Anna Widzyk
Gdyby Donald Trump był tak sprytny, jak Viktor Orban, amerykańska demokracja byłaby już martwa – ocenił Krugman w rozmowie z dziennikiem „Handelsblatt”.
Amerykański ekonomista i laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii ocenia w opublikowanym w czwartek (2.1.2020) wywiadzie, że szanse na ponowny wybór Trumpa na prezydenta USA są mniejsze niż 50 procent. - Demokracja jest zagrożona. Jeśli Trump wygra następne wybory, to w ciągu roku będzie tu podobnie, jak na Węgrzech. Węgry nie są całkiem autorytarnym państwem, ale zerwały z ważnymi demokratycznym wartościami – uważa Krugman.
Jego zdaniem, Trump „dzieli kraj, zastrasza wolne media, a nawet przedsiębiorstwa, mając na celu ustanowienie czegoś w rodzaju kapitalistycznego nepotyzmu”. - To model węgierski, a częściowo widzimy go już w USA – powiedział Krugman. W jego opinii „trumpizm” nie zniknie wraz z Trumpem. - To wielki trend, widoczny już od lat 90., nie tylko w USA, ale wszędzie. My mieliśmy jeszcze szczęście, bo Trump nie jest zbyt zdyscyplinowany i pracowity. Gdyby był tak sprytny i działał w tak przemyślany sposób, jak Viktor Orban, amerykańska demokracja byłaby już martwa – dodał.
Europa jak Japonia 20 lat temu
Według Krugmana, biorąc pod uwagę zarzuty wobec Trumpa, amerykańscy demokraci nie mogli nie wszcząć postępowania prowadzącego do impeachmentu. - Najważniejsza jest dla mnie jedność demokratów. To nie jest oczywistość. Gdy porównamy to z sytuacją na Węgrzech albo w Polsce, demokracja przegrywa tam z powodu podzielonej opozycji – ocenił.
W rozmowie z niemieckim dziennikiem Krugman przedstawia pesymistyczną prognozę dla gospodarki światowej. Obawia się, że gospodarka światowa nie ma już zdolności „absorpcji szoku”.
- Europejski Bank Centralny nie ma już możliwości obniżenia stóp procentowych, a pole manewru amerykańskiego Fed są ograniczone. Jeśli chodzi o politykę finansową, też nie wygląda to dużo lepiej. Z wyjątkiem Niemiec, które fundują sobie absurdalną debatę na temat «czarnego zera». W Europie niemal nie ma możliwości przeciwdziałania kryzysowi za pomocą środków polityki finansowej – ocenił.
Krugman uważa, że wśród największych zagrożeń dla gospodarki są te, związane z demografią i starzeniem się społeczeństwa. Jako przykład podaje Japonię. Według niego 20 lat temu gospodarka tego kraju wpadła w deflację, co miało związek ze zmniejszeniem się liczby ludności.
- Europa dziś wygląda jak Japonia 20 lat temu. Także Chiny mają problem demograficzny. Tylko w USA sytuacja wygląda lepiej, jeśli chodzi o przyrost naturalny i imigrację. Jednak także tutaj pozytywny trend słabnie, co oznacza, że wszystkie strefy gospodarcze zmierzają w jednym kierunku: w dół. I to jest niepokojące – powiedział Krugman.
Obliczalne skutki brexitu
Zdaniem Krugmana nie można wykluczyć, że skutkiem brexitu będzie recesja nie tylko w Wielkiej Brytanii ale i w UE.
- Jeżeli dojdzie do zawarcia umowy o wolnym handlu między UE a Wielką Brytanią, uważam, że skutki (brexitu) będą obliczalne. Oczywiście to nie to samo, co unia celna. Będą granice i kontrole graniczne, co powoduje koszty. USA i Kanada mają umowę o wolnym handlu, bez unii celnej, i dobrze sobie z tym radzą. Niebezpieczna jest jednak faza przejściowa. Czy między Calais a Dover ustawią się 100-kilometrowe korki, jak wielu się obawia? Także to może wywołać recesję w UE i w Wielkiej Brytanii – powiedział Krugman.
Ocenił także, że wiele problemów, z którymi zmaga się unia walutowa, pozostaje nierozwiązanych, chociaż najgorszy kryzys euro jest już za nami, co jest zasługą byłego szefa EBC Mario Draghiego.
„- Bez Draghiego i jego londyńskiej obietnicy, że zrobi wszystko, by uratować euro, unia walutowa zawaliłaby się w 2012 roku. To była prawdopodobnie najważniejsza interwencja w historii banków centralnych. Należy jednak zauważyć, że system, który zależy od tego, czy ma wybitnego szefa, nie jest dobrym systemem – ocenił Krugman.
KE może pokonać Trumpa w wojnie handlowej
Zdaniem ekonomisty, chociaż ekspansywna polityka finansowa USA przynosi efekty, żaden cel, jaki postawił sobie prezydent Donald Trump, nie został osiągnięty. Pomimo obniżek podatków spadają inwestycje przedsiębiorstw, a produkcja przemysłowa kurczy się, choć wprowadzono cła karne, mające ją chronić.
Krugman przyznał, że jest zaskoczony tym, jak bardzo w dół pociągnęły gospodarkę wojny handlowe.
- Nie doceniłem wielkiej niepewności w gospodarce. Konflikty handlowe są powodem spadających inwestycji przedsiębiorstw – powiedział.
Jego zdaniem, jeżeli dojdzie do eskalacji konfliktu handlowego między USA a UE i wprowadzenia przez Waszyngton 25-procentowych ceł na samochody, „rozpęta się piekło” i możliwa byłaby recesja w Europie.
- Jeśli chce się rozpocząć spór, trzeba mieć też opracowaną strategię, jak go wygrać. Trump nie bierze pod uwagę tego, że UE jako gospodarka jest na równi z amerykańską. Może mocno zaszkodzić USA i odwrotnie – powiedział.
Według Krugmana Bruksela zareagowałaby wprowadzeniem wobec USA ceł, które uderzyłyby przede wszystkim tzw. swing states, które przesądzają o wynikach wyborów w USA.
- W 2002 roku prezydent George W. Bush wprowadził cła na stal. UE odpowiedziała długą listą środków odwetowych, wymierzonych w regiony USA o politycznym znaczeniu. W UE wiele spraw idzie źle, ale Komisja Europejska wie, jak prowadzi się wojny handlowe. To szybko może bardzo źle się potoczyć. Na to Trump nie jest przygotowany – ocenił Krugman.
REDAKCJA POLECA