Roman Giertych
Zapomniałem przecież, że w kraju, gdzie rządzi pan Prokurator i jego towarzysze nikt nie może się czuć spokojny. Fakt, że nie ma niczego na sumieniu nie oznacza przecież, że nie można mu jakiegoś zarzutu postawić!
Szanowny Panie Prokuratorze!
I znowu ze łzami w oczach muszę przed Panem i opinią publiczną złożyć samokrytykę. Czujnemu oku pana Prokuratora nie umknęło bowiem, że dwa lata temu wypowiadając się jako pełnomocnik Donalda Tuska zauważyłem, że nie ma podstaw do stawiania mojemu Mocodawcy żadnych zarzutów. A ponieważ nie ma, to każdy kto postawiłby taki zarzut popełniłby przestępstwo. O ja nieszczęsny!
Zapomniałem przecież, że w kraju, gdzie rządzi pan Prokurator i jego towarzysze nikt nie może się czuć spokojny. Fakt, że nie ma niczego na sumieniu nie oznacza przecież, że nie można mu jakiegoś zarzutu postawić!
Bezmyślność moja i brak zrozumienia nowej, wspaniałej rzeczywistości jest porażająca. Słusznie pan Prokurator wytknął w zawiadomieniu do Rzecznika Dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej, że taka pewność siebie i swojej lub klienta niewinności nie wypada adwokatowi.
Nowym standardem (przyszłej adwokatury?) ma być bezwzględna ufność prokuraturze, gdy stawia zarzuty, a nawet gdy ich nie stawia, to ufność w to, że gdy już je się zdecyduje postawić, to będą one prawdziwe jak Ewangelia. I każda wypowiedź "zdobrozmianowanego" adwokata musi uwzględniać to, że klienta należy reprezentować w sposób, który nie podważałby takich zarzutów.
Pięknym wzorem takiej adwokatury są niektórzy adwokaci z lat 50-tych, którzy nie zwalczając zasadności słusznych zarzutów, wskazywali jedynie na okoliczności łagodzące nieuchronną karę i apelowali do miłosierdzia sędzia Kryżego i innych wybitnych sędziów - autorytetów i wychowawców prokuratora Piotrowicza.
Z wyrazami skruchy,
Roman Giertych
PS. Na Pana miejscu nie atakowałbym prawa adwokatów do obrony i reprezentowania klientów.