Rafał Sulikowski
Wybierzmy raz jeszcze przyszłość. Nic się jeszcze złego nie stało, ale trzeba mocno sobie wbić do głowy, że celem nie jest wielki powrót, lecz droga ku przyszłości.
Opowiadać o świecie i jego dziejach można na wiele sposobów. Jednym z nich jest refleksja nad ludzkim poznawaniem rzeczywistości. Czy jest ono obiektywne i bezpośrednie? Czy raczej trudne i zapośredniczone? Można też zastanowić się, czy prawda tkwi w głębokiej prehistorii naszego gatunku, czy też raczej w odległej od nas przyszłości? Bo na pewno obecnie na świecie ciemności kryją ziemię, jak stwierdził znany polski pisarz.
Istnieją dwie konkurencyjne i rozłączne narracje o prawdzie. Według starszej nazwijmy ją ortodoksyjną, prawda była na początku i została zapomniana. Oto był wiek złoty ludzkości, wiek dobrobytu i harmonii perskich ogrodów, a potem stopniowo ludzkość staczała się, aby obecnie żyć w wieku żelaza. Przy czym chodzi nie o koleje żelazne, lecz o wykuwaną w epoce żelaza prymitywną broń naszych przodków.
Wedle młodszej narracji, nazwijmy ją oświeceniowo-pozytywistyczną albo progresywną, nie ma żadnej prawdy ani adekwatnego poznania w początkach. Tak samo dziecko nie poznaje adekwatnie świata, lecz żyje w świecie fantazji, tak i pierwotna ludzkość wierzyła w baśnie, podania i mity, tworząc różne legendy o swym pochodzeniu. Jedyną siłą poznawczą jest nauka - ona to powstała w XVII wieku, aby ostatecznie zniszczyć uroszczenia i urojenia religii, które cofały świat do jaskini Platona, w której uwięzieni w ciemnościach ludzie nic nie widzieli poza wątłym światełkiem w dalekim otworze owej jaskini, która jest rzecz jasna metaforą epistemologiczną.
Bardzo silny konserwatyzm polskiego społeczeństwa, które jest de facto dziełem jednego człowieka o najsilniejszym autorytecie, czyli Jana Pawła II, nie pozwala na rozsądne porzucenie narracji o zapomnianej prawdzie przeszłości i wyjście ku prawdom przyszłości.
Kościół oczywiście sprzeciwia się narracji, głoszącej postęp począwszy od zejścia z drzew i wyjścia z jaskiń i proponuje wielki Powrót. Miałby on polegać na tym, że cofamy się do jakichś rzekomo zapoznanych wielkich prawd i porzucamy marzenia o dobrym życiu tu i teraz na rzecz życia, które być może jest, ale nikt tego nie wie. Inaczej: powrót do edenu w wydaniu polskim oznacza przyjęcie wzorców raczej ze średniowiecza i barokowego sarmatyzmu niż powiedzmy renesansu, Oświecenia czy pozytywizmu, a już na pewno nie modernizmu.
Kościół jest energią antymodernistyczną, bo taka jest jego natura. Większość ludzkości to bierna i inercyjna masa zachowawcza, grawitująca stale ku rzekomo “lepszych czasów’, kiedy “było lepiej”. Nostalgicy tęsknią za idyllą, umiejscowioną gdzieś w dalekiej przeszłości. To, co było niedawne, nostalgików nie zajmuje. Liczy się ten, kto dotrze do jak najdalszej historii, odkryje mityczne i symboliczne “źródło” wiedzy dobrej, prawdy i piękna, które obecnie są rzekomo niszczone. Tak zatem projekty nostalgiczne zawsze będą istniały i postępowi muszą się z tym liczyć. Przeszłość jest bezpiecznym schronieniem, bo jest zamknięta i pewna, choć nie znana - nikt w niej już nic zmienić nie może, więc można się na tym oprzeć. W przeciwieństwie do niej przyszłość jest nieznana, otwarta, więc budzi strach. Istnieje tyle możliwości działania, że nie wiadomo, którą z nich wybrać. Przyszłość decyduje się w każdej sekundzie, ale jedyne, co w niej pewnego, to dla wszystkich śmierć, a dla wierzących w “Powrót Jezusa” koniec świata i apokalipsa.
Im dłużej będziemy tkwili mentalnie w średniowieczu - bo nie jest to na pewno biblijna starożytność, radosna i ufna - tym więcej strat będziemy generować i tym później dopłyniemy do portu, w jakim cumują już statki krajów rozwiniętych. Zrozumiały one, że ku prawdom przyszłości trzeba iść przez zapomnienie o rzekomo ukrytych i wypaczonych celowo przez na przykład masonów, Żydów czy komunistów tworzących jakiś mityczny “nowy porządek świata” prawdach. Niestety, istnieje silna pokusa idealizowania przeszłości, która jawi się oaza wartości, które dziś są deptane. Nikt z nostalgików nie pamięta jednak o mrocznej stronie historii, ociekającej krwią milionów niewinnych istnień, które tylko dlatego wytępiono, że chciały zachować własną kulturę, swoje tradycje, które znali od dziecka i że nie chciały narzucić sobie obcej kulturowo wiary watykańskiej.
Wybierzmy raz jeszcze przyszłość. Nic się jeszcze złego nie stało, ale trzeba mocno sobie wbić do głowy, że celem nie jest wielki powrót, lecz droga ku przyszłości. Czy świetlanej, to się okaże w najbliższych miesiącach, które będą starciem dwóch wizji politycznych - nostalgiczno - konserwatywnej i postępowo - oświeceniowej. Która wygra, ta napisze scenariusz na trzecią dekadę XXI stulecia dla Polski i całego regionu państw nam najbliższych.
Rafał Sulikowski