Magdalena Środa
Czy my nigdy nie wyrwiemy się z tego zaklętego kręgu polityków od kościoła, od biskupów?
Iza Jaruga Nowacka była (ponoć) bardzo wierzącą osobą, nigdy o tym publicznie nie mówiła, walczyła o świeckie państwo, bo tylko w takim wszyscy czują się równouprawnieni. Nie klękała przed kamerami (co uwielbiał zarówno Komorowski jak i dziś Kaczyński, Morawiecki i cała reszta), nie była serwilistyczna wobec kleru.
Tak jak Iza powinien zachowywać się polityk normalnego kraju. Wiara powinna być jak seks – sprawą intymną.
Tymczasem nasi kandydaci do „zmiany” są niemal wszyscy – jak zawsze – „od kościoła, od biskupów”, Hołownia – wierny (czasem – spektakularnie – niewierny, bo mu się opłaca) syn Kościoła, Kosiniak Kamysz – ulubieniec biskupów (ten nam fundamentalizm pogłębi tylko zrobi to inteligentniej niż Duda), Małgorzata Kidawa – też przesadza z ostentacyjną religijnością, choć stara się zachować dystans. Duda – lepiej zapomnieć o tym panu spędzającym czas na klęczkach i na nartach (gdzie też na pewno się modli, jeśli są kamery).
Czy my nigdy nie wyrwiemy się z tego zaklętego kręgu polityków „od kościoła, od biskupów”?
Wiem, wiem – Biedroń. Ale straciłam do niego zaufanie po niedotrzymanych obietnicach; nie można przecież trzymać wszystkich srok za ogon. I Bruksela i Polska, gdyby od razu oddał miejsce Płatek, byłby w porządku.
Mało kto tak nadaje się na europosłankę jak Monika. Dla Biedronia to tylko finansowy fun, bo sięga wyżej, choć zabezpiecza miejsca po upadku.
Magdalena Środa