Przy okazji szczytu NATO w Warszawie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk był gościem specjalnego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24. W rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską były premier odniósł się m.in. do powołanej w tym tygodniu sejmowej komisji śledczej, która ma zająć się aferą Amber Gold.
- Czytam komentarze i opinie i chyba jest w nich dużo prawdy, że komisja powstała po to, żeby ściągnąć mnie do Polski i podokuczać. Nie mam, co do tego wątpliwości - podkreślił. Dodał przy tym, że stanie przed komisją, jeśli ta wezwie go na świadka. - Znam swoje obowiązki obywatela i oczywiście jestem gotów do debaty. Nawet trochę mi tego brakowało przez ostatnie lata, bo nikt z PiS nie chciał stanąć ze mną do debaty, więc może to będzie taka zastępcza okazja.
- Czasami tak po ludzku, nie jako polityk, mam ochotę przyjechać i powiedzieć: kłamiecie, prawda wygląda zupełnie inaczej - powiedział. Zwrócił przy tym uwagę, że kłamstwo jest dziś w polskiej polityce bardzo często wykorzystywanym narzędziem, zwłaszcza przez partię rządzącą.
W trakcie rozmowy został także zapytany o drugą kadencję na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Podkreślił, że jeśli taka będzie decyzja wszystkich przywódców państw europejskich, to tak, chciałby, aby przedłużono jego kadencji o kolejne 2,5 roku.
Dodał, że jest mu przykro, iż jedyną europejską stolicą, w której mówi się dziś głośno o jego odejściu, jest Warszawa. - To budzi konfuzję u innych, bo zastanawiają się, dlaczego ktoś chce uporczywie strzelać sobie w stopę. Kaczyński może mnie nie lubić, to jego prawo. Ale biorąc odpowiedzialność za losy Polski, powinien jednak myśleć w kategoriach oczywistego interesu Polski - powiedział.
Źródło: TVN24