Wakacje to ogórkowy czas. W slangu oznacza to, że nic się nie dzieje. Że będzie nudno. Klasyczne komunikaty o pogodzie, utonięciach, parawanach nad morzem i walce o kawałek piasku, o wypadkach drogowych, żniwach, o cellulicie i takie tam coroczne- ogórki.
Tymczasem w Polsce nie tylko mamy do czynienia z wysypem ogórków, ale ogórów. Począwszy od awantury w sejmie, poprzez sprowokowane butą pochody świeczkowe, na plażowych politycznych agitacjach kończąc. Czyli w Polsce trwają żniwa nie o kłosy, ale o głosy.
A te ostatnie są tak różne jak pomysły zakazu handlu w niedzielę. Od propozycji jednej wolnej niedzieli, do dwóch, poprzez sprzedaż tylko do trzynastej, na czterech wolnych niedzielach kończąc. Zapowiadane zmiany od wielu miesięcy elektryzują prowadzących firmy.
Właściciel CCC lakonicznie tłumaczy, że jeśli tak, to 15 procent zatrudnionych zwolni, a straty powetuje obniżeniem kosztów pracy. Policzył godziny, koszty, przekalkulował obroty-jest w stanie to policzyć-i najzwyczajniej w świecie wyjdzie mu „wlał wylał”. Można się spodziewać, że zapowiadane nowe prawo uderzy w rynek pracy.
Pomysł na uzdrowienie atmosfery rodzinnej i wzmacnianie więzi społecznych kosztem etatów i sztucznie wywołanym zapotrzebowaniem na wolne niedziele nie sprawi, że przybędzie szczęśliwych ludzi. Grzebanie w gospodarce od tej strony wzbudza falę dyskusji, debat, przewidywań i kłótni o pryncypia. Czterystu paru gości zdecyduje czy komuś wolno czy nie wolno będzie dawać pracę w niedzielę. Pomysłodawcy tłumaczą, że zebrali 500.000 podpisów. Że ludzie tego chcą.
Gdyby postawić pytanie czy chcesz pracować tylko w niedziele i zarabiać tyle samo, to jaka by była odpowiedź? Można założyć, że podpisów byłoby tyle milionów ilu ludzi pracuje w handlu a zainteresowani zawaliliby sejm nie kartonami, a tirami podpisów. Wiele wskazuje na to, że pomysł zostanie przepchnięty. Pięćset plus przecież można wydać w sobotę, a mając pracujące tylko niedziele pomodlić się w poniedziałek.
Daniel Dziewit, felietonista, autor, przedsiębiorca