Michał Gostkiewicz
Unia Europejska zapowiada zbudowanie „muru dronowego” – wielowarstwowego systemu sensorów, środków zakłócających i efektorów kinetycznych rozmieszczonych wzdłuż wschodniej flanki, który ma wykrywać, śledzić i neutralizować bezzałogowce. Była prezydentka Litwy Dalia Grybauskaitė ostrzega, że Władimir Putin nie da Europie dodatkowego czasu. Generał Philip Breedlove przekonuje z kolei, że skuteczność zapewni dopiero uderzanie w „całą głęboką strukturę”, a nie wyłącznie w drony już będące w powietrzu.
Wschodnia flanka UE. Systemy wczesnego wykrywania jako element „muru dronowego”. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. DF, thefad.pl / AI
– Zaproponujemy natychmiastowe działania, mające na celu zbudowanie muru dronowego w ramach Straży Wschodniej Flanki – ogłosiła Ursula von der Leyen na wspólnej konferencji w Brukseli z sekretarzem generalnym NATO rankiem 30 września.
UE reaguje na naruszenia przestrzeni powietrznej
Mark Rutte, uczestniczący w posiedzeniu Komisji Europejskiej, uzasadnił potrzebę projektu naruszeniami przestrzeni powietrznej Polski, Estonii i Danii. Zwrócił uwagę na nierównowagę kosztów: nie ma sensu zestrzeliwać tanich dronów pociskami wartymi miliony dolarów.
Von der Leyen podkreśliła, że UE potrzebuje „flagowych projektów obronnych”, musi działać „zdecydowanie i szybko”, a w przypadku Straży Wschodniej Flanki – „teraz”, we współpracy z Ukrainą i w ścisłym porozumieniu z NATO. Pytanie brzmi jednak, czy unijne „teraz” nie jest wciąż zbyt wolne.
„Mur dronowy” jako filar Eastern Flank Watch
Za koordynację polityczną i organizacyjną odpowiada komisarz UE ds. obrony Andrius Kubilius. Pod jego przewodnictwem UE w piątek 26 września oficjalnie rozpoczęła prace nad „murem”, włączonym do programu Eastern Flank Watch (Straż Wschodniej Flanki) – systemu obrony ląd–morze–powietrze na wschodniej granicy Unii. Kubilius zapewnia, że zainteresowane państwa przeszły „od rozmów do działań”.
W inicjatywie uczestniczą państwa wschodniej flanki: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Rumunia i Bułgaria, a także Dania, nad której terytorium również pojawiały się podejrzane drony, oraz – wbrew wcześniejszym doniesieniom – Węgry i Słowacja. Do grupy dołączyła Ukraina, zaproszona ze względu na doświadczenia frontowe i dynamicznie rozwijany przemysł dronowy. Prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział niedawno, że kraj – mimo trwającej wojny – uruchomi eksport własnego uzbrojenia. Kubilius oceniał, że wdrożenie w terenie potrwa około roku, choć zastrzegł, że to ostrożna prognoza.
„Nie mamy tego roku”
– Nie mamy tego roku – mówi Deutsche Welle Dalia Grybauskaitė. W kuluarach Warsaw Security Forum była prezydentka Litwy, obecnie komisarz UE ds. budżetu, wyjaśnia, że istnieje różnica między tempem prac Komisji a tym, co można zrobić dwustronnie, np. w ramach regionalnej współpracy w NATO. Jej zdaniem wszystkie ścieżki muszą toczyć się równolegle, bo żadna z nich nie wystarczy sama.
Pytana, jak „mur dronowy” wpisuje się w ogólną strategię NATO i UE, Grybauskaitė przypomina, że kraje bałtyckie, nordyckie i Polska już zacieśniają współpracę z Ukrainą. – Budujemy fabryki na terytorium Ukrainy i na naszym obszarze. Część zakładów już wytwarza drony. To się dzieje – podkreśla. Jej zdaniem projekt ma dodatkową wartość: „angażuje Unię Europejską jako przyszły sojusz obronny, nie tylko gospodarczy i polityczny”.
– Paradoksalnie to Putin wymusza tempo: nie zostawia czasu na debatowanie i czekanie. Będzie naciskał, więc i my będziemy działać szybciej. Niestety, wszystko wskazuje, że przez dekady będziemy mieć za wschodnią granicą Rosję nastawiona na konfrontację zbrojną– ocenia Grybauskaitė.
Co faktycznie ma powstać?
Komisja ma wraz z państwami członkowskimi, przemysłem obronnym i Ukrainą przygotować plan realizacji – od architektury sensorów i łączności, przez warstwę zakłócania i przeciwdziałania (C-UAS), po środki kinetyczne i procedury reagowania. To część szerszego programu Straży Wschodniej Flanki, obejmującego działania na lądzie, morzu i w powietrzu.
Kubilius akcentuje dwa filary: zdolność wczesnego wykrywania oraz możliwość neutralizacji intruzów. Na Warsaw Security Forum emerytowany generał Sił Powietrznych USA Philip Breedlove dodał trzeci: uderzanie w zaplecze. – Zachód musi przestać „zestrzeliwać strzały” i zacząć „strzelać do łuczników” – mówi.
Ekspert: nie tylko drony, lecz cały łańcuch
– Potrzebujemy zdolności do rażenia nie tylko miejsc, z których [drony] startują, ale też tam, gdzie są wytwarzane, oraz wzdłuż całych łańcuchów dostaw niezależnie od ich pochodzenia. Jeśli statek z Chin wiezie komponenty do dronów, powinniśmy móc zatrzymać ten transport. Innymi słowy: trzeba uderzać głęboko w całą strukturę, a nie tylko w drony już w powietrzu – przekonuje w rozmowie z DW były dowódca wojsk USA w Europie i Naczelny Dowódca Sojuszniczy w Europie (SACEUR).
Breedlove, były pilot, zwraca uwagę, że drony są jedynie częścią szerszego systemu walki.– Lotnictwo ma zdobywać i utrzymywać przewagę w powietrzu. Drony działają sensownie dopiero pod jej osłoną. Wojna w Ukrainie pokazuje, co się dzieje, gdy tej przewagi brakuje – zaznacza. – Drony to tylko kolejny środek rażenia, który trzeba umieć neutralizować. Do tego potrzebne są dojrzałe zdolności operacyjne - dodaje. Strategia pozostaje klasyczna: spójna obrona powietrzna, lądowa i morska.
Na koniec wskazuje na problem kosztowy. – Broń, której używamy, jest finansowo nieadekwatna do celów, które zwalczamy. To trzeba poprawić. Wzmocnienie polskiej obrony powietrznej będzie tu kluczowe – podsumowuje.
REDAKCJA POLECA
