Afera Macierewicza
No i doczekaliśmy się ujawnienia afer. Wiele lat PiS wskazywał na groźbę istnienia afer, w których lobbyści obcych, zagranicznych podmiotów mogą wpływać na decyzję polskich władz w celu zwielokrotnienia swoich zysków. I jak zwykle diagnoza była słuszna. Taka groźba zawsze istniała. Teraz jednak przerodziła się w rzeczywistość. Podsumujmy fakty.
B. członek PZPR pan Wacław Berczyński od zawsze lubił podróżować. W okresie komunizmu latał na wakacje do Libanu, Afganistanu, Włoch, Grecji i Turcji. Należał do egzekutywy partyjnej, czyli szczebla kierowniczego partii komunistycznej. Następnie tuż przed stanem wojennym w roku 1981 wyjeżdża z kraju i osiedla się w USA. Tam zostaje zatrudniony w firmie Boeing.
Po katastrofie smoleńskiej Macierewicz robi go szefem Zespołu Ekspertów do badania katastrofy. Razem z Macierewiczem Berczyński snuje różnorakie brednie na temat katastrofy. Rozpowiada o sztucznej mgle, elektromagnesach, rozpylaniu helu, dobijaniu rannych, trotylu, aby wreszcie w tym miesiącu ogłosić jako przyczynę katastrofy wybuch bomby termobarycznej. Na pytania o przyczynę braku nagrania wybuchu odpowiada, że był on szybszy niż dźwięk. Na pytanie o to dlaczego przed rzekomym wybuchem słychać uderzenie w drzewo i krzyki pasażerów nie odpowiada. Następnie ogłasza publicznie, że doprowadził do anulowania przetargu na caracale, czyli do zerwania relacji z koncernem airbus i znaczącego pogorszenia relacji z Francją.
Ponieważ firma w której pracował to boeing czyli światowy konkurent airbusa wybucha skandal.
MON zaprzecza udziałowi Berczyńskiego w przetargu na śmigłowce.
Ze względu na reputację Berczyńskiego jako człowieka kompletnie niewiarygodnego wydaje się, że sprawa jest wyjaśniona. Po kilku dniach okazuje się jednak, że informacja ta była prawdziwa i że szef podkomisji smoleńskiej na polecenie Macierewicza otrzymał dostęp do dokumentów przetargowych i że rzeczywiście były pracownik boeinga i były aparatczyk komunistycznej partii doprowadził do anulowania kontraktu z airbusem na zakup niezbędnie potrzebnych Polsce helikopterów bojowych, których pierwsza dostawa miała przyjść w tym roku.
Następnie w związku z wybuchem afery i złożeniem wniosków do prokuratury p. Berczyński podpisuje w Warszawie rezygnację z funkcji szefa podkomisji smoleńskiej i ucieka z Polski.
W związku z całą aferą należy postawić pytania prawne:
- czy pan Berczyński w chwili uzyskania dokumentacji przetargowej posiadał przyznany przez polskie ( z naciskiem na polskie) służby dostęp do informacji tajnych i ściśle tajnych?
- jaką klauzulę miały dokumenty przekazane p. Berczyńskiemu?Jeżeli okaże się, że dokumenty były klauzulowane (jako b. szef komisji ds. służb specjalnych jestem prawie pewien, że tak) i że p. Berczyński nie posiadał nadanego dostępu do klauzulowanych dokumentów (wątpię, czy zdążono mu ją nadać, bo procedury trwają długo) to osoby, które przekazały mu dokumenty i te które to przekazanie poleciły popełniły przestępstwo ujawnienia tajemnicy państwowej.
Nadto, jeżeli p. Berczyński otrzymuje lub otrzymywał jakiekolwiek wynagrodzenie od grupy boeing to mamy do czynienia z podejrzeniem sytuacji korupcyjnej. Tym bardziej, że MON wbrew przepisom ustawy i bez przetargu podpisał umowę na zakup boeingów dla VIP za kwotę 3 mld złotych. Pieniądze te pochodziły z oszczędności wynikających z braku zakupu helikopterów airbusa.Jeżeli nie jest to jedna, wielka afera to co nią jest?
Teraz Prokuratura zamiast głupotami może zająć się poważnymi przestępstwami. (Tylko błagam, żeby szybciej przesłuchiwać Macierewicza i ludzi związanych z przetargiem nie protokołujcie ręcznie i kupcie sobie jakiś komputer, a jak mnie poprosicie to wam dam stary z kancelarii.)
Brawo PiS! Wreszcie ujawniła się jakąś poważna afera!
Roman Giertych