Marcin Zegadło
Duda jest jak schabowy z kapustą. Tak oczywisty, że nawet jeśli nie smakuje najlepiej, to przynajmniej wiemy co jemy. Co innego Kidawa – Błońska. Tam dominuje posmak ośmiorniczek, owoców morza, które w tej strefie klimatycznej spożywa się jednak z pewną dozą niepewności. Hołownia to może nie schabowy z kapustą, ale w gruncie rzeczy, ktoś pomiędzy postną rybką a żurkiem na zakwasie, do którego ktoś wrzucił o jeden grzybek za dużo.
Grudzień. Pochmurno i jak co roku bez śniegu. Dzień jest krótki i brzydki, a na dodatek polityka, która chcąc nie chcąc, jakoś tam do mnie dociera, chociaż obiecałem sobie, że koniec z tym spalaniem się na zagadnieniu, które jest trochę jak „Irlandczyk” Scorsese. Ci sami aktorzy, ta sama opowieść i coraz mniej pomysłów co dalej.
Więc Małgorzata Kidawa – Błońska będzie kandydatką PO na urząd Prezydentki RP. Zdaniem PO, pani Kidawa – Błońska jest w stanie pokonać w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudę.
Duda jest jak schabowy z kapustą. Tak oczywisty, że nawet jeśli nie smakuje najlepiej, to przynajmniej wiemy co jemy. Odbija się po tym niezdrowo i trzeba ziółka pić, żeby przetrawić, ale to jest jednak schabowy i to jest ostatecznie kapusta. To są polskie drogi i Pyza na polskich dróżkach.
Co innego Kidawa – Błońska. Tam dominuje posmak ośmiorniczek, owoców morza, które w tej strefie klimatycznej spożywa się jednak z pewną dozą niepewności. Szkoda. Bardzo chciałbym widzieć kobietę w roli prezydentki RP. To byłoby świetne rozwiązanie dla kraju, w którym wąsaci faceci, wciąż, stanowią prawo, które decyduje o życiu i zdrowiu polskich kobiet.
Obawiam się jednak, że nikt nie uwierzy, że Kidawa - Błońska to jest kandydatka dla każdego Polaka i dla każdej Polki. Bezbarwna i bezideowa Platforma nie jest w stanie konkurować nie tylko z przaśnym i boleśnie „polskim” PiSem, ale przede wszystkim z jego kandydatem na urząd prezydencki. Kandydatem ulepionym ze wszystkich polskich kompleksów, nacjonalizmów, fochów, pogniewań i obraz majestatu. Bo przecież z tego ulepiony jest Duda. Z tego jest uszyty na polską, żadną inną, miarę.
Ale Kidawa – Błońska, mimo dostojnego wyglądu, wypada również blado na tle Szymona Hołowni, który „jest taki fajny i ma dobre serce”. Bo, pewnie ma. Jest taki nowy. „Antysystemowy”. Tak „fajnie mówi o tych wszystkich ważnych sprawach, zupełnie innym mówi do nas językiem” i jeśli komuś nie przeszkadza pewien zaśpiew z kazania to jest jednak jakiś powiew świeżości - jakby ktoś w zadymionej frytkarni otworzył na oścież okna i drzwi. Ale przecież ostatecznie, to facet, który nie jest w stanie zaakceptować istnienia związków partnerskich, homoseksualizm uważa, za nieodpowiedni styl życia, a aborcję za zbrodnię w każdym z możliwych wypadków.
Hołownia to może nie schabowy z kapustą, ale w gruncie rzeczy, ktoś pomiędzy postną rybką a żurkiem na zakwasie, do którego ktoś wrzucił o jeden grzybek za dużo.
Więc grudzień, syf, ponuro i ciemno, a tutaj szykuje się takie prawnie dupy, że aż dziw bierze, że nie ma w tym swojego udziału polska reprezentacji narodowej w piłce nożnej.
Tak czy inaczej, wracam do książek. Jak pisał poeta Maciej Niemiec – sztuka nas nie zbawia, a jednak rozgrzesza. Czy jakoś tak.
Marcin Zegadło
Kilkukrotnie przeczytałem w Gazecie Wyborczej tekst, cenionej przeze mnie, prof. Magdaleny Środy, w którym, przy okazji zamieszania związanego z odwołaniem spotkania Romana Polańskiego ze studentami łódzkiej filmówki, Środa prowadzi rozważania na temat: czasu, winy, skruchy, pokuty i kultury gwałtu, pisząc o „perypetiach Polańskiego”.