Adam Szejnfeld
Do tej pory obserwowaliśmy proces przejmowania na własność PiS, Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa. Teraz przyszedł czas na Sąd Najwyższy. Następne będą sądy powszechne.
Letnie miesiące, gdy polskie miasta i miasteczka pustoszeją na niemal dziesięć tygodni, zaczyna się czas wielu inwestycji, prac remontowych i budowlanych. Oczywiście wybór wykonawcy nie jest łatwą sprawą. Wymaga starannej, długotrwałej procedury przetargowej. Chodzi bowiem o wyłonienie najlepszego, najbardziej doświadczonego, kompetentnego fachowca.
Nie można też przygotować tego procesu pod z góry wskazaną osobę czy podmiot. Łączyłoby się to bowiem ze złamaniem prawa. To oczywista oczywistość, ale już nie w przypadku obsadzania posad państwowych przez PiS…Tu partia rządząca kieruje się raczej odwrotną zasadą: „mierny, bierny, ale… swój!”. To jest zasadnicze kryterium doboru ludzi, już nie tylko do organów administracji publicznej, czy spółek skarbu państwa, lecz do wszystkich instytucji, które w jakimkolwiek stopniu zależne są od władzy. I tak oto na naszych oczach powstaje „świat według kiepskich”.
Tam, gdzie nie udaje się zastosowanie schematu „nasz za nie naszego” stosuje się technikę brania „głodem”. Na przykład dotyczy to wielu organizacji pozarządowych, które nie kojarzą się z bezwzględnym popieraniem władzy. Podobnie potraktowano niezależny samorząd terytorialny. Ostatnio za kieszeń wzięto także opozycję tworząc nowe przepisy zamykające usta politykom spoza układu PiS wysokimi karami finansowymi. I tak oto cel pn. „państwo jest nasze!” realizowany jest krok po kroku, z dnia na dzień, z roku na rok.
W przeszłości bywało z tym różnie, ale zawsze była jednak pewna „czerwona granica”, której nikt nie przekraczał. Było nią zachowanie trójpodziału władzy, jako gwaranta trwania demokratycznego państwa wolnych obywateli. Teraz i ta „przeszkoda” runęła w gruzach.
Dlatego do tej pory obserwowaliśmy proces przejmowania „na własność PiS” Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa. Teraz przyszedł czas na Sąd Najwyższy. Następne będą sądy powszechne.
Na przykład na pozytywną opinię KRS nie mogli ostatnio liczyć ci sędziowie, którzy wykonując obowiązki związane ze swoim zawodem brali udział w spotkaniu w Parlamencie Europejskim w Brukseli z eurodeputowanymi z Komisji ds. Swobód Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Dla PiS bowiem, kto kontaktuje się z ludźmi demokratycznego świata nie może rokować pozytywnie celom władzy autorytarnej. Powstała więc „czarna lista czarnych owiec” polskiego wymiaru sprawiedliwości. Podobnie jest w innych instytucjach, firmach, organizacjach… z Sejmem i Senatem włącznie.
W kontekście tego ostanie obchody rocznicy 550-lecia polskiego parlamentaryzmu zakrawały jedynie na ponury żart. Szczególnie jest to smutne w roku stulecia polskiej niepodległości. Mimo upływu wieku nadal bowiem nie zlikwidowaliśmy podziałów po dwóch ostatnich wojnach światowych, nadal też widać w społeczeństwie mentalne granice ostatnich trzech zaborów. Zamiast więc łączyć nas wszystkich w Polsce pod wspólnym biało-czerwonym sztandarem, a w Europie pod rozgwieżdżonym błękitem unijnej flagi, PiS wciąż rozdrapuje ropiejące rany, kalecząc od nowa ledwie gojące się blizny. A przecież „państwo według kiepskich”, podzielone wewnętrznie i osamotnione zewnętrznie, długo nie przetrwa w przypadku nie daj Boże zbrojnego konfliktu albo gospodarczej katastrowy. Kto wtedy stanie w naszej obronie, kto wtedy będzie świadczyć nam pomoc? Ci, co myślą podobnie do twórców „państwa swoich”?
Adam Szejnfeld