Roman Giertych
Droga Pani Mecenas!
Jak niefart, to niefart. Oj, coś w tej kampanii nasz Prezydent szczęścia nie ma. Ale od czego jest wierny doradca, czyli ja, który zawsze stoi na posterunku, aby dobrą radę podrzucić.
Pozornie może się wydawać, że dla pani Mecenas kampania się skończyła, zanim się zaczęła. Dość oryginalne propozycje wprowadzenia ograniczenia wolności słowa bledną bowiem przy nowych informacjach o szczególnych Pani upodobaniach kulinarnych, które z rzadka tylko występują na naszym globie (niektóre regiony Papui), a które jeżeli przylgną do sztabu naszego Umiłowanego Kandydata mogą nie spotkać się z powszechnym aplauzem.
Dlatego wymyśliłem taką oto historyjkę,której musi się pani wiernie trzymać.
Pewnego razu noc jak codzień ok. 2 nad ranem postanowiła Pani pospacerować z dzieckiem po rodzinnym grodzie. Gwiazdy świeciły, słowiki śpiewały, żaby kumkały, a Pani zstępnemu pokazywała piękno nocnej przyrody. Nagle zza zakrętu wybiegł groźnie wyglądający facet, który rzucił Pani pod nogi ulotki wyborcze. Specjalnie przygotowane jako prowokacja, bo Pani popierała kandydatkę wspieraną tymi ulotkami, a zwalczała opisywanego w nich jej kontrkandydata.
Pani z oburzeniem zawołała do napastnika: weź szybko stąd te prowokacyjne ulotki dobry człowieku, bo ja jako adwokat nigdy ciszy wyborczej nie łamię i żadnej z tych ulotek, które mi pod nogi ścielisz nie rozwieszę. Osobnik wyjął telefon i zadzwonił po Straż Miejską, a Panią i syna uwięził. Pani jednak pomna zasług Żołnierzy Wyklętych, którzy z niejednej niewoli salwowali się ucieczką, ukąsiła napastnika do kości i zbiegła wykorzystując jego szok spowodowany niecodziennym atakiem ostrych zębów.
Ot i wszystko, a rwetes okropny się podniósł.
Mądry i zapobiegliwy ten nasz Prezydent, że zanim Panią do sztabu przyjął ustawę kagańcową podpisał...Może i przestanie antyszczepionkowców wspierać, gdy zrozumie, że szczepienia są potrzebne...
Roman Giertych