Roman Giertych
W każdej bajce jest jakiś morał. I w tej też jest. Brzmi on tak. Nie masz strzelby, to nie idź na niedźwiedzia. Bo cię zeżre.
Pewnego razu, w dalekiej Grenlandii grupa Eskimosów postanowiła zapolować na białego niedźwiedzia.
Przez całą zimę w czarne, polarne noce, przy świetle zorzy polarnej naradzali się jak będą polować. Zwołali zgromadzenie wioski i ogłosili, że skończą się czasy niedźwiedzia, bo oni go złapią, zabiją, a skórę wygarbują.
Szykowali łuki, noże, dzidy i oszczepy, a opowieściom wygłaszanym przy świetle lampki łojowej końca nie było. Na czele wyprawy stała dzielna Eskimoska, która wprawdzie nie została wybrana na królową igloo, ale bardzo chciała niedźwiedzia dopaść, bo marzyła o jego białej skórze. Od tego marzenia taką dostała obsesję, że budziła się i zasypiała z imieniem niedźwiedzia na ustach. Na dowód swych dzielnych zamiarów jak tylko zaczęła się wiosna Eskimosi poszczuli nawet psami małego niedźwiadka.
Gdy przygotowali już wyprawę, to postanowili niedźwiedzia zwabić w pułapkę i położyli kawał mięsa w wykopanym dole. Czekali, czekali i nie mogli się doczekać. Aż pewnego razu niedźwiedź przybył. Mięso z pułapki zjadł, a Eskimosów pożarł. Dzielna Eskimoska walczyła do końca, ale i ona podzieliła los strawionych towarzyszy.
W każdej bajce jest jakiś morał. I w tej też jest. Brzmi on tak. Nie masz strzelby, to nie idź na niedźwiedzia. Bo cię zeżre.
Roman Giertych