Agnieszka Ossowska
Jestem sobą i chcę nią pozostać. Nie być wyzywana za to, że mam swoje zdanie, często niewygodne dla innych. Za to, że myślę. Za to, że czuję. Nie chcę być tylko „funkcją” państwową, rodzącą i pracującą na rzecz państwa. Chcę BYĆ OSOBĄ, podmiotem moralnym, którego zdanie się liczy. Fizycznie i psychicznie nie maltretowanym, niezastraszanym. I niemanipulowanym.
Czemu pomaganie przestało być piękne? Czemu wolimy kupić sobie fancy kawę z mlekiem sojowym lub kokosowym na potrzeby pochwalenia się tym faktem na Instagramie, zamiast jedzenia dla głodnych?
Wiem, że pomaganie osobom na ulicy, którzy nie pracują i żerują na innych, jest bezsensowne. Nie powinno się pomagać w głupi sposób, bo to tylko zaostrza problem ubóstwa. Nie łatać dziury łatą, tylko dać uszyć komuś - kto zna się na szyciu - nowe spodnie. Bo łaty mają to do siebie, że nie są wytrzymałe. Należy systemowo podejść do problemu i tutaj włącza się rola rządzących. A czy my możemy naszym rządzącym w jakimkolwiek stopniu ufać? (…)
Nie powinno pozwalać się żyć ludziom na krawędzi społecznej, bo to szerzy problemy z kradzieżami, alkoholizmem, narkomanią, i nie pomaga w rozwoju społeczeństwa i kultury. My jako jednostki nic nie zdziałamy, nawet gdybyśmy wrzucili 1000 zł do czyjegoś kartonika, to ten tysiąc się rozpłynie. Musimy liczyć na dobre zarządzanie naszym społeczeństwem.
Patrzę na to, co dzieje się na granicy naszego kraju z przerażeniem. Jest mi niewymownie szkoda uchodźców. Boję się nie ich, a zarządzających myśleniem tych ludzi, tak samo, jak zarządzających myśleniem naszym przez naszych rządzących, którzy nie pozwalają mieć własnego zdania i własnych uczuć. Tłumią je własnymi argumentami pozbawionymi empatii.
Barbara Kurdej-Szatan emocjonalnie wypowiedziała się o tym, co myśli, jak traktuje się ludzi i została ukarana – a teraz każdy się boi wyrażać sprzeciw. Coraz więcej osób zastanawia się nad sensem niesienia pomocy uchodźcom. Ale czy utylitarne spojrzenie mówiące nam o tym, jak traktować ludzi potrzebujących pomocy, ale wykorzystywanych jako narzędzia w wojnie hybrydowej, jest odpowiednie? Czy to usprawiedliwia nas jako ludzi byśmy pozwalali tym ludziom cierpieć, a nawet umierać? Zarówno uchodźcy zostali wykorzystani jako narzędzia, jak i my jesteśmy codziennie wykorzystywani będąc manipulowani przez polityków. Działanie zgodne z uczuciami pokazane jest przez nami rządzących jako złe. A to dopiero jest naprawdę złe…
Co to za świat, w jakim przyszło nam żyć, w którym uczucia okazują się nie być właściwe? Co to za świat, w którym pomoc innym okazuje się wyrazem naiwności i głupoty, a nawet przez rządzących pokazywane jako złe?
To straszne jak można traktować ludzi – jak narzędzia. A niestety czuję, że nasze państwo traktuje nas jak narzędzia od dawna. Ten PiS, który uzurpuje sobie prawo do zarządzania naszym ciałem, i w ogóle nami jak przedmiotami, a nie podmiotami. Tak jak z odebranym nam prawem do aborcji: ważniejsze dla rządzących staje się nie życie podmiotu, a potencjalnego podmiotu, jakim jest płód. A prawda jest taka, że płód to potencjał, matka jest podmiotem najważniejszym i bezwzględnym. To ona powinna decydować o życiu swoim i płodu, który nosi w swoim łonie. Jej ciało to jej świątynia, a nie państwa. Państwo nie powinno patrzeć na zyski ekonomiczne i strategiczne na pierwszym miejscu, tylko na cierpienie i niwelować je – wspierać ludzi, a nie idee!
Wiem, że nie tylko Polska boi się uchodźców, ale cały zachód również, i nie dziwię się temu. Myślę jednak, że traktując z założenia wszystkich jak wrogów, robimy sobie z nich wrogów tym bardziej. Metkując kogoś, sprawiamy, że ten ktoś staje się taki, jak ta metka mówi. Chciałabym, żeby to było proste, że jak się kogoś po ludzku potraktuje i pomoże, to ten ktoś będzie wdzięczny i wierny, ale wiem, że za dużo zła już zaznali ci ludzie, by kiedykolwiek zbudować ich zaufanie.
Wolę emocjonalne reakcje na problemy ludzi, bo one pokazują, że jeszcze niektórzy mają SERCE. Że jeszcze niektórzy nie zgadzają się na traktowanie ludzi jak narzędzi zbrodni. Oni czują. To nie są jednostki wyzbyte uczuć. Ofiary przemocy często stają się same wykonawcą krzywdy innym, bo nie umieją znieść krzywdy, której zaznali. Jest to podstawowa zasada psychologiczna, że mścimy się nie ze zła tkwiącego w naszej naturze, ale ze względu na to, że czujemy, że nie zasłużyliśmy na cierpienie. Dowodem jest strajk kobiet. Wyzwiska kierowane do naszych możnowładców to krzyk wynikający, z jakiego cierpienia zaznajemy od nich od dawna. Oni teraz odwracają kota ogonem, że to niby my jesteśmy źli, niezrównoważeni psychicznie, agresywni…
W sercu jestem anarchistką, ale wiem, że niestety jest dużo ludzi, którzy by wykorzystywali stan bezpaństwowy, więc niestety musimy tkwić w systemie. A gdybyśmy tylko kierowali się zasadą, by traktować innych tak jak sami byśmy chcieli być traktowani, żylibyśmy wszyscy w lepszym świecie. I ta zasada powinna być główną zasadą moralną, na której powinno też zasadzać się prawo. (patrz: imperatyw kategoryczny Immanuela Kanta)
Nie powinniśmy się zgadzać na przedmiotowe traktowanie innych i wykorzystywanie siły wobec słabszych. Mamy prawo wykrzyknąć „kurwa, kurwa, kurwa!”, gdy widzimy, że dzieje się krzywda innym. Wolność słowa to podstawowe prawo jak prawo do oddychania i życia każdego człowieka. Żołnierze są tylko pionkami w tej grze. Szkoda mi ich, są wykorzystywanie jak wszyscy w polityce. Jak w związkach toksycznych, osoba przemocowa szuka sobie pomocy wśród innych, stawiając ofiarę w złym świetle, oczerniając ją za pomocą tak zwanych „latających małp”, które wykonują swoje czynności bez głębszego namysłu, przekonane, że czynią dobro, i wierząc na słowo manipulantom. Bo działają w imię zasad, na których czele powinny zawsze być zasady moralne. A ja ich nie widzę. Zupełnie!
Wszyscy jesteśmy na szachownicy i tylko możemy wierzyć tym, którzy trzymają nas w swoich rękach, że rozegrają tę grę jak najmniej krwawo. Tylko to nam pozostało. I pozostało nam westchnie rozpaczy zmieszanej z goryczą, gdy nie godzimy się z rzeczywistością: „KURWA”. A nawet i za te westchnienia jesteśmy karani. Bo one są oznaką myślenia połączonego z czuciem.
Na mojego bloga często dostaję prośby o udostępnianie zbiórek na fundacje charytatywne. W sumie mogłabym codziennie wrzucać te linki, tak tego dużo. Dużo osób na szczęście rozumie przesłanie bloga, a także wyraz smutku zamieszczony w samym jego tytule. Tę niezgodę na bycie przedmiotowo potraktowanym: bo ja nie jestem tylko Matką, kurwa, Polką. Jestem CZŁOWIEKIEM i chcę być po ludzku traktowana.
Tutaj mała Wanda: https://www.siepomaga.pl/wanda-sulewska…, której bardzo bym chciała pomóc, ale czy to coś da, że udostępnię, skoro wszyscy mamy już przesyt cierpienia wokół, i nie umiemy adekwatnie na te prośby reagować? Jej jedynym ratunkiem jest albo ciągła zbiórka pieniędzy w naszym kraju, albo decyzja jej rodziców o zamieszkaniu w Stanach Zjednoczonych, gdzie jej leczenie byłoby refundowane (gdzie, kim się stanie, jak nie uchodźcą z kraju, w którym nie ma jak żyć).
Skoro nasze państwo nie umie pomóc potrzebującym, nadal potrzebna jest w nim pomoc jednostkowa. I jak pokazuje nam co roku Jurek Owsiak, jesteśmy krajem, w którym potrafimy pomagać nie systemowo – potrafimy skrzyknąć się do pomocy. Tak samo, jak skrzykujemy się, by pomagać wykorzystywanym do wojny hybrydowej uchodźcom. Nie zapominajmy, że oni są ludźmi, że czują zimno, smutek, że chorują. Sama nie mogę znieść mojego zapalenia zatok, mimo że siedzę pod ciepłym kocem w domu, a oni nie mogą się nawet napić się czystej wody, ani zjeść ciepłego posiłku. Gdzie są nasze uczucia? Czy zapomnieliśmy o tym, jak cierpieli Żydzi w czasie drugiej wojny światowej? Jak musieli chować się jak szczury, żeby przetrwać? Czy naprawdę zmierzamy do tego, by stać się wyzbytymi uczuć, racjonalizującymi nasze wybory utylitarystów? Gdzie nasza polska otwartość, gościnność, gdzie nasze, podobno tak właściwe Polakom, wartości chrześcijańskie? Gdzie pomoc bliźniemu? No, kurwa, gdzie? (tutaj „kurwa” została użyta dla wzmocnienia wypowiedzi, jakby ktoś nie rozumiał nowoczesnych środków stylistycznych, które goszczą w literaturze od dawna).
Czemu dzisiaj pomaganie oznacza bycie naiwnym i słabym? I czemu musimy prosić o pomoc, gdy chorujemy, zamiast mieć zapewnione leczenie od Państwa, w którym przyszło nam żyć? Czemu nasz kraj nie spełnia naszych podstawowych potrzeb: zachowania w zdrowiu i pomaganiu w utrzymania naszego dobrostanu?
Mam nadzieję, że, mimo że narażamy się na bycie żenującym i utratę zajebistego wizerunku, pomożemy i tej Wandzie, i innym chorym, a także uchodźcom, którzy też zasługują na ludzkie traktowanie – zachowując coś, co ludzkie w nas – SERCE. Wydając złotówki na pomoc, zamiast na kolejną trendi-kawę w Sturbucks, albo na nowe gadżety, udoskonalające nasz wizerunek. Tak ważny w dzisiejszym świecie pozorów.
Nacjonalizm promuje ostatnio nie te wartości, które powinien – tylko nienawiść i egoizm.
Nie podoba mi się dzisiejszy patriotyzm. Jest wyzbyty ludzkich uczuć i pełen agresji. Której nie sposób nie odpowiadać agresją, bo tak to działa w relacjach przemocowych, w jakich się znajdujemy. Bo ci, którzy manipulują naszymi uczuciami, uruchamiają w nas chęć wykrzykiwania: „Kurwa, Kurwa, Kurwa!” Jesteśmy tylko ofiarami przemocy psychicznej. W białych rękawiczkach odbierane jest nam prawo do mówienia, myślenia, i działania zgodnie z naszymi odczuciami. A strachem próbuje się nami rządzić.
Przyjęło się, że emocje są zarezerwowane dla kobiet. Stąd też wyrażanie uczuć jest często obiektem kpin. Emocjonalność jest traktowana jak oznaka słabości. Od kilku lat walczę tym blogiem o zachowanie emocji w świecie: pisanie również przechodzi kryzys. Kto pisze o uczuciach, cierpieniu, jest mało twardy i traktowany z przymrużeniem oka. A ja się z tym, kurwa, nie zgadzam.
Niech ktoś spróbuje powiedzieć co naprawdę czuje tak by to nie brzmiało żenująco, a zobaczy, jakie to trudne. Przemocowcy nie rozumieją emocji, wiedzą jak je wywołać, ale odcinają się od nich, zaprzeczając naszej emocjonalnej naturze często poprzez złość dając upust swoim głęboko schowanym emocjom. Zazwyczaj wykazują oni tendencję do lokowania odpowiedzialności za dyskomfort u osoby krzywdzonej. Dokładnie jak to ma miejsce teraz w obarczeniu winą za złe traktowanie żołnierzy przez Barbara Kurdej-Szatan.
Żołnierze są tylko wykonawcami poleceń. Ale ich wykonawstwo oczywiście, że boli nas. Po drugiej wojnie światowej literatura udowadniała, że wykonawcy poleceń Hitlera, też byli jego ofiarami, ale też mieliśmy do nich uzasadnione pretensje. Nie mieli bezpośredniego wpływu na to co się działo. I oczywiście teraz mamy tu analogiczną historię, w której również ciężko jest znaleźć rozwiązanie.
Nie jestem tylko Matką, kurwa, Polką. Jestem sobą i chcę nią pozostać. Nie być wyzywana za to, że mam swoje zdanie, często niewygodne dla innych. Za to, że myślę. Za to, że czuję. Nie chcę być tylko „funkcją” państwową, rodzącą i pracującą na rzecz państwa. Chcę BYĆ OSOBĄ, podmiotem moralnym, którego zdanie się liczy. Fizycznie i psychicznie nie maltretowanym, niezastraszanym. I niemanipulowanym.