Rafał Sulikowski
Porównywanie środowisk LGBT do marksizmu i bolszewizmu służyło jednemu celowi retorycznemu: wskazaniu publicznie nowego wroga, nazwanie go po imieniu, co ma spowodować określone i bardzo ściśle sprecyzowane reakcje ze strony tłumu
Tak, powtórzę jeszcze raz: w kategoriach wyznawanej przez siebie religii, z którą związał całe swoje życie, popełnił grzech przeciwko V przykazaniu (“Nie zabijaj”), nawołując publicznie pośrednio do przemocy wobec osób odmiennej orientacji oraz przeciw VIII przykazaniu Dekalogu Mojżesza, czyli “Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”.
Hierarcha nie powinien, nie wolno mu mówić rzeczy takich, jak “tęczowa zaraza”, jednoznacznie wskazując mniejszość seksualną, jedną z wielu zresztą, która jest w Polsce coraz bardziej szykanowana przez prawicowe bojówki, przybudówki PiS-u i Zjednoczonej Prawicy. Hierarcha publicznie wskazał mniejszość, szczując na nią większość, która ma władzę i judząc do jawnego zła.
Wykorzystując pozycję społeczną, stanowisko i ambonę, mówiąc z charakterystyczną “mową ciała” i specyficznym językiem, publicznie zgrzeszył.
Porównywanie środowisk LGBT do marksizmu i bolszewizmu służyło jednemu celowi retorycznemu: wskazaniu publicznie nowego wroga, nazwanie go po imieniu, co ma spowodować określone i bardzo ściśle sprecyzowane reakcje ze strony tłumu. Jest to przykład stadnych wypowiedzi, wykorzystując socjotechnikę stada. Wiadomo, że w grupie spada iloraz inteligencji. Im większa grupa, tym większe emocje. Na nich właśnie zagrał Jędraszewski. Wywołał ledwie tłumioną nienawiść, złość i wściekłość. Nie ma zgody naszej na takie wypowiedzi i wykorzystywanie w ten sposób swojej pozycji.
Odchodząc jednak od kategorii “grzechu” powiemy jeszcze dobitniej: Jędraszewski popełnił wielkie zło. Tylko wybitnie zaślepiony człowiek mógł to zrobić. Pozostaje życzyć mu szybkiej emerytury. Dla dobra samego Kościoła i całego społeczeństwa.
A do Państwa czytających mnie, powiem tak: musimy ich wziąć na przeczekanie. Poczekajmy, aż brunatna i czarna zaraza przeminie i znajdzie się na wielkim śmietniku historii. Całkiem zasłużenie.
Wypowiedzi takie, nie jego jednego, świadczą też o coraz bardziej słabnącym Kościele w Polsce. Słabość wywołuje strach. Ten zaś wywołuje reakcje obrony przez atak. Jest to znak, że Kościół, aby przetrwać, musi mieć wspólnego wroga. Taka taktyka na szczęście jest na krótką metę. Na jesieni Polacy się obudzą. Oby nie było za późno…
Rafał Sulikowski