trumpa. W poście na instagramie antyaborcyjna grupa "Students For Life" ("Studenci za Życiem") napisała: "Nienawidzić Trumpa? Bardziej nienawidzimy aborcji".
Donald Trump stanowi zdecydowany wybór dla przeciwników przerywania ciąży. Był pierwszym prezydentem USA, który uczestniczył w antyaborcyjnym marszu "March For Life".
#WyboryUSA a religia.
— Waclaw Jan Kroczek 🇵🇱🇪🇺 #Lewica ❤️💜 (@WaclawJan) November 3, 2020
POLITYKA: Religijni fundamentaliści dostrzegli w Kościele kat. rewolucyjny potencjał. Chcą użyć państwa i prawa celem odwrócenia biegu dziejów, wygrania wojny kulturowej.
Paradoksalnie może im to zapewnić bezbożny rozpustnik Trump, nie letni katolik Biden. pic.twitter.com/AjH8OBBhnr
Dla Amerykanów z drugiej strony spektrum politycznego to kolejny powód, by nie głosować na Trumpa. Aborcja "to temat istotny dla grupy liberalnych wyborców. W Partii Demokratycznej jest bardzo duże grono zwolenników prawa kobiety do wyboru", wyjaśnia politolog. Ci wyborcy postrzegają wybranie przez Trumpa Amy Coney Barrett na sędzię Sądu Najwyższego jako zagrożenie dla prawa Roe przeciwko Wade; wyroku precedensowego, który przez ostatnich 47 lat gwarantował kobietom w USA dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji.
Who is the winner🤔
— E (@AMAR97737733) November 3, 2020
❤ #Biden VS #Trump 🔃 pic.twitter.com/Qs1TJoCRBZ
Dla demokratów oddanie głosu na Joe Bidena to jednoczesne zagłosowanie na liberalnych i proaborcyjnych sędziów Sądu Najwyższego, których mógłby nominować podczas swojej kadencji.
Carla Bleiker