Szczyt UE zgodził się w nocy na odsunięcie brexitu na 31 października. Emmanuel Macron skrócił o połowę czas odroczenia proponowany przez Donalda Tuska. Nie zdołał jednak przeforsować rozwodu z Londynem już w czerwcu.
Porozumienie 27 krajów Unii i brytyjskiej premier May ogłoszono tuż przed godziną drugą w nocy ze środy na czwartek. Unijny szczyt przesunął datę wyjścia Wielkiej Brytanii z UE z 12 kwietnia na 31 października. Jeśli Brytyjczycy zdołają wcześniej ratyfikować umowę rozwodową, to mogą opuścić Unię przed tą datą. Jeśli jednak nie zatwierdzą i pozostaną w 23 maja, będą zobowiązani do przeprowadzenia majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Gdyby tego nie zrobili, zostaliby usunięci z Unii już 1 czerwca. – Eurowybory w Wielkiej Brytanii wyglądają dziwnie. Jednak zasady są zasadami – powiedział szef Komisji Europejskiej Jean-Claude .
Czy to ostatnie odroczenie ? – Jestem zbyt stary, by wykluczać różne scenariusze – tak Donald Tusk uchylał się ostatniej nocy od jednoznacznej odpowiedzi. Przyznał, że jego „prywatnym cichym marzeniem” jest rezygnacja Brytyjczyków z rozwodu z Unią.
– Do końca października Wlk. Brytania pozostaje krajem członkowskim Unii z wszystkimi prawami. Zachowuje też prawo do odwołania – powiedział Tusk po zakończeniu obrad. Podczas czerwcowego posiedzenia Rady Europejskiej ma zdać relację z ewentualnych postępów w ratyfikacji umowy , ale to będzie wyłącznie – pozbawiony znaczenia prawnego – gest polityczny, który pomógł przełknąć ugodę francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi . Ten bowiem opierał się odraczaniu do jesieni.
- Jestem zadowolony, że prezydent zgodził się na nasz kompromis – powiedział Tusk. Zaapelował do Brytyjczyków, by nie zmarnowali danego im dodatkowego czasu.
Szarża
Premier May poprosiła w ostatni piątek o odłożenie do końca czerwca, jednak Donald Tusk – chcąc uniknąć dalszego odraczania rozwodu na raty – zaproponował odwleczenie rozwodu aż o rok, by dać Brytyjczykom dość czasu na „przemyślenie strategii ”.
Na szczycie przedłożona przez Tuska i data 1 kwietnia 2020 r. cieszyła się znacznie mniejszym poparciem niż 31 grudnia 2019 r., na który były gotowe zgodzić się niemal wszystkie kraje Unii. Jednak tuż przed godz. 23 samotnej szarży przeciw tak długiemu odroczeniu podjął się , forsując – paradoksalnie w zgodzie z pierwotną prośbą May – plan, by wyjście Brytyjczyków z Unii odbyło się najpóźniej z końcem czerwca.
zdobył poparcie , Luksemburczyków i Belgów. Jednak kanclerz Angela Merkel obstawała przy „rozsądnie długim czasie” dla Brytyjczyków. – Tematem tego szczytu przestaje być Wielka Brytania, a zaczyna być Francja. A przede wszystkim ambicje jej prezydenta – tak około północy obrady komentował jeden z rozeźlonych zachodnich dyplomatów. Inny wysoki urzędnik UE narzekał, że „wkłada rękę w brytyjskie mrowisko” zamiast pozwolić Brytyjczykom spokojnie dojść do ładu w sprawie montowania większości w Izbie Gmin na rzecz umowy .
Spór między krótkim odroczeniem (postulowanym przez ) a wielomiesięcznym odłożeniem rozwodu miał źródło m.in. w różnych poglądach na najskuteczniejszą taktykę w celu osiągnięcia ratyfikacji umowy przez Londyn. Francuzi przekonywali, że groźba szybkiego – bardzo kosztownego z UE bez zatwierdzonej umowy będzie mobilizować Izbę Gmin. Natomiast inni, w tym Niemcy czy Holendrzy, ostrzegali, że aż taka presja ze strony Brukseli tylko rozjątrzy konflikty w Londynie, jeszcze bardziej sparaliżuje rząd May i skończy się klęską. A m.in. dla Polski dłuższe odsunięcie jest – podobnie jak dla Tuska – podtrzymywaniem szans na odwołanie rozwodu przez Londyn.
ostatecznie zgodził się kompromisowo na z końcem października (na szczycie wymagana jest jednomyślność). Londyn zobowiązał się do „lojalnej współpracy” i pomagania Unii w „osiąganiu jej celów”. To odnosi się m.in. do niesięgania weta podczas negocjacji o budżecie na lata 2021-27, które mogą zacząć się już w październiku.
Co dalej z umową
Unia nie zamierza zmieniać obecnego projektu umowy , w którym Brytyjczycy gwarantują zachowanie obecnych praw obywateli Unii (w tym Polaków) mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii, obiecują sukcesywne regulowanie zobowiązań wobec budżetu Unii (40-60 mld euro). A także – to główny powód kłopotów z ratyfikacją – godzą się na nadzwyczajne rozwiązania w celu uniknięcia kontroli na granicy między unijną Irlandią i brytyjską Irlandią Płn. Jednak Unia – jak Tusk przypomniał po szczycie – jest gotowa na renegocjacje „deklaracji politycznej” o przyszłych relacjach UE-Londyn, która jest dołączona do umowy .
Właśnie na temat renegocjacji tej „deklaracji” trwają w tych dniach rozmowy między May i przywódcą opozycji . Gdyby wpisano do niej stałą unię celną z UE (Bruksela jest na to gotowa), to zwiększyłoby szanse na ratyfikację w Izbie Gmin dzięki głosom labourzystów.
Niektórzy przywódcy UE nadal wierzą w możliwość powtórnego referendum w Wielkiej Brytanii, które mogłoby rozstrzygnąć o losach .
REDAKCJA POLECA
