Marcin Zegadło - poeta, publicysta
Gdyby wirus był istotą inteligentną, na przykład jak zwierzę, zrozumiałbym, że nie chciałby się w to pakować (dosłownie i w przenośni). Wnętrze Jarosława Kaczyńskiego to musi być ponure miejsce nawet dla zarazków, ale wirus nie jest tego rodzaju bytem i jak powiadają - nie wybiera, wszystkich kosi równo. Tymczasem to próchno hasa po stolicy wbrew zdrowemu rozsądkowi otaczając się byczkami z partii-matki i nic.
Swoją drogą - zastanawiam się, w jaki sposób ten zgrzybiały starzec, zapewne w fatalnej kondycji fizycznej, z całą pewnością posiadający choroby współistniejące (w jego wieku to nic nadzwyczajnego), ostentacyjnie ignorujący wszelkie nakazy i zakazy, bez maski i rękawiczek nieustannie bawiący się swoją maleńką rączką w okolicy ust, twarzy, nosa i oczu, pokasłujący i plujący na prawo i lewo, ten starszy pan, który pozwala chuchać i dmuchać na siebie ochroniarzom, posłom i posłankom jednak, jak dotychczas, uchował się i nie złapał jeszcze SARS-CoV-2, który przy jego stanie zdrowia jak przypuszczam stanowiłby dla jego organizmu poważne (jeżeli nie śmiertelne) zagrożenie.
Gdyby wirus był istotą inteligentną, na przykład jak zwierzę, zrozumiałbym, że nie chciałby się w "to" pakować (dosłownie i w przenośni). Wnętrze Jarosława Kaczyńskiego to musi być ponure miejsce nawet dla zarazków, ale wirus nie jest tego rodzaju bytem i jak powiadają - nie wybiera, wszystkich kosi równo, jesteśmy wobec niego niemal tak równi jak równi pozostajemy wobec śmierci (tak powiadają), tymczasem to próchno hasa po stolicy wbrew zdrowemu rozsądkowi otaczając się byczkami z partii-matki i nic. Ja rozumiem, że ich tam wcześniej przetestują, zbadają od odbytnicy po czubek głowy, ale, tak czy inaczej, jest to jakaś ruletka.
Nie będę udawał, że specjalnie dobrze życzę człowiekowi, który zniszczył mój kraj, który podeptał wartości, w które wierzę, który wyrządził Polsce największą krzywdę od czasu, kiedy na długie lata przejęli w niej władzę agencji NKWD (druga połowa lat czterdziestych dwudziestego stulecia).
Nie będę w imię jakiejś fałszywej poprawności rąk załamywał nad arogancją i nieostrożnością człowieka, który gardzi ludźmi, dzieli ich na sorty, dehumanizuje, a całą energię do swoich zbrodniczych działań czerpie z nienawiści, którą się żywi jak pasożyt cudzą tkanką, ale mimo wszystko przyglądam się temu facetowi z pewnego rodzaju fascynacją, której nie jest w stanie zagłuszyć obrzydzenie. Innymi słowy patrzę na Jarosława Kaczyńskiego tak jak patrzy się na zło, którego się nie rozumie.
Marcin Zegadło