Szukaj w serwisie

×
12 marca 2020

Marcin Zegadło. Z cyklu: Dziennik pandemiczny. 11.03.2020 – środa

Marcin Zegadło - poeta, publicysta

Znajomy przy powitaniu nie podaje mi ręki. Sprzątaczki w urzędzie przecierają klamki jakimś płynem, który przypomina płyn do szyb. Dzisiaj w Biedrze facet przede mną wrzucił na kasę jedenaście kilogramów cebuli. Zrozumiałbym mydło, ale że cebula? Godzinę później trafiam w sieci na informację, że WHO ogłasza stan światowej pandemii wirusa COVID-19. Facet od cebuli jest już bezpieczny.

 

Znajomy przy powitaniu nie podaje mi ręki. Sprzątaczki w urzędzie przecierają klamki jakimś płynem, który przypomina płyn do szyb. Obawiam się, że większy byłby z tego pożytek, gdyby po prostu umyły okna. Jakiś młody chłopak na korytarzu mówi do dziewczyny: "Nam to nie grozi. Nam to nie grozi. My jesteśmy młodzi". Jakby, kutas nie miał matki, ani ojca. Może nie ma. Sierota. Więc znowu ta "dyżurna pociecha", że poumierają seniorzy. Gdzie zatem przebiega granica wieku, po której przestajesz się liczyć? Być może ta gówniana sytuacja pozwoli nam zredefiniować "starość" jako taką. Co to oznacza współcześnie. I dlaczego to jest pocieszające, że nie umrzesz ty, a umrą na przykład twoi rodzice.

"Nam to nie grozi. My jesteśmy młodzi", chodzi to za mną przez cały dzień. To jego bycie nieśmiertelnym. Zabawne, bo głupie. I straszne, bo głupie. Z drugiej strony trudno zachować "normalność", kiedy zagrożeniem dla ciebie są twoje własne dłonie.

Dzisiejsze nagłówki z sieciowej prasy:

"Już 22 przypadki w Polsce"

"W części polskich szpitali brakuje sprzętu. Odwołano zabiegi. To jest katastrofa."

Tymczasem abp. Gądecki apeluje o zwiększenie liczby mszy. To interesujące, w jaki sposób poradzi sobie z tym zagadnieniem współczesna Polska, która żre i bierze ile się da, która wrzuca selfiaki na Insta i lata do Hurgady, która nawet nie dysponuje aparatem pojęciowym, który pozwalałby mówić o tym z czym może wiązać się szereg zdarzeń, które raczej nastąpią i nie stanowią jedynie zagrożenia.

Z drugiej strony jest tamta Polska, która broni księży pedofilów, która murem stoi za biskupem szczujacym na "tęczową zarazę", ta "rozmodlona" od mszy niedzielnych i święconej wody. Nie wiadomo, która gorsza. Jedna i druga bezsilna. Jedna i druga coraz bardziej zesrana.

Tymczasem rząd zamyka szkoły i przedszkola. Przed szpitalami w Częstochowie strażacy ustawili namioty, które teraz będziemy nazywali "Polowymi Izbami Przyjęć". Będzie można tam "polec". Tak jak wcześniej można było "polec" w katastrofie lotniczej. Słowa. Możemy, jak się okazuje, dowolnie umawiać się co do ich znaczenia. Szczęśliwie jak dotąd, umieramy głównie na Facebooku, głównie w prognozach i złych wróżbach specjalistów od wszystkiego, których w sieci w chuj, z nadwyżką.

Dzisiaj w Biedrze facet przede mną wrzucił na kasę jedenaście kilogramów cebuli. Zrozumiałbym mydło, ale że cebula?

Godzinę później trafiam w sieci na informację, że WHO ogłasza stan światowej pandemii wirusa COVID-19. Facet od cebuli jest już bezpieczny. Zostaną wdrożone wszystkie konieczne i niezbędne procedury. Ostatecznie zostaniemy po tym wszystkim z czystymi rękami i przesuszonym naskórkiem.

Marcin Zegadło

 

 



Polub nas na Facebooku, obserwuj na Twitterze


Czytaj więcej o:



 
 

Exit mobile version

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję