Relacje pomiędzy USA a Rosją są dziś tak napięte, jak w czasach zimnej wojny. Aż trudno sobie wyobrazić, że w latach 90. prezydenci obu krajów byli w dobrej komitywie.
Niemiecki tygodnik omawia w sobotę 8 września dokumenty z lat 90. opublikowane na stronie internetowej biblioteki Billa Clintona William J. Clinton Presidential Library w Arkansas, z czasów gdy prezydentem USA był Bill Clinton.
Clinton i Jelcyn spotykali się w latach 1993 – 1999 osiemnaście razy, regularnie telefonowali do siebie, pisali też listy. Część z nich jest nadal niedostępna – czytamy w „Spieglu”.
Redakcja zwraca uwagę na zapis ze spotkania w kuluarach szczytu OBWE w Stambule. Współpracownik Clintona sporządził z rozmowy następującą notatkę:
Bill, daj mi Europę, a bierz resztę
„Prezydent Jelcyn: Mam prośbę. Daj po prostu Europę Rosji. Stany Zjednoczone nie są w Europie. O Europę powinni się troszczyć Europejczycy. A Rosja jest w połowie europejska, a w połowie azjatycka.
Prezydent Clinton: Czy Azję też chciałbyś mieć?
Prezydent Jelcyn: No pewnie. Musimy to wszystko jakoś ustalić.
Prezydent Clinton: Nie sądzę, aby Europejczykom się to spodobało.
Prezydent Jelcyn: Nie wszystkim. Ale ja jestem Europejczykiem. Mieszkam w Moskwie. Moskwa jest w Europie i to lubię. Możesz wziąć wszystkie inne kraje i troszczyć się o ich bezpieczeństwo. A ja wezmę Europę i będę się troszczyć o jej bezpieczeństwo. To znaczy, nie ja osobiście, tylko Rosja. Bill, mówię poważnie, daj Europę Europejczykom. Rosja ma wystarczający potencjał, by chronić Europejczyków, nawet tych z rakietami”.
Na szczęście Clinton nie zgodził się na to – podkreśla „Spiegel”. W rozmowach z Jelcynem prezydent USA starał się obracać propozycje Jelcyna w żart.
Niezwykła komitywa
Autorzy podkreślają, że protokoły rozmów świadczą o „niezwykłej komitywie” między Jelcynem i Clintonem. Amerykanie wspierali Jelcyna w wyborach w Rosji w 1996 roku, przekazując pieniądze i wysyłając do Moskwy doradców.
Z dokumentów wynika, że Jelcyn długo sprzeciwiał się rozszerzeniu NATO na wschód argumentując, że oznaczałoby to „poniżenie rosyjskiego narodu”. Ponieważ Clinton obstawał przy rozszerzeniu paktu, Jelcyn zaproponował, żeby Ameryka obiecała, że byłe republiki sowieckie, a szczególnie Ukraina, nie zostaną przyjęte do Sojuszu. Clinton nie zgodził się jednak na takie „gentlemen's agreement” – czytamy w „Spieglu”. W końcu Jelcyn zgodził się na rozszerzenie, oświadczając jednak, że jest do tego „zmuszony”.
Wojna w Kosowie cezurą
Z dokumentów wynika, że wojna w Kosowie i amerykańskie naloty na Jugosławię w 1999 roku stanowiły cezurę w relacjach rosyjsko-amerykańskich. „Mój naród będzie od tej pory przeciwko Ameryce i NATO. Przypominam ci, jak trudno było mi przekonać mieszkańców mojego kraju i polityków do Zachodu i do USA. Udało mi się to, a teraz okazuje się, że wszystko było daremne” – oświadczył Jelcyn.
Wkrótce potem Jelcyn ustąpił ze stanowiska, a jego miejsce zajął Władimir Putin.
REDAKCJA POLECA