Generalnie atak sprowadzał się do tego, że rząd, Prezydent, oraz parlament nie uznaje uchwały SN i jej nie zamierza uznawać. (A ciekawe czy uznaje orzeczenie SN o ważności wyborów z 2015 roku?). Nawet tak zwykle udający "pisowców oświeconych" jak min. Gowin wypowiedział się, że SN przekroczył swoje kompetencje.
Linia tej narracji jest taka, że SN nie miał prawa wypowiadać się w sprawie kompetencji Prezydenta.
Argument ten jest o tyle absurdalny, że przecież SN nie mógł odmówić rozpoznania kasacji pełnomocników oskarżycieli posiłkowych ze sprawy pana Mariusza K. (tak, tak zgodnie z prawem uchwała SN odebrała szefowi służb część nazwiska).
Kasacje od orzeczeń sądów odwoławczych rozpoznaje zgodnie z kpk SN, a nie Trybunał Konstytucyjny. Argumenty więc przytaczane m.in. przez ministra nauki (i o zgrozo b. ministra sprawiedliwości) są po prostu ignorancją, albo cynizmem opartym o założenie, że obywatele nie wiedzą w większości, że SN musi każdą kasację w ten, czy inny sposób rozpoznać.
Posługiwanie się zarzutem braku kompetencji do oceny kasacji jest argumentem w stylu braku możliwości przez Sejm uchwalania ustaw. Od tego jest bowiem SN, aby rozpoznawał kasacje. Skąd więc ten rwetes?
Myślę, że stąd iż posłowie PiS skazani w I instancji cofnęli swoje apelacje po tym, jak Prezydent ich ułaskawił. Cofnięcie to wiąże sąd. O ile więc nie nastąpią nadzwyczajne wydarzenia to może się okazać, że trójka sędziów SN, którzy uchylą orzeczenie sądu odwoławczego o uchyleniu wyroku I instancji i umorzeniu postępowania może spowodować, że w części niezaskarżonej wyrok I instancji się uprawomocni (w teorii prawa niektórzy mówią o tzw. prawomocności horyzontalnej).
Tymczasem zaskarżona (z tego co piszą media) została tylko kara więzienia, a nie została zaskarżona kara utraty praw publicznych. O ile więc kara więzienia się nie uprawomocni, gdyż może zostać orzeczona wyższa, to kara utraty praw publicznych się uprawomocni.
Nadto jeżeli teraz oskarżyciele posiłkowi wycofają swoje apelacje to uprawomocni się również kara więzienia.
Oczywiście, że Prezydent może ich ponownie ułaskawić, ale w momencie, w którym kara staje się prawomocna (ja osobiście uważam, że w odniesieniu do winy i kary pozbawienia praw publicznych stanie się to z chwilą uchylenia orzeczenia o uchyleniu wyroku I instancji, czyli z chwilą wydania wyroku w sprawie kasacji przez trójkę sędziów SN) to pan Mariusz K. utraci prawa publiczne, a więc nie może być posłem, ministrem oraz nie może posiadać dostępu do tajemnicy państwowej. To samo dotyczy drugiego posła PiS pana W.
Późniejsze przywrócenie im w drodze łaski prawa do startowania w wyborach nie będzie oznaczało, że nie wygasły ich mandaty poselskie. A to oznacza konieczność wygaszenia tych mandatów. Brak ich wygaszenia będzie skutkował brakiem prawidłowej obsady składu Sejmu RP. Konsekwencje więc są gigantyczne.
Z tych powodów uchwała SN została przyjęta z tak wielką złością przez obóz władzy.