Jacek Lepiarz
Nowy polski rząd uważa demokratyczne Niemcy za sojusznika i nie miałby nic przeciwko temu, aby żołnierze Bundeswehry stacjonowali w Polsce zabezpieczając terytorium NATO – uważa szef MSZ Radosław Sikorski.
- Niemieccy oficerowie już u nas (w Polsce) działają w kilku placówkach NATO, w moim mieście rodzinnym Bydgoszczy, a także w Szczecinie. Po tym, jak rosyjskie rakiety spadły w pobliżu granicy, rozlokowaliśmy czasowo niemieckie baterie Patriot w celu zabezpieczenia granicy wschodniej – powiedział Sikorski w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla wiodącego szwajcarskiego dziennika opiniotwórczego „Neue Zuercher Zeitung”. .
Odnosząc się do wywołanej przez rząd PiS dyskusji o celowości rozlokowania w Polsce niemieckiego systemu obrony przeciwrakietowej, Sikorski odpowiedział: - Polska miała w tym czasie rząd nacjonalistyczny. My skończyliśmy z demonizowaniem demokratycznych Niemiec. Dla nacjonalistów jest to kontrowersyjny temat, ale nie dla nas. Niemcy są naszym sojusznikiem, cieszymy się z sojuszniczej kooperacji dla zabezpieczenia terytorium NATO. Dlatego – niemieccy żołnierze byliby u nas mile widziani” – wyjaśnił szef polskiej dyplomacji.
Wkład Niemiec w obronę jako forma zadośćuczynienia
- Reparacje mają wymiar nie tylko prawny, ale także etyczny i polityczny. Jeśli chodzi o ten ostatni aspekt, niedawno w Berlinie zachęciłem niemiecki rząd do kreatywnego zastanowienia się nad tym, jak Niemcy mogłyby okazać w formie materialnej, że żałują za zachowanie ich wojska w Polsce podczas II wojny światowej – kontynuował Sikorski.
Jego zdaniem wkład Niemiec we wspólną obronę obu krajów mógłby być częścią takiego kreatywnego rozwiązania. Jak dodał, rozmieszczone w okręgu królewieckim rosyjskie rakiety z głowicami nuklearnymi zagrażają w równym stopniu i Polsce i Niemcom.
Sikorski przypomniał, że Polska ostrzegała Niemcy przed budową gazociągu Nord Stream tłumacząc, że jest to projekt geopolityczny, a Putin jest zabójcą i ma poważne plany wobec Ukrainy. „Niemcy nie podzielały jednak polskiego stanowiska” – zauważył krytycznie szef MSZ. - Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Olaf Scholz wygłosił ważne przemówienie. Mam nadzieję, że pieniądze, które oddał do dyspozycji, przeznaczy na modernizację armii – powiedział.
Europejskie siły szybkiego reagowania priorytetem
Pytany o stanowisko Polski wobec pomysłu zbudowania europejskiego potencjału atomowego, Sikorski odpowiedział:
– Prezydent Francji Emmanuel Macron wypowiedział się w tym duchu. Myślę, że nie zaszkodzi, jeśli spróbujemy wyjaśnić, co dokładnie ma na myśli.
- Powoli – zareagował minister na pytanie, czy zgodziłby się na składowanie europejskiej broni atomowej na terytorium Polski. -Jestem wielkim zwolennikiem wspólnej obrony europejskiej, ale tak daleko jeszcze nie jesteśmy. Dopiero powstaje europejski budżet obronny. A Niemcy wzbraniają się przed jego rozszerzeniem - wyjaśnił. Sikorski podkreślił, że zadaniem priorytetowym jest stworzenie wojsk szybkiego reagowania, gotowych do użycia w przypadku, gdyby Amerykanie byli w tym czasie zajęci innym konfliktem.
Wypowiedzi Trumpa inspiracją do dyskusji
Zdaniem Sikorskiego niedawne wypowiedzi Donalda Trumpa, w których sugerował, że Ameryka nie będzie bronić krajów wydających zbyt mało pieniędzy na wojsko, powinny być „inspiracją do poważnej dyskusji o europejskiej obronie i do zwiększenia funduszy na ten cel”. - Słowa Trumpa są ostatnim ostrzeżeniem. Co musi się jeszcze wydarzyć? Wkroczenie rosyjskich wojsk? – pytał szef polskiej dyplomacji. Sikorski przyznał, że jest zaniepokojony działaniami Trumpa, który doprowadził do zablokowania przez Izbę Reprezentantów pomocy dla Ukrainy.
-Jeżeli pozwolimy na to, by Putin został nagrodzony za swoją agresję i stworzył precedens, że można siłą zmieniać granice państw, to będziemy musieli zrewidować nauki płynące z obu wojen światowych - ostrzegł na zakończenie wywiadu Radosław Sikorski.
REDAKCJA POLECA