Szukaj w serwisie

×
8 października 2020

Zaraźliwa samotność. Czyli jak dotknął koronawirus każdego z nas?

Agnieszka Ossowska

Ludzie potrzebują innych ludzi, by żyć i być zdrowymi. Badania naukowe dowodzą, że ludzie częściej chorują będąc samotnymi. Bo inni niosą nam nie tylko pomoc, ale i nadzieję, że warto żyć, że warto dbać i walczyć o zdrowie. Mamy większe siły obronne, jeśli widzimy, że inni są przy nas i nas wspierają.

 

Koronawirus przyniósł ze sobą plagę. I nie chodzi o sam covid. Ale o SAMOTNOŚĆ. Coś, co kiedyś stanowiło dla nas zagrożenie, co instynktownie próbowaliśmy omijać wchodząc w grupy, i dostosowując się do niej po to, by przetrwać, i mieć siły zarówno fizyczne, jak i psychiczne, bo przecież jedno z drugim się łączy – nagle zostało okrzyknięte sposobem na przetrwanie. (…)

Fot. Flavio Gasperini on Unsplash

Ta zmiana dialektyki nie jest możliwa do przyswojenia przez nasz mózg. Nagle słuchamy innych, że mamy być samotni, żeby przetrwać. A to brzmi trochę jak nawoływanie do samobójstwa przez guru sekty. Wierzymy w to, bo chcemy przynależeć do jakiejś grupy jako istoty społeczne. Nawet jeśli w ten sposób siebie unicestwiamy…

Ludzie potrzebują innych ludzi, by żyć i być zdrowymi. Badania naukowe dowodzą, że ludzie częściej chorują będąc samotnymi. Bo inni niosą nam nie tylko pomoc, ale i nadzieję, że warto żyć, że warto dbać i walczyć o zdrowie. Mamy większe siły obronne, jeśli widzimy, że inni są przy nas i nas wspierają. U osób samotnych wydziela się kortyzol, czyli hormon powodujący stany zapalne i choroby. Boimy się więc w sposób naturalny być samotni. Mam wrażenie, że koronawirus to rodzaj doświadczenia co wygra: zdrowie psychiczne, które opiera się w bardzo dużej mierze na kontaktach międzyludzkich, czy fizyczne, z osłabionym zdrowiem psychicznym przez poczucie osamotnienia.

Każdemu brakuje kontaktów społecznych z pracy, z ulicy, ze szkoły, studiów, no i koleżeńskich. A przede wszystkim rodzinnych. Najgorzej oczywiście mają ci, którzy nie mają też tej najbliższej rodziny i mieszkają sami. Którzy wiosną tego roku nagle potracili nawet widok przez okno na ludzi, bo wszyscy byli zamknięci w domach. Którzy wychodząc do sklepu nie mogli już wręcz porozmawiać z sąsiadką, czy pójść na spacer. I Ci, którzy codziennie z radia, telewizji, czy od rodziny, słyszą, że są grupą ryzyka. Codziennie jest im przypominane, że są starzy, albo chorzy, a ich koniec coraz bliższy. Myślenie o zagrożeniu zdrowia i życia prowadzi ich do powiększenia poczucia samotności, a co za tym idzie do większego stanu zagrożenia niż gdyby w tym społeczeństwie przebywali. Bo wtedy mieliby poczucie bezpieczeństwa. To jest paradoks, że mamy dbać o zdrowie fizyczne, podczas gdy zdrowie psychiczne nam wysiada, bo wydziela się najpierw adrenalina, żeby przetrwać zagrożenie, a następnie działa kortyzol, który wydziela się w czasie dłuższego stresu. A ta rozkłada nas na łopatki. I droga prosta do chorób różnego sortu. Nasza odporność maleje, a co za tym idzie, tym łatwiej może nas dorwać każda choroba, w tym i koronawirus…

Boimy się buntować przeciw obostrzeniom, bo zdajemy sobie sprawę, że wiele osób jest naprawdę narażonych na śmiertelne niebezpieczeństwo. Więc nie chcemy ingerować w obostrzenia. Ale wielu z nas czuje, że wszystko to jest wielka paranoja. Paranoja strachu. Która nas wszystkich wykończy. Psychicznie. A za psychiką zawsze idzie ciało…

Wszyscy coraz bardziej zamieniamy się w IP własnego komputera. Coraz bardziej żyjemy w świecie wirtualnym. Jesteśmy namierzalni i pod pełną kontrolą. Ale i samotni. Bo hormony, które nam się wydzielają podczas realnych kontaktów międzyludzkich są inne niż te, które mamy w trakcie wirtualnych rozmów. Zmieniamy więc siebie. Zmieniamy ludzkość na wirtualną społeczność, w której nasze relacje są ani bliższe, ani dalsze. Są sztuczne… Mam wrażenie, że zgubiliśmy się jeszcze bardziej, mimo że wydawało się, że postępujemy mądrze opierając się na naukowych teoriach i stosując się do narzucanych nam zasad. A może znów za bardzo uwierzono w to, że człowiek jest silny jak maszyna, i nie brano pod uwagę tak wielkiej siły jak nasza psychologia. Że jednak zdrowie psychiczne musi pozostać w równowadze z fizycznym. Może znów źle robiliśmy ingerując w naturę… I w nasze naturalne odruchy, skracające dystans między ludźmi nie po to, by zachorować, a po to, by czuć się dobrze…

I nie widzę z tego tunelu wyjścia. To jest grecka tragedia, w której nasz konflikt tragiczny polega na tym, że cokolwiek nie wybierzemy, i tak nasze działania wiążą się z katastrofą. A my jesteśmy tylko aktorami w tym dramacie zwanym życiem.

Agnieszka Ossowska

 

Jak zachować twarz, gdy chcesz ją schować. Poradnik imprezowiczki

Zasada numer jeden: Twoja twarz musi być zawsze wymalowana! W inne emocje, w inną prawdę, niż ta, która się dobija od środka, by wyjść na światło dzienne. Bez tej zasady spadniesz w rankingach zajebistości (…)

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję