Adam Szejnfeld
Warto więc zastanowić się, czy w politycznej debacie powinno się używać oczywistych kłamstw oraz z jaką kulturą odnosić się do swoich przeciwników. Czy premier w Strasburgu wyrażał tylko swoją ocenę polityczną, czy też coś więcej?
Na początek kilka cytatów: „To jest ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej” – Jarosław Kaczyński dla TV Republika;
„Politycy, szkalujący swój kraj na forum międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania” – Beata Szydło na Twitterze;
„Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein”, która „wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj" – Ryszard Czarnecki;
„Zachowanie i język posłów PO i ich koalicjantów w PE jest nie do zaakceptowania. To mowa kłamstwa, która uderza w Polskę, Polaków i nasze prawo wyboru” – Andrzej Duda na Twitterze…
W tej zakłamanej mowie nienawiści politykom Prawa i Sprawiedliwości wtórują przychylne rządowi media, w których co chwilę można przeczytać, że politycy „totalnej opozycji” nieustannie skarżą się na działania rządu PiS w Brukseli. Obelgom i wyzwiskom nie ma końca. Teatr rozpaczy nad zbluzganym polskim honorem trwa za każdym razem, gdy na jakimkolwiek forum międzynarodowym, osoba publiczna nieprzychylna obecnemu rządowi „ma czelność” skrytykować jego poczynania.
Nie ma wątpliwości, że jest to zwykła czarna propaganda, ale jest to też miecz obosieczny (o czym na końcu), który może odwrócić się także przeciwko politykom PiS. Prawda jest taka, że nikt nie donosi na Polskę do obcych podmiotów, bowiem instytucje Unii Europejskiej, to są nasze instytucje! Jesteśmy częścią Wspólnoty. Piętnaście lat temu, całkowicie dobrowolnie, Polacy wyrazili na to zgodę w referendum akcesyjnym. Oskarżenia więc o „pranie polskich brudów” za granicą jest skończoną bzdurą. Wiedzą o tym europosłowie Prawa i Sprawiedliwości i pewnie dlatego już wielokrotnie stawiali zarzuty wobec Polski w Brukseli i Strasburgu, np. twierdząc, że poprzednie wybory samorządowe w Polsce zostały sfałszowane. Jakoś wtedy nie czuli się „donosicielami”!
Dzieje się tak bo Parlament Europejski to także polski parlament, Komisja Europejska reprezentuje interesy również Polaków, a Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydaje wyroki ważne także i dla Polski. Tak samo naszą instytucją jest Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, do którego zwracają się setki rodaków skarżąc w swoich sprawach państwo Polskie, a nikomu przecież nie przychodzi jakoś do głowy, aby ich wyzwać od szmalcowników, zdrajców czy donosicieli!
Warto więc zastanowić się, czy w politycznej debacie powinno się używać oczywistych kłamstw oraz z jaką kulturą odnosić się do swoich przeciwników. Miecz sprawiedliwości może bowiem odwrócić się w stronę szkalujących. Bo przecież, jak w takim razie można byłoby, w kontekście narracji PiS, ocenić np. ostatnie wystąpienie premiera Morawieckiego w Parlamencie Europejskim. Wynikałoby z niego, że Polska, do czasu objęcia władzy przez PiS, była krajem głodujących dzieci oraz złodziei okradającej swój naród?
Premier powiedział bowiem między innymi: Przed naszym dojściem do władzy… Polska szła w kierunku oligarchizacji... Media były właściwie niemal w 100 procentach zawłaszczone przez jedną opcję polityczną.... pieniądze zabrane przestępcom podatkowym i mafiom VAT-owskim przeznaczyliśmy na obronę Europy... nasz rząd zlikwidował skrajne ubóstwo dzieci i młodzieży… wyrwane z rąk mafii pieniądze przeznaczyliśmy na cele społeczne...”.
Czy premier w Strasburgu wyrażał tylko swoją ocenę polityczną, czy też coś więcej? A może „prał polskie brudy” za granicą, czy po prostu… „donosił”?!
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego