Stefan Niesiołowski
Pisowscy dygnitarze za wszelką cenę wykorzystując praktyczne sparaliżowanie kampanii wyborczej liczą, że uda im się przepchnąć p. Dudę na następną kadencję.
Kwarantanna oznacza pewien czas oczekiwania, przeczekania najczęściej jakiejś choroby. Ja przede wszystkim chcę przeczekać koronawirusa, ale także pisowskiego wirusa, który infekuje nasz kraj od wielu lat. Należę do pokolenia obdarowanego w pierwszej klasie książeczką za to, że urodziłem się w roku powstania PRL. Przeczekałem PRL, a w więzieniu byłem za Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego. Teraz chciałbym przeczekać PiS. Istotne kiedy i w jakich okolicznościach ich reżim upadnie, wiele zależy także od nas?
O PRL-u Stefan Kisielewski pisał”...panuje tu kłamstwo tak całkowite i obowiązujące i że wszyscy się do tego przyzwyczaili, a gdy ktoś nie chce brać udziału w urzędowym partyjnym kłamstwie, to zaraz wylatuje, kłamanie jest probierzem lojalności”.
Dotyczy to na razie tylko obszaru władzy, a najnowszym przykładem jest była posłanka Bernadetta Krynicka. Była symbolem lizusostwa, braku empatii, ultradyspozycyjności i okazało się, że ta „pisówa”, ale także pielęgniarka, potrafiła powiedzieć, że ważniejszy jest dla niej szpital i ludzie niż partyjne interesy i zaprotestowała przeciwko zamianie profilu szpitala w Łomży, gdyż była to operacja nieprzygotowana i szkodliwa.
Potwierdziła się moja dobra opinia o służbie zdrowia (wyjątek - pisowskie lizusy), a zwłaszcza o pielęgniarkach (miałem okazję oglądać pielęgniarki przy moich umierających przyjaciołach – to były bohaterki, umęczone i niezłomne), ale także skoro możliwe jest racjonalne i przyzwoite zachowanie wydawałoby się kogoś tak zaślepionego to można mieć nadzieję.
Po raz kolejny okazuje się, że istnieje coś takiego jak boskie dziedzictwo człowieka. Chociaż trudno w to uwierzyć patrząc np. na Piotrowicza lub słuchając bełkotliwych banałów p. Dudy, który prowadzi swoją kampanię przy poparciu reżimowych mediów i publicznych pieniędzy.
Z zatroskaną ale jednocześnie marsową miną w białym kasku, kombinezonie, także wśród ratowników medycznych, z których jeden był akurat przypadkowo przebranym radnym PiS-u, pochylający się nad prostym człowiekiem opisuje wspaniałości pisowskiej Polski, ogłasza dobre dla ludzi decyzje reżimu (Morawiecki stoi obok jako gwarant), zapowiada nowe ulgi, pieniądze, podkreśla wagę wspólnoty, solidarności, kwarantanny, jednym słowem wspaniały człowiek, mąż stanu, dobroczyńca, apostoł, a jednocześnie człowiek mistycznej wiary, nowy św. Franciszek.
Pisowscy dygnitarze za wszelką cenę wykorzystując praktyczne sparaliżowanie kampanii wyborczej liczą, że uda im się przepchnąć p. Dudę na następną kadencję. Nie jest to oczywiste. Jak trafnie zauważył Donald Tuska trzeba być psychopatą, albo zbrodniarzem by narzucać Polsce wybory w czasie zarazy. Ciekawy jestem co jeszcze powiedzą i zrobią pisowcy dla zachowania władzy?
Na razie sytuacja ulega dramatycznemu zaostrzeniu. Dziennie umiera około 300 osób na nowotwory (gdyby 2 mld się mszczą), dramatycznie brakuje testów (to jest chyba główna przyczyna stosunkowo niskiej liczby zarażonych), opatrunków, respiratorów, sprzętu medycznego, izolatek, a przede wszystkim lekarzy i pielęgniarek. W tej sytuacji prognozy ministra Szumowskiego, że czeka nas szczyt zachorowań i kilka tysięcy chorych nie wyglądają na poparcie wyborów.
Najnowsze decyzje reżimu o zakazie spotkań, wychodzenia z domów itp. są typowymi pisowskimi działaniami pozornymi. Niczego nie wnoszą, a połączone z pohukiwaniami o wyborach śmieszą chociaż mogą by tragiczne. Konieczne są masowe testy w ulicznych punktach, one uratowały Koreę Płd. i Singapur. Tylko to realnie zatrzyma epidemię, reszta to gra pozorów. Rozkład gospodarki postępuje chyba w szybszym tempie niż rozkład płuc u ludzi zarażonych, a to oznacza masowe zwolnienia, bezrobocie, upadek zwłaszcza małych przedsiębiorców itp. Ekonomia w przeciwieństwie do spółek skarbu państwa nie poddaje się władzy nowego biura politycznego. Mam nadzieję, że na tym wywróci się jak komuniści nowe wcielenie dyktatury ciemniaków.
Istotą komunizmu było sprawowanie władzy przez awangardę klasy robotniczej, która sama nie była w stanie rozpoznać swojego interesu. Do tego potrzebowała awangardy, czyli partii, która w imieniu klasy robotniczej sprawowała władzę, a najczęściej robił to dyktator będący wcieleniem rozumu i racji stanu. Klasa robotnicza korzystała z owoców władzy poprzez przywódców partii, których ustami spijała szampan. Kto był przeciw był wrogiem zdrajcą itd. Ta koncepcja była jednak ułomna bo taka klasa robotnicza nie istniała. Nacjonaliści, a więc także pisowcy rządzą w imieniu całego narodu, każdy kto ich nie popiera sam się wyklucza z narodowej wspólnoty. Podobieństwo jest jedno - tak jak robotnicy w imieniu których dygnitarze komunistyczni sprawowali władzę ich przepędzili, tak samo dobrą zmianę przepędzi rozwścieczony i oszukany naród.
Stefan Niesiołowski