Bogumiła Nowak
W tym całym pandemicznym strachu jest okienko na optymizm. Mam chwilę zapomnienia i ucieczki od koronawirusa, z którym muszę się zmagać cały dzień w pracy. Strach (nie mój, lecz cudzy) wyziera z każdego kąta. Na szczęście słońce daje poczucie siły i radości. Natura niepogrążania mnie w uczuciu stresu, niepewności i przygnębienia. A w Chinach… statystycznie, jak wyliczyłam, dla Wuhan wychodzi chorych 0,27 procent, a dla całych Chin 0,000013 procent. Te statystyki mnie uspokajają…
Nie byłam przygotowana na żadną epidemię ani pandemię. Nawet grypy, a cóż dopiero koronawirusa. Z grypy już wyszłam samodzielnie kilka tygodni temu. Od 30 i paru lat leczę się sama ziołami i innymi patentami mojego pomysłu. Na innych może nie skutkuje, ale na mnie z powodzeniem. Robię sobie syrop z mniszka na pirytusie. Dwa łyki i mija najgorszy kaszel i chrypa.
Tak, więc nie byłam gotowa na pandemię, a raczej na wiosenne porządki… To moja ulubiona czynność… wypakowywanie z kartonów cienkich ciuchów (wszak nie mam tylu szaf, by pomieściły wszystkie). Jesienią odwrotny ceremoniał. Ale ten wiosenny szał zdecydowanie bardziej lubię… To mierzenie, co pasuje, a co nie i trzeba poszerzyć, zwęzić, skrócić, czy wyrzucić.
W najbliższy już wiosenny weekend też czeka mnie ta ceremonia… ale niestety w cieniu pandemii. I jak tu nie wpaść w dołek… No bo gdzie się pokażę w nowej kiecce, czy szpilkach... Imprezy odwołane, wernisaży nie ma, dancingi aut, wypady też. Wszystko, co miłe sercu i duszy buksuje na jałowym biegu.
Ulice opustoszałe... w sklepach po ubiegłotygodniowym szturmie pustawo, choć towarów raczej nie brak. Półki pełne. Wróciło wszystko do normy pod względem towarowym. Tylko klientów brakuje. A ci, co są snują się po sklepie leniwie. Po raz pierwszy po pracy zrobiłam zakupy bez kolejki. Na mięsnym w Gram Markecie byłam jedyną osobą przy ladzie. Po mnie doszły dwie panie…
Tak na marginesie makaronów nie brak, warzywa i owoce są, ale niestety moje ulubione pomidory zdrożały o prawie o 50 procent, czekolada też jest, ale rodzynek sypkich brak – a ja dodaję je niemal do każdej potrawy z mięsa i makaronu, które jedynie umiem robić. Jednak srajtaśma, czyli papier toaletowy do wyboru do koloru. Do kasy znów byłam samotna. Zwykle trzeba stać pół godziny albo i dłużej. A tu 10 minut i jestem załatwiona od A do Z.
Dziś z produktów najbardziej interesowało mnie piwo. Dlaczego? Wszak to właśnie 17 marca św. Patryka od rana i jakoś trzeba oddać hołd temu świętemu, by miał nas na uwadze i wystarał się szybko o to, by wesołe imprezy w pubach i kawiarniach wróciły na normalne tory.
Kolega mi zarzuca, że to obcy, irlandzki patron i polskie święto piwne jest dopiero w sierpniu. No cóż, ja wyznaje zasadę, że jak mawiali antyczni „od przybytku głowa nie boli”. Lepiej mieć więcej bogów i patronów, a także świętych niż jednego. A do sierpnia człowiek może się rozeschnąć na wióra. A poza tym jeden święty może nie mieć czasu, a więcej ich gwarantuje lepszy wynik. Poza tym św. Patryk to święty wesoły i niestroniący od bursztynowego trunku, za którym wprost przepadam (oczywiście w przerwie na dobre wino).
Wracam, więc do domu z poczuciem dobrze wykonanych obowiązków zawodowych i pełną siatką… Trochę jednak udziela mi się ten pandemiczny strach otoczenia. Wymarłe miasto źle działa na wyobraźnię. Jednak odpędzam ten strach od siebie. Grunt to nie zwariować.
Słońce zniewalająco praży, pachnie wiosną, jest ciepło. Radość natury budzącej się do życia po zimie. Tylko brak szumu miejskiego. Ta cisza trochę wyprowadza mnie z równowagi.
Wściekałam się niedawno na sąsiada, który wiercił dziury w ścianach, że głowa boli od warkotu wiertarki. Teraz, od kilku dni go błogosławię. Przynajmniej coś się dzieje i nie jestem jak w katakumbie.
W knajpie kupuję gotowy obiadek. Na szczęście dla mnie, osoby, która ma dwie lewe ręce do gotowania (umiem tylko pięć potraw na krzyż… nie licząc eksperymentów np. łączenia dżemu z musztardą)… cathering jest wybawieniem. To super, że działa na mieście i mogę kupić w barach, restauracjach czy punktach gastronomicznych gotowe pudełka obiadowe. Może nie taki duży wybór, ale Sochaczew to przecie nie metropolia. Raptem około 40 tysięcy mieszkańców. Jednak i tu zjeść można bardzo smacznie. Cieszy mnie zwłaszcza bliskość Okinawy, restauracji z sushi… co prawda nie jest tu tanio, ale przepysznie. I na poprawę nastroju to najlepsze lekarstwo….. poza rzecz jasna zakupami.
W tych zaś szaleję od kilku dni. Kupuję sobie online. Tylko czekać przyjdzie mi kilkanaście tygodni, zanim do mnie dotrze, ale pierwsze rzeczy, które kupiłam w lutym już przyszły…
To też jakiś sposób na poprawę nastroju. Czekam na przesyłki i zgaduję, co tym razem dostanę w poczcie… Przyjemne lotto ciuchowi – biżuteryjne.
Więc w tym całym pandemicznym strachu jest okienko na optymizm. Mam chwilę zapomnienia i ucieczki od koronawirusa, z którym muszę się zmagać cały dzień w pracy, pisząc o tym artykuły. A strach (nie mój, lecz cudzy) wyziera z każdego kąta. Na szczęście słońce daje poczucie siły i radości. Natura niepogrążania mnie w uczuciu stresu, niepewności i przygnębienia.
W domu wynajduję też sobie zajęcia. Trzeba coś robić - koniecznie. Nic niezrobienie jest najgorsze. Rozleniwia. Gapienie się bez końca w ekran telewizora też. Zresztą przygnębia rosnący z dnia na dzień wynik zarażeń w Polsce. Na świat jestem jakoś mniej wrażliwa. Świat jest daleko. Z drugiej jednak strony sama się pocieszam. Nie jest źle.
Według ostatnich zgłoszeń na grypę sezonową i pochodne zapada tygodniowo u nas w Polsce – 212 tys. osób, a zmarło od początku roku na nią ponad 30 osób. A w Chinach… statystycznie, jak wyliczyłam, na milion mieszkańców Wuhan i innych miast Chin zaraziło się około 81 tys. osób. Statystycznie dla Wuhan wychodzi chorych 0,27 procent, a dla całych Chin 0,000013 procent. Te statystyki mnie uspokajają… Mogło być gorzej. I pewnie będzie jeszcze, ale…
Grunt to nie wariować i nie zwariować. Tylko spokój nas może uratować. Trzeba znaleźć coś, żeby się nie nudzić i uważać na siebie, myć częściej niż zwykle i odkażać. A w sumie to nie pierwsza epidemia moim życiu. I z tym sobie poradzę. Jak mówią epidemiolodzy ważne nastawienie i optymizm. Wtedy człowiek jest silniejszy… więc muszę dać sobie radę i zwyciężyć.
Bogumiła Nowak