Szukaj w serwisie

×
15 marca 2020

Zamknięte granice

Wojciech Szymański

Wjazd samochodem do Polski z Niemiec zajmuje nawet kilka godzin. Słubice stały się bramą do kraju dla niezmotoryzowanych polskich turystów.

Przejście graniczne w Kostrzynie nad Odrą. Fot. dw.de

Mieszkańcy Frankfurtu nad Odrą, połączonego mostem granicznym z polskimi Słubicami, są przyzwyczajeni do obecności w swoim mieście Polaków i wielu innych obcokrajowców. W mieście działa Uniwersytet Europejski, a do Polski idzie się raptem kilka minut. Tym razem ze zdziwieniem obserwują ludzi w centrum swojego miasta, podążających w stronę mostu na Odrze. Wyglądają inaczej niż zwykle. Ciągną wielkie walizy na kółkach, dźwigają narty, z plecaków zwisają podróżne poduszki, znane z lotniskowych sklepów. Inni niosą papierowe torby ekskluzywnych butików. Napisy Dubai, New York, London zdradzają, że nie wracają z zakupów w lokalnym centrum handlowym.

– Nigdy nie sądziłem, że będę wracał z Hawany do Warszawy przez Słubice – mówi mężczyzna, po czterdziestce, wypisujący na kolanie kartę pasażera. Innej drogi nie ma. Grupa, z którą był na Kubie, zamiast w Warszawie wylądowała w Berlinie. Stamtąd pociągiem przedostała się do Frankfurtu nad Odrą, aby potem dotrzeć do domu w stolicy.

– Nie rozumiem, dlaczego zawieszono wszystkie loty, ale też połączenia kolejowe z Polską – skarży się inny.

Dla osób bez samochodu, które znalazły się w Niemczech, Słubice stały się jedną z niewielu bram wjazdowych do Polski.

Kontrole na przejściu granicznym Frankfurt-Słubice. Fot. dw.de

Na moście granicznym ustawia się coraz dłuższa kolejka Polaków wracających do kraju z całego świata. Słychać narzekania na brak informacji.

– Na przygotowane przez władze infolinie, nie dało się dodzwonić z zagranicy. Nikt nie wiedział co ma robić – mówią.

Większość wie już, że najbliższe dwa tygodnie trzeba będzie spędzić w domowej kwarantannie.

– Na szczęście mogę pracować z domu – mówi młody mężczyzna wracający ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przed chwilą zmierzono mu temperaturę. – Jest OK, proszę dalej – mówi funkcjonariusz w ochronnym kombinezonie i masce.

Nie wszyscy rozumieją, co się dzieje. Grupka Ukraińców, w tym małe dziecko, stoi zdezorientowana przed prowizorycznym posterunkiem polskiej Straży Granicznej. Nerwowo telefonują. Na moście wieje lodowaty wiatr. Myśleli, że przejadą tranzytem przez Polskę na Ukrainę, ale pogranicznicy ich nie wpuszczają. Zrezygnowani odchodzą w stronę Frankfurtu. Będą szukać pomocy w swojej ambasadzie. Gdzie spędzą najbliższą noc? Nie wiedzą.

Kontrole na przejściu granicznym Frankfurt-Słubice. Fot. dw.de

Kilkadziesiąt kilometrów dalej na północ. Przejście graniczne Kuestrin – Kostrzyń nad Odrą. Wysłużony most graniczny tarasują od dziś zapory i znak zakazu wjazdu. Na polskim brzegu w busie ogrzewają się polscy pogranicznicy. Zza zakrętu wyjeżdża czarne kombi, zatrzymuje się tuż przed mostem. Dwóch Niemców nie wie, czemu nie ma przejazdu. Chcieli kupić w Kostrzynie papierosy. Zawracają. Za chwilę podjeżdża drugi samochód, starsze małżeństwo z Berlina. Planowali zakupy w Polsce. - Nie tym razem – rzuca niemiecki policjant, patrolujący okolice.

Na pobliskim parkingu stoi minibus na litewskich numerach rejestracyjnych. Pasażerowie wyglądają na zmęczonych, widać, że są w podróży od wielu godzin. Liczyli, że w Kostrzynie uda się im wjechać do Polski i wrócić do kraju. – I co teraz? – pytam. – A kto to wie – mówi kierowca. Pasażerowie nerwowo piszą coś na smartfonach. Bus odjeżdża z powrotem w stronę Berlina.

Przejścia graniczne w Kostrzynie i Słubicach, tak jak inne mniejsze przejścia na granicy polsko-niemieckiej, zostały zamknięte dla ruchu samochodowego. Otwarte są tylko te większe, na głównych trasach. Tam obcokrajowcy też nie mogą przekraczać granicy z Polską. Wyjątkiem są ci, którzy mają w Polsce stałą pracę, meldunek albo rodzinę.

Kontrola sanitarna i dokumentów jest czasochłonna. Na niemieckiej autostradzie A12 prowadzącej do przejścia w Świecku tworzą się długie korki. W niedziele kierowcy czekali tam nawet pięć godzin. Jeszcze gorzej było na autostradzie A4, gdzie trzeba było czekać nawet 7 godzin – podaje Straż Graniczna. Nieco mniejszy ruch panuje na przejściach w Kołbaskowie i Olszynie.

Kontrole na granicach będą obowiązywać na razie przez 10 dni. Jeśli zagrożenie epidemiologiczne się nie zmniejszy, rząd będzie mógł przedłużyć je o kolejne 20 dni.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję