Śmiech podnosi dobry cholesterol (HDL), obniża wskaźniki zapalenia we krwi i tym samym ryzyko zwapnienia naczyń. Serdeczny śmiech obniża ciśnienie krwi. I działa przeciwstarzeniowo, a nawet… lekko odchudza. Tymczasem z analizy SW Research 2020 r. wynika, że aż 30 proc. Polaków z wiekiem coraz rzadziej się uśmiecha, a 20 proc. nie robi tego tak często, jakby chciało, czy wręcz się powstrzymuje. Powód? M.in. zaniedbane zęby.
Ludzkie oko dostrzega uśmiech z odległości 100 metrów. Uśmiechając się, wysyłamy światu sygnał, że jesteśmy otwarci, mamy pokojowe zamiary. Wpływa on pozytywnie na wizerunek osobisty i to, jak odbierają nas inni, a także jak się w naszym towarzystwie czują. Jest zaraźliwy, a sam widok uśmiechu uruchamia do pracy wegetatywny układ nerwowy: kiedy widzimy radosną twarz, sami zaczynamy się uśmiechać, a to wywołuje wyrzut endorfin do mózgu i poprawia nastrój. Co więcej, humor i rozbawienie sprzyjają kreatywnemu myśleniu i nastawieniu na rozwiązania. W jednym z eksperymentów psychologicznych dowiedziono, że osoby, które oglądały śmieszny skecz, nie uległy fiksacji poznawczej i znacznie lepiej poradziły sobie z zadaniem wymagającym myślenia poza schematem – przytwierdzeniem zapalonej świeczki do tablicy korkowej przy użyciu pudełka zapałek i pudełka pinezek.
Uśmiech jak lekarstwo
Uśmiech to najbardziej uniwersalny język. Poprawia krążenie krwi, stymuluje układ odpornościowy, zwiększając produkcję przeciwciał. Tym samym może przyspieszyć rekonwalescencję. Ponadto zmniejsza wydzielania hormonów stresu (adrenaliny i kortyzolu). W czasie śmiania się wyzwalamy endorfiny (tzw. hormony szczęścia), a te pozwalają zapomnieć na chwilę o bólu. Śmiejąc się, zapominamy o stresie, gniewie, poczuciu winy. Wystarczy podnieść kąciki ust do góry i już czuje się zmiany emocjonalne. Rośnie pewność siebie i dobre samopoczucie.
Ale dopiero prawdziwy napad śmiechu czyni cuda. To ogromna praca dla oskrzeli, w której bierze udział około 100 mięśni. Niemiecki psycholog i prezes „HumourCare Niemcy” dr Michael Titze zwraca uwagę, że w czasie śmiechu oddychamy głębiej i dłużej, aktywujemy mięśnie klatki piersiowej, przepony i duże mięśnie. To zaś umożliwia lepszą wymianę gazów w płucach i podnosi wydajność oddychania. Ponadto śmiech „masuje” przeponę i jelita, co dobrze wpływa na trawienie. Aktywuje też mięśnie gładkie, oskrzela poszerzają się, a to poprawia wentylację płuc. W dodatku minuta głośnego śmiechu „do rozpuku” to szybkie pozbycie się 10 -12 kalorii. Jeśli więc zdecydujemy się na oglądanie śmiesznego filmu, który trwa około 1,5 godziny, stracimy ok. 300 kalorii. Uśmiech szczery powoduje charakterystyczne zmarszczki w kącikach oczu, czyli kurze łapki.
Śmiech pomaga również walczyć z tzw. chorobami psychosomatycznymi, a więc związanymi ze stresem, takimi jak np.: migreny, astma, bezsenność czy wrzody żołądka. Poprawia koncentrację, pamięć i uwagę, a to za sprawą zwiększonego wydzielania adrenaliny. Minuta śmiechu jest równoważna 45 minutom relaksu. Dwie minuty śmiechu są tak zdrowe dla ciała i ducha jak 20 minut biegu.
Getologia - badania śmiechu – udowodniła, że śmiech jest lekarstwem. Podnosi dobry cholesterol (HDL), obniża wskaźniki zapalenia we krwi i tym samym ryzyko zwapnienia naczyń. Serdeczny śmiech obniża ciśnienie krwi. I działa przeciwstarzeniowo.
Doktor Janusz Korczak mawiał: „Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”. Dzieci śmieją się, według badań, 400 razy dziennie - my dorośli tylko 15 razy - o wiele za rzadko, bo dziesięć minut śmiechu przynosi taki sam efekt relaksacyjny jak dwugodzinny odpoczynek.
Nic dziwnego, że terapia śmiechem stała się powszechną praktyką w oddziałach szpitalnych, gdzie leczy się choroby przewlekłe, zwłaszcza w oddziałach onkologicznych, neurologicznych, kardiologicznych i rehabilitacyjnych.
Naprawdę leczy
O tym, że śmiech naprawdę leczy, przekonuje niezwykły przypadek Normana Cousin'a, redaktora „Saturday Review”, dyplomaty, redaktora i autora „Anatomy of an Illness as Perceived by the Patient” (red. „Anatomia choroby: postrzegana przez pacjenta”) - to najlepiej sprzedający się klasyk Normana Cousinsa napisany z perspektywy pacjenta, który współpracując z lekarzem, wykorzystywał humor, by zwiększyć zdolności organizmu do leczenia. Lekarz pomógł pacjentowi wykorzystać własne moce: śmiech, odwagę i wytrwałość. Pacjenta zaś mobilizował naturalne zasoby organizmu, udowadniając, jak skutecznym narzędziem leczniczym może być umysł). Cousin w połowie lat 60 zachorował na chroniczną chorobę kręgosłupa. Powiedziano mu, że niedługo umrze. Opuścił szpital, gdy był prawie całkowicie sparaliżowany i udowodnił, że śmiech ma działanie przeciwzapalne. Przestał przyjmować leki, otoczył się tym, co go rozśmieszało, oglądał stare filmy jak „Flip i Flap”, czytał książki i komiksy z dzieciństwa i myślał pozytywnie. Żył jeszcze 26 lat, zamiast umrzeć, jak przewidywali lekarze.
Serdeczny śmiech:
• rozluźnia mięśnie,
• uwalnia emocje,
• odpręża przewód trawienny,
• uwalnia hormony szczęścia,
• podnosi pewność siebie i poprawia samopoczucie.
Śmiech w badaniach
W roku 2001 Lee Berk z Centrum Neuroimmunologii Uniwersytetu Loma Linda w Kalifornii udowodnili, że nikt nie jest w stanie się uśmiechać i dalej się złościć. Poprosił 22 osoby, aby w wymuszony sposób śmiały się albo złościły. Gdy badani „złościli się”, nie zmieniał się ich nastrój. Natomiast nawet wymuszony śmiech lub uśmiechanie się poprawiało nastrój.
Z kolei zespół badaczy-psychologów z Wisconsin i Belfastu pod przewodnictwem Jareda Martina wyróżnił trzy rodzaje uśmiechu:
- nagradzający, jak np. pobudzenie ścieżek dopaminowych w mózgach matek obserwujących uśmiech swoich nowonarodzonych dzieci,
- afiliacyjny, bez dużego natężenia emocjonalnego poprzez modulację głosu daje się obserwatorowi wrażenie uległości i podporządkowania; kojarzony z podejmowaniem prób manipulowania obserwatorem, lecz w rzeczywistości ten rodzaj uśmiechu otwiera na współpracę i pozytywne kontakty międzyludzkie.
- dominacyjny z charakterystycznym odchyleniem głowy, może wskazywać na poczucie wyższości i zdystansowanie; jednocześnie może redukować prawdopodobieństwo wystąpienia zachowań agresywnych.
Zespół Jareda Martina zwrócił też uwagę na różnice kulturowe w odbiorze śmiechu. Głośny, egzaltowany, doniosły jest źle odbierany w krajach azjatyckich. W Japonii czy Indonezji, a więc w krajach homogenicznych istotną rolę odgrywa uśmiech dominacyjny, wpływający na ustalanie hierarchii społecznej. W USA czy Nowej Zelandii, a więc w krajach heterogenicznych, bardziej akceptowany jest uśmiech afiliacyjny, ważny dla tworzenia więzi społecznych.
Popularność terapii śmiechem
W świetle doniesień naukowych nie dziwi fakt, że rośnie popularność wszelkiego rodzaju seminariów śmiechu, dobrze ma się joga śmiechu i terapie śmiechu.
Twórcą jogi śmiechu jest lekarz medycyny dr Madan Kataria. To nic innego jak zestaw ćwiczeń, prostych technik oddechowych i relaksacyjnych, których celem jest wywołanie śmiechu bez konkretnego powodu. Ćwiczenia takie odbywają się w grupach, w atmosferze dziecięcej zabawy. Śmiech wywoływany jest sztucznie, ale często zamienia się w spontaniczny i zaraźliwy. Jeśli nawet do tego nie dojdzie, joga śmiechu opiera się na przekonaniu, że śmiech wywoływany zapewnia takie same psychologiczne i fizjologiczne korzyści, jak śmiech spontaniczny.
Smutny jak Polak
Pomimo wagi uśmiechu w codziennym życiu aż 20 proc. badanych przez SW Research Polaków stwierdziło, że nie uśmiecha się tak często, jakby chciało, a wręcz zdarza się, że się od uśmiechu powstrzymują.
Przyczyny braku uśmiechu u Polaków:
- brak powodów do radości
- wstyd wynikający z problemów z uzębieniem.
Co trzeci badany wskazał, że niechęć do szerokiego uśmiechu związana jest ze stanem zębów. Aż 13 proc. ankietowanych przyznało, że to wyzwania w tym obszarze jako główny powód. Badania Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego potwierdzają, że może być to istotna przyczyna, która sprawia, że Polacy się nie uśmiechają. Aż 98 proc. rodaków ma problemy z zębami i przyzębiem, a co drugiej osobie brakuje przynajmniej jednego zęba.
Najnowszy Narodowy Test Zdrowia Polaków z 2022 roku dowodzi, że Polacy są na bakier z profilaktyką oraz regularnymi przeglądami stanu swojego uzębienia. Zaledwie 37 proc. badanych odbyło konsultację dentystyczną w ciągu ostatniego pół roku.
kurier PAP