Wojciech Szymański
Wizyta Władimira Putina w Pjongjangu to oznaka jego słabości. Ale współpraca z Kimem jest w gruncie rzeczy bardzo niebezpieczna – czytamy.
Komentator dziennika „Sueddeutsche Zeitung” ocenia, że podróż rosyjskiego prezydenta do Korei Północnej jest raczej dowodem słabości Putina.
„Nisko upadł ten, kto musi zadawać się z tym reżimem jak równy z równym. Rosja i Korea Północna, będąc w potrzebie, odnalazły ten sam język i ten sam światopogląd. Bredzą coś o imperialnym charakterze USA i jego wasali, jakby to nie Putin wysłał Rosję w podróż w czasie do imperializmu carów Piotra i carycy Katarzyny” - czytamy.
Komentator gazety dodaje, że można by się śmiać z tej inscenizacji, gdyby nie była w gruncie rzeczy niebezpieczna.
„Korea Północna stała się najważniejszym dostawcą broni dla wojny Putina w Ukrainie. Nawet jeśli granaty i rakiety z gułagowej produkcji są kiepskiej jakości, to utrzymują machinę wojenną na chodzie. Kim Dzong Un jednak nie przekazuje broni jako dowód swojej przyjaźni. Interesuje się rosyjską technologią, konkretnie technologią rakietową. Korea Północna pokazała, że potrafi budować głowice jądrowe. Nie pokazała za to, czy potrafi montować te głowice na rakietach międzykontynentalnych i je odpalać. Rosja posiada tę technologię. Gdyby potajemnie przekazała ją Korei Północnej, powstałoby ogromne zagrożenie; także w formie szerzenia się broni jądrowej” - pisze komentator gazety.
W dzienniku „Stuttgarter Zeitung” czytamy zaś: „Spotkanie pokazuje upadek Rosji. Złoczyńcy już dawno stali się przyjaciółmi. Białoruś, Chiny, Iran, Hamas, talibowie, Korea Północna; Moskwa jest teraz zadowolona, mogąc uścisnąć dłoń reżimom, z którymi dzieli instrumenty rządzenia: ucisk, tortury, morderstwa. Kim, niegdyś poddawany przez Moskwę ostracyzmowi, nagle stał się przyjacielem. Coraz silniejsza oś Moskwa-Pjongjang pokazuje zmianę strategii i sprawia, że sojusz na wschodzie jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż kiedykolwiek wcześniej”.
Komentator gazety „Leipziger Volkszeitung” pisze:
„Putin jest w Korei Północnej w charakterze obwoźnego sprzedawcy. Potrzebuje amunicji i broni, w zamian władca Korei Północnej Kim Dzong Un może liczyć na wsparcie dla swojego programu rakiet nuklearnych. Oba te działania mogą sprawić, że świat stanie się jeszcze mniej bezpieczny. Jest to nieszczęsny sojusz między dwoma dyktatorami, których łączy nienawiść do demokracji i wolności. Nie ma porównania z wielogłowym sojuszem, który w ostatnich dniach stanął po stronie Ukrainy, a przynajmniej po stronie dyplomacji; z konferencją odbudowy, z nowym pakietem wsparcia w wysokości miliarda euro na szczycie G7, z konferencją pokojową, która w imponujący sposób pokazała zainteresowanie tak wielu państw wynegocjowanym rozwiązaniem”.
W gazecie „Lausitzer Rundschau” czytamy:
„Dwie potęgi nuklearne, Rosja i Korea Północna, zbliżają się do siebie. Z jednej strony dlatego, że potrzebują siebie nawzajem, ponieważ obie podlegają zachodnim sankcjom. Po drugie, z powodów geostrategicznych. Oś uzbrojonych w broń nuklearną autokratów wciąż się zacieśnia, zwłaszcza że oba państwa utrzymują również dobre kontakty z sąsiednim państwem nuklearnym – Chinami, które chcą pozycjonować się jako mocarstwo regulacyjne w regionie Azji i Pacyfiku. Wyłania się z tego sojusz, który na wzór rosyjskiego w Europie stopniowo kwestionuje istniejący porządek w regionie. Demokratycznie zorientowane państwa w Azji stoją przed wyzwaniem, a wraz z nim także ich zachodni sojusznicy. Jeśli wojna na Ukrainie już wydaje się dużym problemem, ten jest jeszcze większy”.
REDAKCJA POLECA