Magdalena Środa
Kościół nie ukrywa, że te rządy bardzo mu odpowiadają
Jako laik w sprawach wiary kompletnie nie rozumiem dlaczego Maryja – w wyobrażeniach katolików – ustawicznie oczekuje modlitw i domaga się klepania różańca?
Osobiście wolałabym, by ludzie, którzy we mnie wierzą byli przyzwoici, miłosierni, empatyczni, dobrzy, przechodzili przez przemiany duchowe a nie modlili się w świetle kamer (w Polsce to ostatnio jeden z najbardziej popularnych medialno- politycznych spektakli).
Modlitwa to jakaś wtórna sprawa, potrzebna raczej ludziom niż Bogom. Zwłaszcza, że ci którzy się modlą, robią to albo we własnym interesie albo przeciw innym czyli wbrew miłości chrześcijańskiej.
Piszę to w kontekście najbliższej soboty, gdy tysiące Polaków będą się modlić do Matki Boskiej Różańcowej w jej święto.
Jak słyszę - „różaniec do granic” ma nas ochronić przed złem oraz zmienić bieg historii. Abstrahując od tego, że to jakiś irracjonalny absurd, to w warstwie realnej chodzi tu wyłącznie o wyrażenie niechęci wobec uchodźców i – jak sądzę - chęci oderwania Polski od Unii i utrwalenia rządów PiS. Kościół nie ukrywa, że te rządy bardzo mu odpowiadają. Ale co do tego ma Maryja? Ambasadorami akcji są, m.in. znane osoby, które wiodą lub wiodły hulaszczy tryb życia lub kłamliwi dziennikarze – podpory obecnej propagandy.
Nie wiem czy Matka Boska jest zadowolona z takich fanów różańca? Na granicach z pewnością nie usłyszymy więc o otwarciu naszych serc, umysłów i domów dla biednych, których trzeba odziać, nie usłyszymy o spragnionych, których trzeba napoić, o głodnych, których trzeba nakarmić, o przybyszach, których religia chrześcijańska nakazywała (dawniej) przyjmować. Raczej przeciwnie. Ratunek przed wielkim złem, który obiecuje „różaniec do granic” to ochrona przed obcymi, bo czymże innym?
Gender już pokonany, gej niegroźny, „morderczynie nienarodzonych” systematycznie pacyfikowane. A czyż Kościół w Polsce zna jeszcze jakieś inne rodzaje zła?
Magdalena Środa