Marcin Zegadło - poeta, publicysta
To nie jest takie proste w rzeczywistości będącej skrzyżowaniem photoshopa z talent show, mówić na głos takie słowa jak: choroba, powikłania, epidemia, zgon czy po prostu śmierć. To miało się nie wydarzyć.
Rozmawiałem dzisiaj z kilkoma znajomymi osobami. Rozmawialiśmy o tym co wydarza się od dwóch tygodni. Deklarowali, że są „przerażeni". A mnie przeraził fakt, że tego przerażenia nie czuję.
Czy to dobrze nie być przerażonym, kiedy oni są przerażeni? Być może nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji? Być może ignoruje skalę zjawiska?
Skoro oni są przerażeni, to czy nie będąc przerażonym jestem ignorantem, czy po prostu przez większość mojego czterdziestoletniego życia nie zdarzało mi się zapominać, że jestem śmiertelny? (czytam o tym, piszę o tym, i jeszcze więcej o tym czytam, a wszędzie śmierć w tym czytaniu i śmierć w tym pisaniu - oswojona? Nieoswojona?) Bo przecież o to tutaj głównie chodzi. Czyż nie?
W związku z tym teraz (być może) łatwiej znoszę fakt, że ta pandemia boleśnie nam o kruchości życia przypomina. Co więcej. Przypomina nam również o kruchości posad tego świata. Wystarczy grypa, która może skończyć się powikłanym zapaleniem płuc, żeby runął jak domek z kart gmach światowej gospodarki, a większość Ziemian rozpaczliwie szukała języka, w którym będą mogli mówić o tym co ich spotyka.
To nie jest takie proste w rzeczywistości będącej skrzyżowaniem photoshopa z talent show, mówić na głos takie słowa jak: "choroba", "powikłania", "epidemia", "zgon" czy po prostu "śmierć".
To miało się nie wydarzyć.
Oczywiście to, że nie jestem przerażony nie oznacza, że nie boję się jak większość. Po prostu uważam, że niczym nie różnimy się od tych, którzy żyli przed nami i nie widzę powodu, dlaczego nie mielibyśmy nie mieć swojej "apokalipsy". Chociażby to była apokalipsa, którą zarządzają media i długoletnie zaniedbania. Apokalipsa, która przegląda się w naszych lękach i urojeniach, naszym rozczarowaniu, że mimo tego, że stworzyliśmy technologię pozwalającą na tak wiele, wciąż możemy umrzeć na grypę. Trudno zaakceptować fakt, że wciąż tak mało potrzeba, żeby nas nie było.
Marcin Zegadło
Folia malarska, sztacheta, karton i tektura. Obraz klęski. Tak wygląda śluza w jednoimiennym szpitalu zakaźnym. Poprzednia z marketu budowlanego rozpadła się po kilku godzinach - nic nie dały naprawy taśmą malarską. Symbol naszego systemu ochrony zdrowia. #COVID19 pic.twitter.com/nC71o7WYba
— Dawid M. (@MMiskowiec) March 19, 2020