Cały świat z napięciem czeka na wtorek, kiedy Amerykanie wybiorą nowego prezydenta. Z ostatnich sondaży wynika, że przewaga Hillary Clinton nad Donaldem Trumpem jest niewielka i wynosi jedynie ok. 4 pkt. proc. Wciąż więc jest jeszcze możliwe, że Donald Trump z małżonką Melanią i innymi członkami swojej rodzinnej firmy wprowadzi się do Białego Domu. Na co już na samą tę myśl cierpnie skóra.
Jak mogło do tego w ogóle dojść? Co się dzieje z Amerykanami, że są w stanie wybrać na prezydenta Donalda Trumpa?
Scheda po Obamie
Zadania, które prezydent Obama pozostawia swojej następczyni czy następcy, są ogromne – i to zarówno na polu polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej. Reforma systemu opieki zdrowotnej jest niedokończona, system oświaty i infrastruktura w ogromnej części USA są w katastrofalnym stanie. Syria jest tylko jednym z przykładów, jak niebezpieczna jest próżnia powstająca, kiedy wycofują się Stany Zjednoczone i nikt oprócz Rosji nie jest gotów zająć tego pustego miejsca. I gdy USA nie otrzymują od Europy militarnego wsparcia, na którym Obama budował swoją nową strategię powściągliwości.
Wciąż jeszcze wielce prawdopodobne jest, że wyścig to Białego Domu wygra Hillary Clinton. Jej przewaga jest minimalna, ale jednak jest.
Niezależnie jednak od wyniku wyborów, już teraz można stwierdzić, że na końcu tego żałosnego spektaklu będą tylko przegrani. W ubiegłych miesiącach Stany Zjednoczone stały się krajem, na którym piętno wycisnęli propagatorzy teorii spiskowych i demagodzy. Ma to wiele wspólnego z osobą Donalda Trumpa, miliardera, który nie ma pojęcia o polityce. Ma on jednak zdolności krasomówcze, które pozwalają mu przekształcić troski ludzi w nienawiść, strach przed degradacją w ksenofobię, a niepewność w sny o potędze. A przy tym sam kreuje się wciąż na jedynego zbawiciela. Jest to klasyczny przepis na sukces demagogów.
Biznesmen myślący tylko o własnych korzyściach
Trump jak do tej pory nie wyglądał na polityka zaangażowanego na rzecz dobra ogółu i którego można by obarczyć winą, jeżeli by tego nie robił. Trump jest biznesmenem, interesują go tylko i wyłącznie własne korzyść. W ten sposób dorobił się swojego imperium. Także w ten sposób udało mu się dostać nominację na republikańskiego kandydata na prezydenta. I być może w ten sam sposób uda mu się nawet wprowadzić do Białego Domu.
Brutalny system
Czy więc to sami Amerykanie są winni, bo tak łatwo pozwalają się uwieść i nie potrafią dostrzec rzeczywistych interesów Donalda Trumpa?
Jeśli ktoś w ostatnich miesiącach jeździł po Stanach Zjednoczonych, obserwował i wsłuchiwał się w opinię osób popierających Trumpa, z pewnością zwrócił uwagę jak wiele racji ma Trumpa. Wyjeżdżając poza wielkie amerykańskie miasta, można zauważyć panującą biedę w kraju o nieograniczonych możliwościach. Można spotkać ludzi żyjących w ruderach w dzielnicach biedy. Starych i chorych, którzy nie wiedzą, jak przeżyć następny dzień. Dzieci, które nie mają szansy na lepszą przyszłość w tym brutalnym systemie.
Publikacja poczty ze złamanych w ostatnich tygodniach kont mailowych pokazuje, dzięki czemu outsider Donald Trump potrafił przekonać do siebie ludzi.
Oderwani od rzeczywistości
W tym decydującym o losach USA roku mści się arogancja politycznego establishmentu. Zadufani w sobie Republikanie tak mocno oderwali się od rzeczywistości, że przez długi czas w ogóle nie brali na serio Donalda Trumpa, aż wreszcie musieli nominować kandydata, który może doprowadzoć do rozłamu partii.
Nawet jeśli Trump przegra wyścig na fotel prezydenta, nie zniknie rozczarowanie amerykańskiego społeczeństwa. A Republikanie poza Trumpen nie mają na tyle silnego przywódcy który mógłby wykorzystać frustrację amerykanów i przenieść ją na pole politycznych działań.
W nie lepszej sytuacji, w przypadku zwycięstwa znajdzie się Hillary Clinton, która pomimo politycznego talentu i doświadczenia, nie będzie miała zbyt wiele możliwości kształtowania własnej polityki. W obu izbach parlamentu nie uda się bowiem demokratom uzyskać większości, które pozwoliłyby im rzeczywiście rządzić.
Cała ta sytuacja wygląda na katastrofę jaka czeka Amerykanów, i całą reszt świata, który naprawdę potrzebuje dobrze funkcjonującej Ameryki.
(df) thefad.pl / Deutsche Welle