Szukaj w serwisie

×
25 listopada 2020

Czy Unia Europejska i Wielka Brytania zdążą z umową pobrexitową?

Tomasz Bielecki

Czy Londyn i Bruksela zdążą z umową pobrexitową? Europarlament przygotowuje się do głosowania tuż przed Sylwestrem. Francja, Belgia, Holandia chcą wzmocnienia przygotowań do czarnego scenariusza.

Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej z końcem stycznia tego roku. Dzięki „okresowi przejściowemu” nadal funkcjonuje w strukturach Unii Europejskiej, na zasadach kraju członkowskiego, choć nie ma prawa głosu i obecności w instytucjach UE. Te specjalne warunki są już nieprzedłużalne, więc Brytyjczycy i Unia zaczną rok 2021 z nowym porozumieniem gospodarczym (handel na zasadzie „zero ceł, zero kwot” eksportowych) albo bez żadnej umowy, czyli na ogólnych warunkach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Degradacja zasad handlu przez Kanał La Manche do poziomu tylko zwykłych reguł WTO byłaby szkodliwa dla obu stron, choć o wiele kosztowniejsza dla Brytyjczyków.

Negocjator w kwarantannie

Główny unijny negocjator Michel Barnier od miesięcy uprzedzał, że końcowym terminem na wypracowanie nowej umowy mija 31 października. Obecnie – blisko miesiąc po przekroczeniu tak wyznaczonej granicy – w Brukseli nadal przeważa pogląd, że się uda.

– Po wielu trudnych tygodniach zobaczyliśmy w ostatnich dniach dużo postępu w najważniejszych kwestiach – powiedziała przed paru dniami Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. Tych nadziei nie obniżyła ogłoszona w zeszłym tygodniu kwarantanna Barniera (z powodu zakażenia jednego ze współpracowników). Telekonferencyjne negocjacje toczą się codziennie. W najbliższy czwartek lub piątek Barnier (przechodził już covid, więc jego izolacja powinna zakończyć się terminowo) prawdopodobnie wznowi osobiste rozmowy z brytyjskim negocjatorem Davidem Frostem.

– Tekst umowy jest wynegocjowany już w 95 proc. – tak w ostatni piątek przedstawiciele Komisji Europejskiej tłumaczyli ambasadorom krajów UE w Brukseli, że rozmowy są naprawdę blisko finiszu. Jednak od miesięcy najtrudniejszym dla rządu Borisa Johnsona elementem rokowań pozostają twarde żądania Unii co do „równych zasad gry” (20.11.2020) - level playing field, czyli utrzymania przez Wielką Brytanię i UE bardzo podobnych standardów co do pomocy publicznej, czyli państwowego wsparcia dla firm, standardów środowiskowych czy też warunków pracy. Unia boi się, że przy handlu „zero ceł, zero kwot” np. brytyjscy przedsiębiorcy wspierani przez pomoc publiczną swego rządu (albo zaniżający kosztowne standardy przy produkcji) doprowadzaliby do nierzetelnej czy wręcz dumpingowej konkurencji z firmami z Unii. Unia mocno ogranicza pomoc publiczną (poza wyjątkowymi czasami jak pandemia).

Ponadto nadal nierozwiązany jest problem wzajemnego dostępu do łowisk – maleńki w wymiarze gospodarczym, ale ważny dla Francuzów, a w Wielkiej Brytanii czasem ubierany w retorykę walki o „pełną niezależność”.

Bruksela i Londyn nadal nie ustaliły, w jakim systemie (i z jakimi ewentualnymi „karami”) rozwiązywać spory co do ewentualnych zarzutów łamania nowej umowy.

Premier Boris Johnson udowodnił, że potrzebujemy tu bardzo mocnych rozwiązań. Im mniej zaufania, tym więcej trzeba twardych narzędzi – tak jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli niedawno tłumaczył oczekiwania Unii. Johnson nadal nie zrezygnował z projektu przepisów, które złamałyby ustalenia obowiązującej już umowy rozwodowej UE-Londyn co do szczególnych rozwiązań dla granicy między Irlandią oraz Irlandią Płn.

Czarny scenariusz nadal możliwy

Pomimo sporych nadziei na ugodę, kilka krajów Unii domaga się teraz od Komisji Europejskiej zintensyfikowania przygotowań do czarnego scenariusza „no deal”, gdyby jednak Londyn – głównie pod hasłami „obrony suwerenności” – nie zgodził się w ostatniej chwili np. na ograniczenia w ramach „równych zasad gry”. – Nie możemy stawiać wyłącznie na pozytywny wynik rozmów z Londynem. Nie wystarczy mieć nadzieję. Trzeba przyspieszyć z planami awaryjnymi – tłumaczył belgijski premier Alexander De Croo po telekonferencyjnym szczycie UE w ostatni czwartek (19.11.2020). Z podobnym apelem miał wystąpić holenderski premier Mark Rutte oraz prezydent Francji Emmanuel Macron.

Za sprawą presji czasu pojawiły się pomysły, aby tekst umowy – gdy już zostanie domknięta – na szybko potwierdzać przed końcem roku tylko w wersji angielskiej, wbrew unijnemu wymogowi co do 24 wersji językowych. Pomysł ten jednak stanowczo odrzucił m.in. Paryż. Wstępnie wynegocjowane części umowy – jak nieoficjalnie tłumaczą brukselscy urzędnicy – i tak w drodze wyjątku zostały oddane do tłumaczeń na wszystkie oficjalne języki Unii jeszcze przed finałem rokowań.

Umowa lub jej kluczowa część zapewne zostanie oficjalnie uznana przez unijne rządy w Radzie UE za dotyczącą „wyłącznych uprawnień” Unii (takim jest handel międzynarodowy), co z prawnego punktu widzenia pozwoli na jej „stosowanie tymczasowe” od 1 stycznia w oczekiwaniu na pełne zatwierdzenie przez UE.

Taki „tryb tymczasowy” teoretycznie pozwala na doraźne wdrożenie umowy bez uprzedniego głosowania Parlamentu Europejskiego, ale byłoby to sprzeczne z unijną praktyką, a także – w kontekście pobrexitowym – z obietnicami złożonymi europosłom. Szanse na głosowanie podczas ostatniej sesji plenarnej w połowie grudnia są coraz mniejsze. Brakuje czasu na zapoznanie się z wciąż niewynegocjowanym tekstem. Dlatego Parlament Europejski już przygotowuje się do nadzwyczajnej sesji głosowań około 28 grudnia.

 

REDAKCJA POLECA

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję