Tomasz Bielecki
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki rozmawiał w Komisji Europejskiej o projekcie ustawy dyscyplinującej sędziów. Bruksela na razie wstrzymuje się od jednoznacznych ostrzeżeń co do swych dalszych kroków wobec Polski.
Robocza wizyta w KE u @VeraJourova i @dreynders. Długa wymiana poglądów na temat tzw. ustaw sądowych w gronie ekspertów obu stron. Pełna zgoda, że fundamentalne wartości Wspólnoty Europejskiej w tym przestrzeganie praworządności są nienaruszalne. pic.twitter.com/iqNPUwCkI8
— Tomasz Grodzki (@profGrodzki) January 8, 2020
Tomasz Grodzki spotkał się dziś (08.01.2020) z Verą Jourovą, wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej, oraz komisarzem UE ds. sprawiedliwości Didierem Reyndersem.
– Odbyliśmy roboczą naradę. Zostaliśmy przyjecie jak dobrzy przyjaciele w instytucji, w której jesteśmy z innymi krajami członkowskimi na równych prawach, ale i przy równych obowiązkach – powiedział marszałek Senatu po swych rozmowach w Komisji Europejskiej.
Jak relacjonował dziennikarzom Tomasz Grodzki, eksperci Komisji i towarzyszący mu prawnicy wymienili poglądy, czy projekt ustawy dyscyplinującej sędziów „nadaje się do poprawiania” w Senacie czy też do zupełnego odrzucenia i odesłania go do Sejmu. Podczas rozmów Grodzkiego w Brukseli – jak wynika z nieoficjalnych informacji – nie poczyniono jednak konkretnych ustaleń.
Co, jeśli ustawa o sędziach nie zostanie skutecznie poprawiona? – To nie było tematem naszych rozmów – powiedział Grodzki.
Komisja Europejska, która w grudniowym piśmie Jourovej do prezydenta, premiera i marszałków obu izb polskiego parlamentu mocno zasygnalizowała swe obawy co do naruszeń niezawisłości sędziowskiej w projekcie ustawy o sędziach, z definicji ma prawo do wszczęcia postępowania przeciwnaruszeniowego wobec Polski, prowadzącego do skargi przed Trybunałem Sprawiedliwości UE.
W Komisji jednak unika się publicznego roztrząsania tej możliwości. Bruksela nie chce eskalować napięć w relacjach z władzami Polski. Elementem tego był dziś brak wspólnej konferencji prasowej Grodzkiego z Jourovą albo Reyndersem.
Komisja Wenecja w tym tygodniu w Polsce
Jourova zaapelowała w grudniu do władz Polski o zaproszenie Komisji Weneckiej (agendy Rady Europy zajmującej się prawem konstytucyjnym i praworządnością), by oceniła kontrowersyjny projekt ustawy i wystosowała rekomendacje, jak go poprawić.
Zaproszenie Grodzkiego dotarło do Rady Europy na początku stycznia, a już w ten czwartek i piątek delegacja Komisji Weneckiej będzie przebywać w Polsce. Jej sprawozdawcy powinni w trybie doraźnym – nawet bez czekania na marcowe posiedzenie całej Komisji Weneckiej - sporządzić ocenę projektu ustawy, by mógł posłużyć podczas prac legislacyjnych w polskim parlamencie.
Jourova podczas dzisiejszych rozmów kładła duży nacisk na Komisję Wenecką i – jak wynika z naszych rozmów w Brukseli – Bruksela trwa w trybie wyczekiwania nie tyle na jej opinię (wady projektu polskiej ustawy są dla instytucji UE oczywiste), lecz na reakcję władz Polski na rekomendację Komisji Weneckiej. Jej poprzednie zalecenia m.in. co do Trybunału Konstytucyjnego były od 2016 r. ignorowane przez polskie władze.
Co z wizytą Jourowej?
Jourova chciałaby jeszcze w styczniu przyjechać do Warszawy, ale – jak wynika z nieoficjalnych informacji – Komisja Europejska ma kłopot ze zorganizowaniem jej spotkań na odpowiednio wysokim szczeblu, bo polskim władzom do tego niespieszno. Polska dyplomacja – choć już parę razy zawiodła się na podobnych rachubach – znów liczy na to, że nowa półroczna prezydencja Chorwacji w Radzie UE, będzie bardzo niechętnie podejmować kwestie postępowania z art. 7 wobec Polski i Węgier.
Komisja Europejska wciąż stoi przed decyzją, czy zwrócić się do unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu z wnioskiem o zastosowanie środków tymczasowych, które – doraźnie i do czasu pełnego wyroku TSUE – zamroziłyby zapisy już obowiązującego prawa o systemie dyscyplinarnym dla sędziów, które Komisja Europejska skierowała do TSUE już ostatniej jesieni. Choć to zabezpieczenie odnosiłoby się do obecnych uregulowań, to – jak twierdzą niektórzy unijni eksperci – mogłoby pośrednio uderzyć także w ewentualne nowe przepisy. Zwłaszcza jeśli środki tymczasowe TSUE zamrażałyby działanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
REDAKCJA POLECA