Szukaj w serwisie

×
4 października 2017

Wymiar przemocy w czasie niemieckiej okupacji Polski przekracza wszelką wyobraźnię

Wymiar przemocy w czasie niemieckiej okupacji Polski w latach 1939-1944 „przekracza wszelką wyobraźnię, a następstwa terroru są w Polsce odczuwalne do dziś” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ).

1 września 1939, Niemcy wkraczają do Polski (propagandowe zdjęcie pozowane). Fot, Wikipedia

Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) zamieszcza obszerny artykuł niemieckiego historyka dr Jo­chena Boeh­lera – pracownika Kollegium im. Imre Kertésza w Jenie i wykładowcy Sorbony.

Na wstępie Boehler opisuje źródła, do jakich może sięgnąć historyk, który chce zbadać skutki II wojny światowej w Polsce. To m.in. archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, zawierające dokumenty sporządzone po wojnie przez Główną Komisję Badań Zbrodni Niemieckich w Polsce.

- Setki tysięcy stron liczą akta Głównej Komisji, na których w standardowych protokołach niewyobrażalne rzeczy zostały zapisane z biurokratyczną skrupulatnością. Ta ostatnia sprawia – jak zaznacza autor artykułu – że trudno z tych „rzeczowych” i „formalnych” dokumentów wyczytać prawdziwe cierpienie ludzi. Podobnie ma się rzecz z raportami przechowywanymi w Żydowskim Instytucie Historycznym, spisanymi według jednego wzoru – zauważa Boehler. - Dlatego niektóre z wcześniejszych publikacji polskich i żydowskich historyków, którzy przeżyli wojnę, czyta się raczej jak napisane w formie książki tabele śmierci niż jak opowiadania.

Są też wyjątki – wczesne publikacje polskich i żydowskich historyków, którzy przeżyli II wojnę światową. Jedną z nich jest historyczno-prawnicza analiza Mariana Pospieszalskiego – członka Komisji Głównej.

Ofiary i sprawcy

Fot. Źródło: dw.de

- Wymagało czasu, by w Polsce uświadomono sobie nie tylko wymiar, ale i implikacje niemieckich zbrodni wojennych – zauważa historyk z Jeny. Dodając, że obecnie temat ten jest jednym z dobrze zbadanych. Jako przykład wymienia po stronie polskiej m.in. popularno-naukowe opracowania Władysława Bar­to­sz­skiego, a po stronie niemieckiej Mar­tina Bros­z­ata, dyrektora Instytutu Historii Współczesnej w Monachium.

Broszat był do początku lat 90. prawie jedynym ekspertem w tej dziedzinie w Niemczech. Od tego czasu jednak niemieckie uniwersytety odkryły temat dla siebie i prowadzą badania w tym zakresie. Powstałe opracowania mają wspólną cechę – pisze Jochen Boeh­ler – a mianowicie to, że uwzględniają i porównują dostępne po obu stronach źródła, a zatem źródła sprawców i ofiar.

„To, że w Niemczech tak mało wiadomo o linii i następstwach niemieckiej okupacji w Polsce – powodowane jest nie tylko brakiem informacji" – pisze historyk.

Nieznane zbrodnie

„Z nastaniem wojny Polacy stali się w ciągu jednej nocy łatwym łupem” – pisze historyk z Jeny i porównuje I i II wojnę światową.

Z dokumentów Komisji Głównej, ale i niemieckiej armii wynika, że w ciągu niecałych trzech tygodni oddziały Wehr­machtu spaliły ponad 500 miejscowości i miast. W płomieniach ginęły dzieci, ojcowie byli rozstrzeliwani.

„Szok był dlatego tak duży, bo takich zbrodni ze strony niemieckich czy austriackich wojsk nie znano z I wojny światowej” – stwierdza autor, zauważając, że zniszczenie Kalisza w 1914 pozostało tu wyjątkiem.

W czasie II wojny światowej było inaczej. Spustoszenie siały Wehrmacht i Gestapo, wspierane przy mordowaniu miejscowej inteligencji przez paramilitarne formacje złożone z mniejszości niemieckiej Volksdeutscher Selbstschutz.

Fot. Źródło: dw.de

Rasistowska ideologia

„Bezlitosna niemiecka polityka okupacyjna w Polsce po 1939 była zatem zupełnie inna niż polityka po 1914” – pisze Boeh­ler i wyjaśnia, dlaczego: jej podstawa nie była już „imperialistyczna”, tylko „rasistowska”, a Niemcy działali w Polsce w „nieuregulowanej prawnie” przestrzeni i nie musieli obawiać się kar za zbrodnie popełnione na Polakach i Żydach.

„Jako Polak można było w każdej chwili stracić dom, dobytek i majątek, trafić do obozu koncentracyjnego, pracować jako robotnik przymusowy, być deportowanym do Trzeciej Rzeszy albo w akcie zemsty zostać rozstrzelanym”, a owa nieuchronna rzeczywistość okupacyjna dotyczyła (mimo lokalnych różnic) całego kraju – pisze FAZ.

Zbrodnicze raporty

Historyk przytacza także niemieckie źródła informujące o okupacyjnej rzeczywistości, spisane „z dumą” przez niemieckich przywódców. Takim dokumentem jest Raport Stroopa, opisujący powstanie w getcie warszawskim czy raport przywódcy SS Friedricha Katzmanna – dokumentujący eksterminację ludności żydowskiej z dystryktu Galicja.

Historyk wyjaśnia jeszcze niemieckiemu czytelnikowi, że Polacy od początku wojny reagowali na okupacyjny terror. Pod niemiecką okupacją w Generalnej Gubernii, tworząc państwo podziemne z własnym systemem prawnym, edukacyjnym, Armią Krajową i rządem w Londynie, który już w 1942 ostrzegał, że „celem niemieckiego okupanta w Polsce jest zniewolenie, a ostatecznie zagłada narodu polskiego”. „Tragedią narodu polskiego jest to, że takie ostrzeżenia pozostały niezauważone przez opinię publiczną – o czym świadczy raport Jana Karskiego, którego tłumaczenie ukazało sią w Niemczech dopiero w 2011 roku.

Rozliczenie po latach

Różnorodne doświadczenia po wschodniej i zachodniej stronie granicy można odczytać z biografii historyków – konstatuje autor artykułu w FAZ. Niemiec Bros­z­at był w hitlerowskiej młodzieżówce, Polak Bar­to­szew­ski był więźniem Aus­chwitz. Fakt, że mimo wszystko Bartoszewskiego łączyła głęboka przyjaźń z prezydentem Niemiec von Weiz­sae­ckerem, który w 1939 brał czynny udział w inwazji na Polskę, świadczy o jego „osobistym formacie" – pisze historyk z Jeny. Podobnym aktem był dla niego list polskich biskupów do niemieckich z prośbą o przebaczenie.

Antyniemiecka nagonka, jaka po nim nastała, oznaczała dla historyka prawa Mariana Pospieszalskiego koniec kariery naukowej. Pospieszalski nie chciał uczestniczyć w antyniemieckiej kampanii, mimo świadomości, że Republika Federalna Niemiec „nie rozliczyła na dobrą sprawę niemieckiej okupacji w Polsce”.

„Jednym z setek przykładów” było uwolnienie od wszelkich zarzutów Heinza Reinefartha, znanego jako „rzeźnika Warszawy” i awansowanie go na burmistrza Westerlandu. Dopiero 70 lat po stłumieniu Powstania Warszawskiego w Westerlandzie pojawiła się tablica pamiątkowa informująca, że burmistrz tego miasta był jednym z odpowiedzialnych za masakrę ludności. Napis na niej głosi „Z pokorą oddajemy pokłon ofiarom Powstania Warszawskiego w nadziei na pojednanie” – pisze FAZ.

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję