Jolanta Saacewicz
Najstarszy prezydent-elekt w historii zdobył najwiecej głosów w historii kraju, kraju przypływów i odpływów izolacjonalizmu, rasizmu, ksenofobii.
Ameryka jaką można kochać pokazała znowu swoją twarz. W stulecie zdobycia prawa głosu dla kobiet, czarnoskóra córka imigrantów przemawiała do nas ze sceny, jako wiceprezydentka-elektka. Najstarszy prezydent-elekt w historii zdobył najwiecej głosów w historii kraju, kraju przypływów i odpływów izolacjonalizmu, rasizmu, ksenofobii.
Nie pierwszy raz ludzie sami uratowali tu siebie. Ten eksperyment kraju stworzonego 240 lat temu przez zwyklych ludzi, rządzonego przez ludzi i dla ludzi przetrwał jeden ze swoich najniższych i najpodlejszych okresów. Przed nami nieprawdopodobna góra trudności.
Kraj tonący w pandemii, z nakręconym przez Trumpa tłumem bezmaskowcow, którzy wirusowi nie zamierzają się kłaniać.
Kraj boleśnie podzielony, gdzie oponenci polityczni stali się zwalczającymi się wrogami, a ich elektoraty zwierzęco nienawidzącym się obozami.
Kraju, gdzie brutalna i bezpardonowa walka o władzę zastąpiła współpracę dla dobra wspólnego.
A jednak i mimo wszystko znów prezydent Ameryki, prezydent-elekt, przemawiał dziś językiem, który jest znany z czasów Lincolna, Roosevelta i JFK/LBJ - mówił o pojednaniu, o tym, że musimy wszyscy przestać być dla siebie wrogami, bo łączy nas coś więcej niż polityka.
Joe Biden powiedział dziś światu, ze wracamy. Wracamy wraz z naszymi „lepszymi aniołami”.
Jolanta Saacewicz