Szukaj w serwisie

×
11 maja 2019

Wyścig o najważniejsze stanowiska w Unii wystartował

Zaczyna się wielka gra o najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej. Donald Tusk chce doprowadzić do wyboru nowego kierownictwa UE już w drugiej połowie czerwca. Pożądani są przedstawiciele z Europy Środkowo-Wschodniej.

Szefowie: KE Jean-Claude Juncker i Rady Europejskiej Donald Tusk. Fot. Źródło: dw.de

Kadencja szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera kończy się w ostatnim dniu października, a przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska o miesiąc później. Jednak Tusk na czwartkowym szczycie w Sybinie zapowiedział, że chce już w czerwcu doprowadzić do wskazania następców. Wyścig oficjalnie wystartuje 28 maja (dwa dni po eurowyborach) na spotkaniu przywódców UE w Brukseli, już teraz jednak zaczynają się pierwsze przymiarki w zakulisowych rozmowach.

Pierwsza decyzja powinna dotyczyć następcy Junckera. Unijne międzynarodówki wystawiły w eurowyborach swych „głównych kandydatów” (nazywanych w Brukseli z niemiecka „Spitzenkandidatami”) i przekonują, że eurowyborczy głos na centroprawicową Europejską Partię Ludową (czyli w Niemczech na kandydata CDU/CSU, a w Polsce na kandydata PO lub PSL) jest głosem na bawarskiego chadeka Manfreda Webera jako nowego szefa Komisji Europejskiej. A głos na centrolewicę (np. na niemieckich lub polskich socjaldemokratów) ma być zarazem poparciem kandydatury Fransa Timmermansa jako następcy Junckera.

Manfred Weber i Frans Timmermans. Fot. Źródło: dw.de

I choć sondaże przewidują, że po eurowyborach największy klub w Parlamencie Europejskim zapewne znów powinna utworzyć centroprawica, to spekulacje co do „Spitzenkandidatów” są nadzwyczaj niepewne a stanowisko dla Webera i tak pod wielkim znakiem zapytania.

Szanse Webera

Przeszkodą do objęcia stanowisja szefa Komisji Europejskie przez Webera może okazać się arytmetyka – do uzyskania ponad połowy głosów w 751-osobowym europarlamencie, Europejska Partia Ludowa będzie musiała stworzyć koalicję z dwiema-trzema innymi międzynarodówkami (w tym prawie na pewno z centrolewicą). A te wcale nie muszą zgodzić się na Webera. Zwłaszcza, gdyby europosłowie Fideszu odmówili mu poparcia (na co wskazują ostatnie deklaracje Orbana), a centrolewicy udało się przeciągnąć do swej frakcji grecką Syrizę, to te dwa główne kluby (centroprawica Webera i centrolewica Timmermansa) miałyby - wedle ostatnich prognoz, mniej więcej podobną liczbę głosów (po około 155 europosłów).

Znacznie większym kłopotem Webera jest niechęć wielu krajów Unii do samego pomysłu „Spitzenkandidatów”, który nie wynika wprost z unijnego prawa, a zdaniem części prawników Rady UE jest wręcz sprzeczny z Traktatem o UE. Ten zaś stanowi, że „uwzględniając wybory do Parlamentu Europejskiego i po przeprowadzeniu stosownych konsultacji, Rada Europejska przedstawia kandydata europarlamentowi, a ten wybiera go większością głosów”.

Następca Junckera (który sam był Spitzenkandidatem w 2014 r.) musi być zatem zatwierdzony zarówno przez europarlament, jak i przez przywódców UE w Radzie Europejskiej. Jednak zdaniem m.in. francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona to Rada Europejska musi mieć inicjatywę co do nazwisk.

Macron zatopi Spitzenkandidata?

– Wolę decyzję podjętą przez przywódców krajów Unii, którzy mają legitymizację jako premierzy lub prezydenci swych krajów, niż decyzję szefów partii politycznych, którzy nie mają legitymizacji na poziomie unijnym – powiedział Macron w Sybinie.

Grecki premier Aleksis Tsipras przekonywał, że następca Junckera powinien opowiadać się za Unią „solidarną, socjalną i społecznie spójną”, a zatem nie może nim zostać Weber.

– Zapytajcie moich wyborców! Nie mają pojęcia o żadnych „Spitzenkandidatach” – mówił z kolei luksemburski premier Xavier Bettel przeciwny kandydaturze Webera. Natomiast swe poparcie dla Bawarczyka ponownie zadeklarowała Angela Merkel.

Dla sporej części krajów Unii szczyt z 28 maja będzie próbą przekreślenia całej politycznej konstrukcji ze „Spitzenkandidatami”, czyli próbą błyskawicznego odebrania inicjatywy europarlamentowi (nim ten ukonstytuuje się po wyborach), by to Rada Europejska wskazała następcę Junckera i dopiero potem przekonywała europosłów do jego poparcia.

Kogo mogą wskazać przywódcy krajów Unii?

Francuzi otwarcie rozważają promowanie Michela Barniera, który jest od tygodni głównym bohaterem brukselskich spekulacji. Obecnie jest negocjatorem UE ds. brexitu, który z tego powodu regularnie odwiedzał wszystkie kraje Unii, gdzie dał się poznać wszystkim rządom i zdobył ich dość powszechne zaufanie (także w Warszawie).

Michel Barnier. Fot. Źródło: dw.de

O ile Weber nie ma żadnego doświadczenia we władzy wykonawczej, to centroprawicowy Barnier był przez kilka lat francuskim ministrem (m.in. MSZ) i łącznie przez blisko 10 lat komisarzem UE. – Nic nie jest pewne. Barnier ma już ponad 68 lat, więc wybieranie go na pięcioletnią i trudną kadencję nie jest zupełnie oczywiste – tłumaczy nam zachodni dyplomata w Brukseli.

Barnier słabo skrywa swe ambicje, choć jeszcze oficjalnie ich nie potwierdził w przeciwieństwie do – mającej też niemałe szanse - liberałki Dunki Margrethe Vestager, która obecnie jest komisarzem UE ds. konkurencji. Jej ewentualna nominacja będzie mocno uwarunkowana od nowego rządu w Kopenhadze, który wyłoni się po czerwcowych wyborach w Danii.

Margrethe Vestager. Fot. Źródło: dw.de

Berlin stawia na kogoś z Europy środkowej

Jak wynika z naszych rozmów w Brukseli, m.in. Niemcy są dość zdeterminowane, by w nowym rozdaniu zachować równowagę geograficzną wschód-zachód, czyli na jedno z kluczowych stanowisk wyznaczyć polityka z Europy środkowo-wschodniej (teraz taką równowagę zapewnia Tusk).

Pojawia się jednak pytanie, kogo? Obecne brukselskie przymiarki dotyczą prezydent Litwy. – Dalia Grybauskaite jako następczyni Tuska jednocześnie rozwiązałaby i sprawę równowagi geograficznej, i parytetu płci – przekonuje nas trzech różnych dyplomatów z Europy zachodniej.

Dalia Grybauskaite, tu w rozmowie z Donaldem Tuskiem. Fot Źródło: dw.de

Grybauskaite (byłą komisarz UE, której prezydencka kadencja kończy się w lipcu), już od kilku lat regularnie wymieniano w brukselskich spekulacjach co do najwyższych stanowisk. Zarzucano jej jednak nazbyt "jastrzębi" stosunek do Rosji. – To do przeżycia. Tusk też nie jeździ do Moskwy – mówi dyplomata jednego ze „starych krajów” UE.

Z kolei holenderski premier Mark Rutte od dawna zaprzecza pogłoskom, by to on miał zastąpić Tuska. W Hadze słychać nawet głosy, że Rutte jako „znany pracoholik nie mógłby się spełnić w Radzie Europejskiej”. – On chyba naprawdę nie chce. Jeśli jednak pojawiłyby się mocne naciski ze strony Merkel i Macrona… – mówi jeden z urzędników UE.

W Unii długo panował zwyczaj, by w sprawie najwyższych posad szukać konsensusu. Reguła ta została złamana już w 2014 r., gdy Junckera wybrano przy oficjalnym sprzeciwie Viktora Orbana oraz Davida Camerona. W sprawie Mogherini nie przeprowadzono formalnego głosowania, ale o swym niezadowoleniu poinformowała Grybauskaite (chodziło o stosunek Włoszki do Rosji). – Nie będę uchylał się od poddania kandydatur pod głosowanie – zapowiedział Tusk w Sybinie, ktory sam został mianowany w 2017 r. na drugą kadencję przy sprzeciwie władz Polski.

W odróżnieniu od politycznych rozgrywek z sierpnia 2014 roku, kiedy przewodniczącym Rady Europejskiej został Donald Tusk, Polska tym razem nie będzie liczyć się w grze o stołki. Rząd PiS może co najwyżej próbować zablokować którąś z kandydatur.

 

REDAKCJA POLECA

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję