Dariusz Stokwiszewski
„Grób Nieznanego Żołnierza” ustąpić będzie musiał miejsca „bardziej odpowiednim, bo znacząco głębiej patriotycznym”, obiektom artystyczno – martyrologicznym narodu polskiego
Jak donoszą media, za niespełna miesiąc - 10 kwietnia 2018 r. - ma być gotowy pomnik upamiętniający wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej. Prawdopodobnie z chwilą jego odsłonięcia zakończą się także miesięcznice w formie, jaka obowiązywała dotąd, co nie przesądza, wg mnie, jeszcze niczego, bo „partyjna wyobraźnia” jest nieskończona.
Na pytania dziennikarzy o pomnik byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego (i chyba też jego małżonki) polityk PiS Jacek Sasin odparł, że ze względów technicznych będzie on nieco później. Pomnik ma być bowiem wykonany z brązu i zapewne (wg mnie) będzie monumentalny. Oba pomniki staną w eksponowanych miejscach na Pl. Piłsudskiego w Warszawie i według mnie, staną się głównym punktem, podczas obchodów wszystkich uroczystości państwowych.
„Grób Nieznanego Żołnierza” ustąpić będzie musiał miejsca „bardziej odpowiednim, bo znacząco głębiej patriotycznym”, obiektom artystyczno – martyrologicznym narodu polskiego.
Myślę sobie, że odsłonięcie pomnika byłego prezydenta, przygotowywane na dzień 100. Rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, odbędzie się z „pompą” godną takiego wydarzenia. Plac, który od niedawna stał się, na mocy decyzji wojewody z PiS, własnością skarbu państwa przeszedł bezpośrednio we władanie partii; „jedynie słusznej i wiodącej siły narodu”, dodam. Rzecz dotąd niesłychana w historii RP; nawet w czasach PRL władze się „nie wygłupiały” do tego stopnia.
Mamy zatem kolejną kość niezgody w relacjach władzy z narodem i samorządem, gdyż znakomita większość Polaków, w tym zwłaszcza warszawiaków nie życzy sobie tego, co bez ich zgody się stało z w/w placem, będącym specyficznym miejscem pamięci narodu polskiego i jego ofiary krwi i życia.
Oczywiście uważam, że błędem jest „mieszanie” obiektów zabytkowych, związanych z walką Polaków o wolność i niezależność na przestrzeni wieków, z „instalacjami”, które, choć ważne i odnoszące się do naszych uczuć, niekoniecznie (jak w tym przypadku) są związane z walką zbrojną narodu, a więc winny znaleźć inne, godne uczczenia miejsce, które byłoby mniej kontrowersyjne.
Rodzi się pytanie o to, dlaczego Jarosław Kaczyński i PiS tak bardzo zabiegają o to, aby owe pomniki znalazły się w każdym miejscu w Polsce?! Pytanie to wydaje się, dla mnie przynajmniej, figurą czysto retoryczną. Istotą rzeczy jest bowiem megalomania jednego człowieka, który chciałby swoje (bo brata bliźniaka) oblicze nieustannie oglądać. I nie jest dla niego ważne to, że pomniki te w znakomitej większości nawet nie przypominają nieżyjącego prezydenta, a przeciwnie wręcz karykaturyzują jego postać. Liczy się, myślę ilość, a nie jakość. A szkoda, bo łatwo jest przekroczyć granicę pomiędzy powagą oraz śmiesznością.
Upolitycznianie wszystkiego jest charakterystyczną cechą PiS, ale idąc dalej, można też stwierdzić, że każdej władzy autorytarnej. W takim właśnie kierunku zmierzają rządy partii Kaczyńskiego.
Wiele granic już przekroczyli obecnie rządzący, ale nie to jest najgorsze (przynajmniej dla nich, bo dla nas i Polski „niezdrowe” jest bardzo). Najbardziej szkodliwe dla każdej władzy i formacji politycznej jest coś zupełnie innego - popadanie w śmieszność!
Władza, która staje się groteskową karykaturą reżimu politycznego, musi prędzej albo później upaść i to w warunkach nieprzynoszących chluby. Śmieszność „zabija” to, co miało być w założeniach wielkie, a staje się zwykle w takich przypadkach żałosne!
Dariusz Stokwiszewski