Szukaj w serwisie

×
14 marca 2020

Radek Wiśniewski: Czas to powiedzieć. Nie skończyła się ta wojna

Radek Wiśniewski

Opanuj się, równaj szereg, nie zapierdzielaj zaraz za całym koszykiem chleba, tylko dlatego, że biegasz szybciej niż staruszka obok, postój w kolejce metr jeden od drugiego, jak widziałem wczoraj na poczcie. Piękniście byli wszyscy na tej poczcie, aż za drzwi poczty ogonek sterczał sporo, bo odstępy antyseptyczne zachowywał żul, pani emerytka, lasia z dziarami na pół ramienia, dres z trzema paskami i ja skromny hurtownik zdarzeń.

 

To było tak. Poszedłem na badanie krwi za pieniądze. Spojrzałem na cennik i dorzuciłem sobie badanie markerów jakiegoś nowotworu. Ot, tak, kaprys, bo miał dwie dychy więcej. Wyszedł pozytywnie. Myślałem, że żart, ale patrzę, nie, pozytyw. Byłem bliski paniki, przez wiele dni. Wszystko było ostatnie. Wszystko było pożegnaniem. Ale potem przyszły mi wspomnienia tamtych chłopaków, którzy też musieli pożegnać w sekundę, dwie, minutę, wszystko, co było światem a jeszcze czasem zdążyli coś powiedzieć koledze, wcisnąć zwitek, zdjęcie. Jak mówi pieśń Lao Che - nie pękali, szli na śmierć ot tak, na krótką koszulę. To mi trochę pomogło. Powiedziałem sobie, już nie żyjesz samuraju. Śmiejcie się, ale pomogło. Na głowę pomogło.

Potem się okazało, że nic mi nie było, że ten test tak ma, że pokazuje pozytyw, ale często to nie jest żaden pozytyw i że on w ogóle nie jest do badania ludzi zdrowych, tylko ludzi w okresie remisji, żeby wychwycić moment wznowy raka. Bywa.

I teraz rodaku, rodaczko posłuchaj, bo zaczyna się ciekawie.

Mam dla Ciebie wiadomość, jeżeli nosisz znak Polski Walczącej na bluzie, albo tylko w sercu. Otóż nic się nie zmieniło. To jest to samo opanowanie strachu, odwaga, ta sama wola, która trzymała w szeregu chłopców w Olszynce Grochowskiej, że aż starzy jegrzy rosyjscy się cofali raz za razem. Mimo że to się ze strachu można sfajdać, jak stoisz ramię w ramię i pada salwa ze stu metrów. Ale mawiał Kmicic - nie każda kula trafia braciszku. A ty rób swoje i wytrwaj, tym bardziej że tak naprawdę niewiele jeszcze od nas wymaga ta sytuacja graniczna. Bo o niej tu mowa. Bywa ta sytuacja walką, a bywa zwykłym wytrwaniem, zmianą przyzwyczajeń, adaptacją, usłuchaniem raz na sto lat przez Polaka zaleceń władzy. Nawet tej władzy, którą do tej pory miał za nic a ona jego też bywało, miała za nic.

Opanuj się, równaj szereg, nie zapierdzielaj zaraz za całym koszykiem chleba, tylko dlatego, że biegasz szybciej niż staruszka obok, postój w kolejce metr jeden od drugiego, jak widziałem wczoraj na poczcie. Piękniście byli wszyscy na tej poczcie, aż za drzwi poczty ogonek sterczał sporo, bo odstępy antyseptyczne zachowywał żul, pani emerytka, lasia z dziarami na pół ramienia, dres z trzema paskami i ja skromny hurtownik zdarzeń. Grzecznieśmy stali jeden od drugiego nikt na nikogo nie napierał. Bo, powiedz rodaku, rodaczko, nie takieśmy ze szwagrem po pół litra zarazy znosili. Nie takie końca świata nas chciały dopaść, a jednak jeszcze nasza nie umarła, póki na dupie siedzim.

Zadbaj o innych, jak o towarzysza broni, rannego kolegę, bo to właśnie tak jest teraz. Zresztą my to przecież umiemy. Potomkowie insurgentów styczniowych jeden w drugiego.

To jest właśnie moment prostego, drobnego sprawdzianu, czyśmy dupy wołowe, ciamajdy, ciury, czy jednak jakaś krew naszych przodków w nas płynie. Dzisiaj nie z kosami na armaty, nie wytrwać w gradzie kul pod Olszynką, nie z butelkami na czołgi. Dzisiaj po prostu rozproszyć się, zakonspirować, czekać na melinach. A to przecież nasz sport narodowy. Nikt nas w konspiracji i knowaniach nie pobije.

I pamiętaj, to nie dla siebie. Jesteś już martwy samuraju, wojowniczko. Masz dać czas tym w szpitalach, żeby opanowali to częściami, bili częściami, jak Prądzyński pod Iganiami. Kupujesz swoim oporem czas tamtym. Bo oni nie mają tyle sił i środków, żeby wytrzymać jakby to wszystko im się zwaliło na raz na głowy w maseczkach. My tutaj załatwiamy im czas, żeby tamci zwarli szeregi i mogli jakoś manewrując cieniutkimi rezerwami dawać radę. To się zdarza w dziejach wojen. Że nie chodzi o ciebie, ale o tamtych. Że jedni muszą kupić czas innym. Za wszelką cenę. Clausewitz poucza, że na wojnie czas, to jedyny element, który jeżeli się straci - jest nie do odzyskania. I to właśnie o to chodzi. Moment dziejowy. Punkt zwrotny.

A ta walka wcale nie jest mniej prawdziwa od tamtych.

Jeżeli co innego do ciebie nie przemawia, to połóż prawą rękę na znaku tej Polski walczącej i wyszepcz:

- Ku chwale ojczyzny.

Oni cię usłyszą i powiedzą to samo.

Trzymaj szereg.

Siedź na dupie.

Orderów nie będzie.

Radek Wiśniewski

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję