Szukaj w serwisie

×
24 lutego 2019

Rafał Sulikowski: Coraz więcej chorych psychicznie. O kondycji społeczeństwa

Rafał Sulikowski

Im mocniejsza religijność, tym większy problem. Bo religia nie tylko zatruwa życie codzienne, nakładając nakazy i zakazy, dyktując ludziom, jak mają żyć, ale i uzależnia.

Jak donosiła mi znajoma psycholożka, coraz więcej osób w stanie odbiegającym od normy przekracza próg jej gabinetu i coraz więcej osób wychodzi ze zaleceniem konsultacji psychiatrycznej. Dziś przyjrzymy się nie jednostkom, ale całemu społeczeństwu.

Istnieje na przykład korelacja między stanem psychicznym a religijnością. Im wyższy poziom neurotyczności i/lub psychotyczności, tym silniejsze tendencje do “pogłębionej wiary”, jak mówią tak zwani “charyzmatycy”, których przybywa coraz więcej.

Dawniej, w PRL religia była całkowicie tematem tabu i terenem czysto
prywatnym. Nikogo nie obchodziło, jak i w co wierzyliśmy, a mimo to wiara była mocna. Istniało tak wielu ludzi, dla których zajmowanie się religią było stratą czasu i odciąganiem, może celowym, od innych poważniejszych spraw, że całość społeczeństwa była dużo bardziej zdrowa niż obecnie.

Jak przełożyć spostrzeżenie przywołanej na wstępie ciotki-psycholożki z obecnym stanem społeczeństwa? Otóż cezurą był rok 1989, kiedy to religie w Polsce, z rzymskokatolicką jako dominującą, odzyskały wolność, a raczej w ogóle prawo bytu i istnienia w przestrzeni prywatnej. Religia - odtąd będę posługiwał się dla uproszczenia liczbą pojedynczą, ale chodzi o wszystkie religie w naszym kraju - rzuciła się dosłownie na świat. Powstało słynne i niesławne Radio Maryja, potem telewizja “Trwam”, które dotarły do tysięcy słuchaczy, obdzierając ich z głodowych rent i emerytur, bo słuchaczami i widzami byli wszyscy wykluczeni przez system, wszyscy biedni, szczególnie z terenów południowo-wschodnich. Zaczęły powstawać wspólnoty, instytucje, prasa i multimedia. Kościół odzyskał miejsce w szkole przez katechizację, mienie i nieruchomości oraz ziemie zabrane im po wojnie i znacjonalizowane przez państwo, odzyskał mnóstwo pieniędzy.

Ale to nie wystarczyło - odtąd w Kościele rozpoczęły się tendencje odwetowe, roszczeniowe i do zemsty na wszystkich “lewakach”. Wzywano do lustracji, a nawet linczów. Rząd Olszewskiego chciał dokonać agresywnej, podobnej do czeskiej i słowackiej, dekomunizacji, niedającej się sprowadzić do zmian nazw placów i ulic.

Co to ma wspólnego ze zdrowiem psychicznym społeczeństwa? Otóż im mocniejsza religijność, tym większy problem. Bo religia nie tylko zatruwa życie codzienne, nakładając nakazy i zakazy, dyktując ludziom, jak mają żyć, ale i uzależnia.

Uzależnienie od praktyk religijnych - mówimy cały czas o religijności jako kulcie, nie jako sferze przekonań i wierze - może być bardzo silne i prowadzić do codziennych spowiedzi, nieustannych modlitw, zwłaszcza monotonnych, jak różaniec, kierować zainteresowania ku metafizyce, mistyce i ogólnie ku “tamtemu światu”.

Jak wiadomo, każde uzależnienie jest destruktywne, podobnie jest z uzależnieniem od emocji podczas spotkań modlitewnych, nawet codziennych, gdzie atmosfera bywa sztucznie podkręcana przez gitary i “objawienia prywatne”. Im bardziej człowiek jest zewnątrzsterowny, tym bardziej ulega sugestii grupy i jest podatny na manipulację.

PRL był pod względem psychicznym okresem normalności psychicznej.
Dlaczego w PRL mimo, że w latach 80-tych był szczyt hospitalizacji psychiatrycznych, ogólnie byliśmy zdrowsi psychicznie? Sprzyjała temu atmosfera socjalistycznego państwa, bezrobocie pozorne (każdy miał pracę), podobieństwo sytuacji finansowej, brak rozwarstwienia, jakie dziś się powiększa, brak wykluczających narracji, nieobecność Kościoła w przestrzeni publicznej, pakiety socjalne (“wczasy pod gruszą”), mniejsza mobilność i zmienność sytuacji na rynku, mniejsze zagrożenie brakiem pracy, mniejsza bezdomność (był obowiązek meldunkowy), a dawniej nawet nakaz i skierowanie do pracy po ukończeniu edukacji. Dziś szkoły i uczelnie wypuszczają studentów i nie interesują się praktycznie ich drogą zawodową i ścieżką kariery. Dawniej był nad nami parasol - oddaliśmy wolność, ale otrzymaliśmy coś w zamian. Dziś mamy wolność i nie wiemy, co z nią zrobić, a poza tym prócz wolności nie mamy nic. Odzyskanie wolności okupiliśmy rezygnacją z pakietu państwa opiekuńczego - oczywiście, że równocześnie zniewalającego. Taka jest natura ludzka, że gdy pojawia się wolność, nie wiadomo, co robić i na horyzoncie pojawia się bezsens. A jest to uczucie najgorsze z możliwych.

Można w kryzysie widzieć samo zło, a można też ukryte szanse. Ci, którzy
pozytywnie myśląc przejdą kryzys, wzniosą się o stopień wyżej w stosunku do reszty, którzy tylko narzekają na wysokie ceny czy opłaty codzienne, ogólny zamęt i chaos. Tylko ci, którzy zrozumieją swój problem, mogą go rozwiązać. Niestety, samokrytycyzm i w ogóle postawy krytyczne i sceptyczne osłabły: nie negujemy tego, co do nas dociera, a tylko niezgadzanie się na fałszywe autorytety może ochronić nas przed totalnym braniem wszystkiego za dobrą monetę.

Zauważmy, że to, iż fake newsy i teorie spiskowe mają takie wzięcie, wynika z osłabienia naszych umysłów, które przyjmują wszystko bez żadnych kryteriów, selektywnego opracowania informacji i chłoną zarówno diamenty, jak i ścieki. Tylko postawa oparta o wyraźną hierarchię ważności docierających do nas informacji może zaprowadzić porządek w noosferze. Po prostu, jeśli chcemy przyjąć i zrozumieć wszystko, to w efekcie nie zrozumiemy nic. Umysł musi wybierać spośród mnóstwa danych tylko te istotne - tak dawniej uczono w szkołach.

Dziś mało kto krytycznie patrzy na świat - jest jak jest, co nas to obchodzi. Tymczasem od krytycyzmu głowa nie boli, przeciwnie - oczyszcza ją i przygotowuje “etap pozytywny”. Bo na postawie krytycznej nie możemy skończyć. Następny etap to proponowanie alternatywy dla istniejących rozwiązań main-streamowych.

Jeśli będziemy stale w opozycji, nie zmienimy Polski i coraz więcej z nas wpadnie w chaos poznawczy, który - jak uczą psychiatrzy - jest istotnym elementem każdego zaburzenia, jakie leczą.

Należy zatem być przygotowanym na to, że będą w czasie kampanii wyborczej prowokacje, oskarżanie o szaleństwo, będą fakenewsy i coraz więcej teorii spiskowych, będzie produkowany medialny szum i multimedialna papka, skierowane do tych, którzy nie myślą krytycznie i samodzielnie, więc oddają myślenie władzy. “Myślcie za mnie, ułóżcie mi życie, ja chcę mieć święty spokój” - mówi przeciętny obywatel. I władza to chętnie robi. Ale cena jest zbyt wysoka, utrata wolności, która jest sednem człowieczeństwa i odróżnia nas od fauny.

Jeśli będziemy tedy krytyczni, szybko ogarniemy, co się dzieje w Polsce aktualnie i wyciągniemy wnioski. Ale zaraz potem, jeszcze przed wyborczym zwycięstwem, musimy zastanowić się nad wizją przyszłej Polski. W jakim iść kierunku, aby wyjść z impasu? Jakie miejsce Polski jest naprawdę w Europie? Kto ma najlepszy program? Kto ma rozsądną i piękną wizję dalszego rozwoju kraju? W czym Polska będzie się specjalizować, czym zasłynie? Oto są pytania, na które odpowiedzi trzeba udzielić już dziś. Jeżeli tego nie zrobimy, czekają nas kolejne cztery lata w polskim złotym więzieniu.

Rafał Sulikowski

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję