Na rekację Zbigniewa Ziobry odnoszącą się do wywiadu udzielonego tygodnikowi "Do Rzeczy" przez Prezydenta Andrzeja Dudę, a dotyczącego relacji między Prezydentem a Ministrem Sprawiedliwości, nie trzeba było długo czekać.
- Mnie też doradcy skłaniali do złych decyzji - mówił Ziobro, mając na myśli swoje odejście z Prawa i Sprawiedliwości w 2011 roku. Ten moment w wywiadzie dla "Do Rzeczy" wypomniał mu Andrzej Duda, nazywając go "zdradą".
Minister jest pewien, że te "cyniczne" słowa prezydenta były mu podyktowane przez doradców. - Radzę prezydentowi, jako koledze z dawnych lat - któremu bardziej ja pomogłem niż on mnie - by miał doradców, którzy będą mieli natchnienie od Ducha Św, a nie od PR-owców kierowanych własnymi pobudkami - powiedział Zbigniew Ziobro.
Ziobro podkreślił, że cynizm jest obecny w polityce, ale prezydent zapomina, że jedyne co się liczy to skuteczność. - Jeśli ktoś tak oficjalnie przeczy faktom, to niekoniecznie jest skuteczny - skomentował Ziobro. Podkreślił, że Andrzej Duda na każdym kroku stara się być uważany za wiarygodnego polityka, a takie słowa - jak te w wywiadzie dla "Do Rzeczy" - mu w tym nie pomagają.
- Różne były między nami relacje, ale gdy potrzebował wsparcia ws. zaostrzenia kar dla pedofilów, to ja odstąpiłem mu gotowy projekt ministerstwa - powiedział Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że "ma pozytywny stosunek do prezydenta", nawet pomimo "tych słów i tego wszystkiego".
- Nie mam żadnych zobowiązań wobec Andrzej Dudy, a odwrotnie było - mówił dalej Ziobro. Przypomniał, że jego stanowiska nie jest zależne od decyzji prezydenta, ale sam Duda ma powody, aby być mu wdzięcznym. - Miałem wpływ na to, że był kiedyś wiceministrem sprawiedliwości (...). Kilkakrotnie przekonywałem Lecha Kaczyńskiego, aby przyjąć Andrzeja Dudę do kancelarii prezydenta - wspominał Ziobro na antenie TVP1.