Adam Mazguła
Na ławie oskarżonych nie usiądą faszyści, za nawoływanie do nienawiści i śmierci. Za bijatykę z policją i ubliżanie funkcjonariuszom. Usiądzie tam Anna Domańska, której policja złamała rękę
We wtorek (30.07) odbędzie się kolejna odsłona procesu przed sądem w Katowicach. Sprawa dotyczy marszu faszystów z 6 maja zeszłego roku. Na ławie oskarżonych nie usiądą faszyści, za nawoływanie do nienawiści i śmierci. Za bijatykę z policją i ubliżanie funkcjonariuszom. Usiądzie tam Anna Domańska, której policja złamała rękę, mimo że protestowała grzecznie i pokojowo, a podczas interwencji policji grzecznie wykonywała ich polecenia. Stało się tak, ponieważ nikt przed sądem nie rozpoznał policjanta w mundurze, hełmie i pełnym uzbrojeniu, jako tego, który tę rękę złamał i sąd umorzył sprawę. Jednak w odwecie, policja wytoczyła Annie proces karny o fałszywe oskarżenie.
Anna ma krótszą, bolącą i skrzywioną rękę, złamaną przez policję, która dla zakrycia swojej agresji w stosunku do pokojowo protestujących obywateli, oskarża swoją ofiarę.
PiS-policja dokonuje bezczelnego i podłego czynu, który jest jaskrawym dowodem na PiS-reżim. Jutro (30.07) postanowiłem zeznawać jako świadek obrony Anny Domańskiej.
Podczas ostatniej rozprawy w Katowicach okazało się, że proces ma znaczenie polityczne dla najwyższych władz PiS, oskarżenie płynie od prokuratury Zbigniewa Ziobry. W sądzie zjawił się pewny swego, bez togi i po cywilnemu wojskowy prokurator w stopniu pułkownika, aby ostatecznie zniszczyć drobną i schorowaną Anię. Na szczęście przybyła też przedstawicielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i operator TVN, któremu jednak zabroniono filmowania. Jutro następna odsłona reżimowego procesu.
Tymczasem 16 października odbędzie się sprawa pozostałych osób, których policja oskarżyła o blokowanie marszu faszystów przez Katowice.
W związku z tą sytuacją ponownie publikuję tekst, który po wydarzeniach w Katowicach 6 maja 2018 roku opublikowałam, a który opowiada, o tym zdarzeniu.
Złam jej rękę
Podczas protestu 6 maja w Katowicach ujawniła się nowa strategia dalszej eskalacji agresji brunatnej policji wobec protestujących antyfaszystów.
Narastało napięcie, pod pomnikiem Wojciecha Korfantego gromadzili się naziści. Po przeciwnej stronie na schodach — demokraci.
Policjanci oddzielili nas samochodami pełnymi uzbrojonych funkcjonariuszy. Podszedłem do dowodzącego siłami policji i się przedstawiłem. Nie był zaskoczony, wiec zapytałem. Będziemy ich blokować, co zrobicie? To chyba jasne, oni są tu legalnie – usłyszałem w odpowiedzi, a wy lepiej bądźcie grzeczni. Oni promują faszyzm, to nie jest dla was, policjantów, ważne? – zapytałem. Na razie, ONR i Młodzież Wszechpolska są organizacjami legalnie działającymi, zgoda, panie pułkowniku? - zapytał. Ich hasła i zachowanie nie obligują Was do zatrzymania tego marszu? – uparcie pytałem. Nic nie widzę zdrożnego – usłyszałem w odpowiedzi.
W tym czasie ruszył marsz, a nasi zablokowali drogę. Pobiegłem szybko, aby dołączyć do siedzących na ulicy. Marsz faszystów poprzedzali uzbrojeni, z tarczami i w hełmach szturmowych policjanci uformowani w klin. Policja nas otoczyła. Jak zwykle — zaczęło się wynoszenie blokujących.
To nie pierwszyzna, wynosili nas i w Warszawie, ale to, jak robili tym razem w Katowicach brunatni oprawcy, budziło grozę.
Nie wiedziałem, dlaczego wynoszeni ludzie krzyczą, dziewczyny piszczą, ktoś wrzeszczał „to nie worki ZOMOWCU”.
Wyszarpnęli i mnie wynieśli do tyłu i nie zdążyłem wstać, jak dopadło mnie trzech ubranych jak naziści, z tatuażami na odkrytych częściach ciała, i zaczęli wykręcać mi ręce. Zacząłem się buntować i odrzuciłem ich od siebie. Wtedy usłyszałem, że to policjanci, a ja stawiam opór i wtedy jeden wyciągnął dokument. Postanowiłem być spokojnym, ale za moją biernością poszła agresja. Wykręcili mi ręce i popychali brutalnie w boczną ulicę. Zachowywali się tak, że przez myśl przeszło mi, że będą mnie bić.
Krzyknąłem do przebiegającego mężczyzny z aparatem fotograficznym — filmuj pan, nie widzisz, co się dzieje? Gość zaczął filmować i oprawcy stali się łagodniejsi. Posadzili mnie na murku. Dowód — rzucił jeden. Spisywali, sprawdzali jakimś urządzeniem i trwało to długo. Z boku stała koleżanka i wyła z bólu.
- Co się stało? – zapytałem.
- Złamali mi rękę! – brzmiała odpowiedź.
- Spokój! - rzucił przebrany za kibola policjant - Nie gadać!
- Człowieku, trzeba jej pomóc — mówiłem.
- Siedzieć, nie gadać! - ripostował.
- Chłopie, jesteśmy pół metra od siebie, chociaż pozwól zrobić jej temblak na rękę – upierałem się. Chciałem wstać i chwyciłem jej szal, zomowiec pchnął mnie na murek i zakomenderował
— Siedzieć! Spokój!
Postanowiłem poczekać, co będzie dalej. Koleżance przyszedł z pomocą inny przechodzień.
- Czy jestem aresztowany? – zapytałem.
- Jeszcze nie! Zaraz! Cisza! - usłyszałem w odpowiedzi.
Kiedy mnie zwolnili, podszedłem do Anny Domańskiej, związałem jej szal, aby mogła zawiesić bolącą rękę. Obfotografowałem jej ramię i poczekałem z nią i jej koleżanką na pogotowie. Wróciłem na kolejną blokadę.
Mimo agresji policji ludzie nie odpuszczali i montowali kolejne blokady.
Faszyści wspierani przez brunatną policję zaczęli ujawniać zniecierpliwienie. Wznosili faszystowskie okrzyki i wyzywali policję za nieskuteczne opresje w stosunku do nas.
Podszedłem do głównodowodzącego i zapytałem, co teraz, przecież to może wymknąć się spod kontroli, rozwiążcie to zgromadzenie – domagałem się. Usłyszeli to przywódcy ONR i podeszli.
- Panie! - zwrócili się do mnie - Zamiast siedzieć w fotelu, po co tu przyszedłeś?
- W 39 też niektórzy siedzieli, gdy faszyści plądrowali kraj i zabijali Polaków – odpowiedziałem. Te słowa rozwścieczyły ich i głównodowodzący poprosił, abym odszedł, bo nie pomagam w tonowaniu agresji.
Wróciłem na blokadę, policjanci zaczęli wynosić nas ponownie. W trakcie tej czynności podszedł jakiś urzędnik i zapytał mojego sąsiada z blokady – Jeśli rozwiążemy zgromadzenie, odpuścicie?
- Tak oczywiście, schodzimy z drogi — odpowiedział.
Po chwili usłyszeliśmy komunikat o rozwiązaniu marszu i nasze ręce poszły w górę w geście zwycięstwa. Wstaliśmy i zeszliśmy z drogi, a szyk policjantów odwrócił się do ubliżających im nazistów. Po kilku minutach policjanci zepchnęli ich na pobocze i pertraktowali rozejście się.
W euforii zwycięstwa słychać było jednak jęki coraz to nowych osób. Okazało się, że interweniująca policja była niezwykle agresywna, chcieli nas okaleczać. Wyłamywali ręce, popychali, rzucali na asfalt, albo wręcz na krawężniki. Chłopak w ubraniu motocyklisty pokazywał mi sine plecy od policyjnej pałki. Zrobili nam wiele krzywd tylko za to, że zrobiliśmy pracę za nich, za władze PiS-owskiej dyktatury. W imię pamięci za doznane krzywdy narodowi polskiemu faszystom powiedzieliśmy – NIE!
Zobaczcie na załączone zdjęcia, jak fachowo wyłamywali ręce oprawcy faszystowskich władz PiS-u.
Gdy policja zaczęła nas atakować, zaczęliśmy skandować hasło — „faszyści — policja, jedna koalicja” i z takim przekazem wróciłem do domu.
Nie mam wątpliwości, że była to inna blokada i na pewno polałaby się krew, gdyby nie nasza uległość w momencie stosowania agresji i okaleczania protestujących przez policjantów.
Grzecznych się łatwo!
Jak z tego wynika, szef PiS-owskich oprawców Joachim Brudziński wyraźnie postanowił dać nam nauczkę. Niby interweniowali jak zawsze, ale widoczne podniecenie, świecące oczy, zamulony wzrok, opresyjność i niewspółmierna do zagrożeń po prostu przemoc zdradzały intencje władz. Widziałem nad nimi unoszącego się ducha ZOMO i chęć politycznego odwetu, zamordystyczne oblicze. Pewnie to samo, które kazało zamordować na komisariacie Igora Stachowiaka, aresztować Obywateli RP za to, że są, albo represjonować ludzi noszących białe róże. To ta sama strategia postępowania partii rządzącej — bezprawiem zniszczyć prawo.
Nie jesteśmy agresywni, protestujemy pokojowo, to policja pokazuje, jak można potraktować ludzi nieagresywnych. Tak jak traktuje się byłych funkcjonariuszy, odbierając im godność i wielu z nich doprowadzając do śmierci.
W końcu bezprawni policjanci tej władzy niczym nie ryzykują, jak wskazuje dotychczasowa praktyka, nawet za morderstwo na komisariacie nikomu włos z głowy nie spadnie, a może nawet czeka awans. To, co zaprezentowała policja w Katowicach, na pewno nie było pilnowaniem porządku publicznego i dbaniem o bezpieczeństwo obywateli.
To nie była polska policja owładnięta duchem konstytucji z orzełkiem na czapkach. To była interwencja policji politycznej — faszyzującej opresyjnej dyktatury PiS-u w stosunku do biernie protestujących wrogów partii, a więc najbardziej groźnych przeciwników władzy PiS-u. Dla Kaczyńskiego, Ziobry, Brudzińskiego nie są groźni mordercy, faszyści, kibole, gwałciciele, pedofile, a ludzie mądrzy, bez agresji i z białą różą w dłoni. Do czasu, panowie, do czasu.
Tymczasem powinniśmy pomóc ludziom, którzy odważnie stanęli naprzeciwko maszerującego faszyzmu i mają teraz kłopoty z leczeniem połamanych nadgarstków i rąk. Dostęp do pomocy medycznej jest tu podstawowy. Nas bez kolejki nie przyjmują, a żaden generał nie przyniesie nam kul ani temblaków.
Potrzebna jest pomoc prawna, nie tylko w planowanych przez władze represjach w stosunku do spisanych protestujących, ale i w oskarżaniu policji o niczym niepowodowaną agresję i uszkodzenia ciała.
Tymczasem mamy PiS-owskie ZOMO. Tak samo usłużne, głupie i zdolne wykonać każdy polityczny rozkaz jak w czasach słusznie minionych. Wszystko, by zastraszyć protestujących.
Adam Mazguła