Szanowny Panie Premierze,
nie jestem członkiem żadnego ze stowarzyszeń sędziowskich, których aktywność w ostatnim czasie znacznie wzrosła. Nie piastuję również jakiejkolwiek funkcji w strukturze sądu, w którym pracuję. Zatem pojęcie sędziego „salonowego” jest mi z gruntu obce. Oczywiście, z samej racji wykonywanego zawodu jestem obarczony etykietką członka kasty, jak w ostatnim czasie definiują sędziów politycy rządzącej partii.
***
Zdecydowałem się zabrać głos bez niczyjej inspiracji i we własnym imieniu. Na co dzień zajmuję się rozpoznawaniem spraw na najniższym szczeblu sądownictwa powszechnego, jestem więc tzw. sędzią liniowym. Sprawy te mają zróżnicowany ciężar gatunkowy, ale podstawą ich powierzenia sądom jest nieodmiennie zaufanie, jakie obywatele pokładają w tym, że ich życiowo doniosłe problemy zostaną rozwiązane w duchu poszanowania reguł i norm zwanych systemem prawnym. Na tak pojętym zaufaniu opiera się wymierzanie sprawiedliwości we współczesnych społeczeństwach demokratycznych.
17 grudnia 2017 r. w „Washington Examiner” ukazał się artykuł Pana autorstwa pt. „Dlaczego mój rząd reformuje polskie sądownictwo”. Zawarł w nim Pan Premier m.in. tezę uzasadniającą kierunki przeprowadzanych aktualnie w naszym kraju reform w wymiarze sprawiedliwości niskim zaufaniem obywateli do sądów. Podobne tezy znalazły się w materiałach przekazanych dziennikarzom po spotkaniu z Panem w Brukseli 9 stycznia 2018 r.
Choć nie podzielam przedstawionego w obu publikacjach uzasadnienia reform sądownictwa, polemizować z nim w tym miejscu nie zamierzam. W tym samym duchu nie będę dyskutował z argumentacją tłumaczącą reformę Sądu Najwyższego wyłuszczoną we wspomnianych wyżej materiałach przekazanych dziennikarzom, która została oparta na sugestiach o komunistycznej i agenturalnej przeszłości sędziów SN. Oni sami z pewnością zrobią to lepiej ode mnie.
Niech wolno mi będzie jedynie zauważyć, że mimo rzekomo niskiego zaufania obywateli do sądów, które notabene i tak jest wyższe od obywatelskiego zaufania do parlamentu, każdego roku rzesze podmiotów gospodarczych i osób fizycznych, powierzają sądom kolejne miliony spraw. I niech ten fakt statystyczny wystarczy miast rozbudowanej argumentacji.
***
Do prób podważania przez polityków zaufania obywateli do sądów można było na przestrzeni ostatnich wielu lat przywyknąć. Niepohamowana żadnymi względami merytorycznymi krytyka trzeciej władzy postępowała. Cóż, w naszej stojącej na niezbyt wysokim poziomie kulturze prowadzenia demokratycznego dyskursu politycy zawsze w sądach widzieli konkurencję dla swego dominium.
Ale nigdy, powtarzam nigdy, w ostatnich 28 latach premier rządu polskiego nie użył przeciwko sędziom in genere argumentów o powszechnych korupcyjnych skłonnościach, przewlekaniu spraw za łapówki bądź sprzyjaniu w treści wyroków wyłącznie osobom lepiej sytuowanym.
Prowadzona przez poprzedni rząd premier Beaty Szydło medialna kampania szkalująca sądy i sędziów, oparta o nieprawdziwe zdarzenia oraz insynuacje, niewątpliwie przejdzie do historii nie tylko w naszym kraju, ale również w całej Europie. Rzecz to bowiem bez precedensu, by rząd państwa, którego konstytucja zasady demokratycznego państwa prawa oraz równoważenia się władz stawia na piedestale, za publiczne pieniądze prowadził regularne działania podważające pozycje ustrojową trzeciej władzy, traktując ją tym samym jako element wrogi.
Zakładam, że znana jest Panu Premierowi nieubłagana statystyka, bo przecież, jak mniemam, bez zapoznania się z nią takowych tez jako odpowiedzialny polityk i Prezes Rady Ministrów, by Pan nie formułował.
Otóż z powszechnie dostępnych danych przekazanych przez Prokuraturę Krajową wynika, iż w latach 2001-2016 skazano za szeroko pojęte czyny związane z przyjmowaniem korzyści majątkowych w związku ze sprawowanym urzędem dosłownie kilku sędziów. W kraju liczba orzeczników przekroczyła dziesięć tysięcy.
Jeśli natomiast zna Pan Premier przypadki przewlekania spraw za korzyści majątkowe, winien się tym bezzwłocznie zainteresować minister sprawiedliwości na najbliższym posiedzeniu rządu. Ufam, że jako prokurator generalny z jakże charakterystycznym dla niego zaangażowaniem dołoży on wszelkich starań, by te abstrakcyjne zarzuty przyjęły bardziej konkretny charakter, jeśli są ku temu podstawy faktyczne.
***
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, co kieruje Panem Premierem, gdy na arenie międzynarodowej, w sposób bliski pomówieniu, regularnie uderza Pan w filar państwowości, jakim są niezawisłe sądy, oskarżając sędziów bez wyjątków (bo przecież ich Pan nie uczynił) o powszechną korupcję, upadek etyczny, przydzielanie spraw poza kolejnością, rozdawanie przywilejów sędziowskich według klucza znajomości. To już nie jest krytyka, to destrukcja.
Czy istotnie uważa Pan Premier, że tego rodzaju niepoparte konkretami insynuacje pozostają bez wpływu na bezpieczeństwo państwa? Nie ma przecież żadnej przesady w stwierdzeniu, że autorytet rozstrzygnięcia sądowego to istotny element budowania zaufania do państwa i jego struktur.
Jako osoba piastująca do niedawna wysokie stanowiska w sektorze bankowym z pewnością zdaje sobie Pan Premier sprawę z wagi i doniosłości, chociażby dla pewności obrotu gospodarczego, wydawanych przez sądy rozstrzygnięć, których wykonanie zależy również od ich autorytetu. Takimi wypowiedziami ów autorytet jest niszczony, a jego odbudowa będzie wymagała wielu lat.
***
Szanowny Panie Premierze,
jako niewątpliwy państwowiec z pewnością dostrzega Pan granice, które w walce politycznej wyznacza dbałość o stabilność państwa oraz troska o niezachwiane funkcjonowanie jego organów, i to ponad podziałami politycznymi. Sądząc po odzewie opinii międzynarodowej, wzmiankowana wyżej krytyka w duchu niszczenia wymiaru sprawiedliwości nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.Natomiast nie ma wątpliwości, że słowa, które padły poza granicami kraju, właśnie w Polsce będą miały najdalej idące konsekwencje. W imię czego? Doraźnej walki politycznej, w której razy rozdaje się na ślepo bez refleksji nad konsekwencjami.
Nie śmiem oczekiwać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania: po co?, w imię czego?, czy jest jeszcze jakaś granica? Jeśli natomiast chciałby Pan Premier zapoznać się z realnymi problemami sądowego wymiaru sprawiedliwości, pozwalam sobie zaprosić Szanownego Pana do tak bliskiego jego sercu Wrocławia, do sądu, gdzie orzekam wraz z wieloma oddanymi swej pracy sędziami, którzy swe stanowiska objęli w wolnej Polsce.
* sędzia Piotr Mgłosiek
Sąd Rejonowy we Wrocławiu VII Wydział Karny
[Za GW]