Adam Mazguła
Dyktatorskie postępowanie większości sejmowej przenosi dyskusję społeczną na fora internetowe, wyprowadza ludzi na ulicę i radykalizuje przeciwstawne poglądy. Sejm jest teraz nie tylko areną wzajemnej pogardy dla przekonań, ale i polem bitwy na słowa, bo racja jest tam, gdzie rządząca większość, która reprezentuje „dyktatora”
Polska nie ma już sejmu i senatu, a tylko propagandową zasłonę dla niedemokratycznego działania i tworzenia prawa.
Parlament jest potrzebny dla twórczych dyskusji, sporu politycznego, w którego efekcie ma powstawać prawo uwzględniające interesy w miarę możliwości wszystkich Polaków.
To również forum reprezentacyjne maksymalnej liczby partii i organizacji, które prezentują swoje poglądy i starają się o ich uwzględnienie w stanowionym prawie.
Dzisiaj w żadnej izbie parlamentu nie ma ani dyskusji, ani szukania wspólnych racji. Jest dyktat jednej partii, a właściwie jednego człowieka, który niejednokrotnie wbrew prawu narzuca swoją wolę i czyni z niej prawo powszechnie obowiązujące.
Dyktatorskie postępowanie większości sejmowej przenosi dyskusję społeczną na fora internetowe, wyprowadza ludzi na ulicę i radykalizuje przeciwstawne poglądy.
Sejm jest teraz nie tylko areną wzajemnej pogardy dla przekonań, ale i polem bitwy na słowa, bo racja jest tam, gdzie rządząca większość, która reprezentuje „dyktatora”.
Nie ma sensu udawać demokracji, rozwiążcie sejm i senat - te atrapy prawa i wolności. Przecież one straciły już rację bytu. Nie jest to parlament obywateli RP, ale miejsce spotkań koterii wyznawców prezesa, którzy odgrywają swoją niszczycielską rolę w kostiumach demokratów. Ogrodzili się płotami, barierkami, policją, uzbrojoną Strażą Marszałkowską i przepisami niepozwalającymi zwiedzanie miejsca tworzenia "demokratycznego prawa”, ale nawet na wejście na teren budynku. Zmienione regulaminy nie dają szans opozycji do zabrania głosu bez narażenia się na represje marszałka sejmu.
Po co nam, społeczeństwu, taki sejm i senat?
Rozwiązanie tego niepotrzebnego prezesowi organu przyniesie niezliczone wizerunkowe i finansowe korzyści. Nie będę ich wymieniał, zostawiam to Czytelnikom. Ograniczę się jednak do zwrócenia uwagi, że nie ma potrzeby wybierania, utrzymywania i opłacania 460 posłów i 100 senatorów, ich biur, media i tak zlikwidują swoje przekazy bez dostarczonej wiedzy o działaniach władzy. Zostanie tylko oficjalny przekaz i chyba o to chodzi.
Prezesie,
nie okłamuj społeczeństwa, rozwiąż te niepotrzebne obecnie atrapy demokracji!
Przecież nawet pensje dla posłów ustalasz sam.
A tak na poważnie, to dopóki istnieje szansa na dyskusje, prezentacje stanowisk, to nie można zrezygnować z żadnej próby uświadamiania społeczeństwa, co dzieje się obecnie w naszym kraju rządzonym przez szeregowego posła.
Jeśli przyszły sejm ma być demokratycznym organem władzy ustawodawczej, to musi mieć obniżony próg wyborczy i składać się z jak największej liczby partii i ugrupowań politycznych, wymuszać koalicję zadaniową a nie systemową.
Ale to już temat na inny felieton.
Adam Mazguła
Dystrybutorem książki jest Ateneum.
Na terenie Wielkiej Brytanii książkę można kupić po złożeniu zamówienia TUTAJ >>> |