Do niedawna był marionetką Prezesa, a swoją samodzielność przejawiał wyłącznie upajaniem się własnym głosem (prezes tego nie robi, bo retorem jest kiepskim, prezes upaja się nienawiścią), ostatnio jednak prezydent uaktywnił się "intelektualnie" i wyraźnie wybiega przed szereg.
Jako rycerz antykomunizmu. Pragnie zapewne być bardziej gorliwym i aktywnym w słuzbie prezesa. Doskwierała mu rola pana A. siedzącego w przedpokoju u prezesa (z "Ucha prezesa") a więc wstał z klęczek, na których spędzał dotąd większość uroczystości kościelnych (bo innych nie uznaje) i ruszył do boju.
Teraz prezydent nie będzie bierny, teraz będzie walczył z antykomunistami, ich dziećmi, wnukami, prawnukami. Będzie badał krew, genealogie, dokumenty, będzie śledził, tropił i osądzał, kto jest dobrym Polakiem a kto niegodnym tego miana.
Właśnie nazwał naszą konstytucję.."postkomunistyczną", powiedział to otoczony pisowskimi wielbicielami, bo prezydent zwykłych ludzi się boi. Do ludu nie przemawia, tylko do swoich i to głównie tych w sutannach i purpurach.
Taki to i 3 maja w autorytarno-fundamentalistycznym państwie.
Tylko po co tu w ogóle konstytucja?