DW
Polska jest jednym z kilku krajów UE, które limitują udział kapitału spoza unijnego wspólnego rynku w mediach. Bruksela już sprawdza, czy konkretne rozwiązania z „lex TVN” uderzają w swobodę przedsiębiorczości.
Specyfika sektora medialnego i jego rola dla demokracji sprawia, że prawo UE zezwala w tej dziedzinie na nakładanie różnych ograniczeń (m.in. co do udziału produkcji w danym języku), na które nie byłoby miejsca w innych branżach. Jednak w kwestii właścicieli mediów reguły unijnego wspólnego rynku zabraniają – podobnie jak w pozostałych sektorach gospodarki, różnicowania pomiędzy firmami i osobami z Unii Europejskiej z dodatkiem Norwegii, Islandii, Liechtensteinu, czyli z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG).
Wedle zestawienia sporządzonego przez Centre for Media Pluralism and Media Freedom (CMPF) z Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego teraz zaledwie pięć krajów UE, czyli Polska, Francja, Hiszpania, Austria i Cypr, ma takie limity właścicielskie w mediach. Ponadto w paru krajach, w tym w Niemczech, obowiązują wymogi co do lokalizacji siedziby nadawcy z koncesją krajową (lecz nie co do struktury właścicielskiej), lecz to relikty prawne bez znaczenia praktycznego.
Pięć krajów UE z limitami
Najbardziej rygorystycznie pod względem właścicieli „zagranicznych”, czyli spoza EOG, strzeżone są media we Francji (frankofońska prasa codzienna oraz radio i telewizja), gdzie nadające lub wydające je spółki medialne mogą mieć tylko do 20 proc. zarejestrowanego kapitału, lub praw głosu należących do podmiotów spoza EOG.
Ograniczenie dla prasy oraz mediów audiowizualnych ma również Cypr (do 25 proc. kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego). Natomiast w Polsce, Hiszpanii oraz Austrii ograniczenia dotyczą wyłącznie nadawców audiowizualnych.
W Hiszpanii pojedynczy podmiot spoza EOG może posiadać do 25 proc. firmy nadającej audiowizualnie, a suma wszystkich udziałów osób i firm spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego nie może przekroczyć 50 proc.
W Austrii górny limit udziałów spoza EOG w firmach nadających TV czy też radio to 49 proc., co najbardziej upodabnia Austriaków do – opartych również na limicie 49 proc. spoza EOG – rozwiązań polskich przyjętych już w latach 90. W obu krajach, Austrii oraz Polsce, celem jest zagwarantowanie minimalnej większości udziałów, czyli 51 proc. w rękach „miejscowych”, czyli osób i firm z Unii, Norwegii, Islandii i Liechtensteinu. I to jest w pełni zgodne z regulacjami unijnymi.
Bruksela ogląda się na USA
Grupa TVN należy do spółki Polish Television Holding BV (PTH) zarejestrowanej w Holandii i jest to zgodne z wymogiem polskiego prawa co do większościowego właściciela z Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Jednak „lex TVN” to przepisy wycelowane w tę holenderską spółkę BTH, ponieważ jej jedynym akcjonariuszem jest amerykańskie Discovery Inc. A zatem „lex TVN” ma być – wedle jej promotorów – „doprecyzowaniem” zakazu co do większościowych właścicieli w telewizjach z polskim koncesjami. Ten zakaz teraz obejmuje podmioty spoza EOG, a ma objąć również spółki z EOG właścicielsko zależne od podmiotów spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego – tak, jak zarejestrowana w Holandii spółka PTH jest właścicielsko zależna od Amerykanów.
– Ta ustawa może spowodować wymuszoną zmianę struktury właścicielskiej spółek medialnych i poważnie zagraża wolności oraz pluralizmowi mediów w Polsce – tak rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand komentował wczoraj [20.12.2021] sprawę „lex TVN”.
Komisja Europejska zastrzega jednak, że dopóki nowe prawo nie zostało przyjęte, czyli podpisane przez prezydenta Andrzeja Dudę, nie może podejmować żadnych działań prawnych. Ponadto Bruksela woli na razie publicznie nie dyskutować o swych pomysłach, co konkretnie zrobić z „lex TVN”. Jednak prawnicy w instytucjach UE już sprawdzają dostępne opcje.
Gdy w Polsce pojawił się projekt „lex TVN”, Komisja Europejska – jak już w lipcu nieoficjalnie tłumaczono nam w Brukseli – zrzuciła ten problem na Amerykanów, z kolei przedstawiciele administracji Joe Bidena już latem regularnie informowali Komisję o stanie rozmów z Warszawą. Uznano, że polityczny nacisk ze strony USA powinien być głównym narzędziem, ponieważ sama Bruksela miałaby bardzo skromne narzędzia prawne do zwalczania „lex TVN”.
– Gdyby ta ustawa miała zostać ostatecznie przyjęta, musielibyśmy ocenić jej zgodność z prawem UE, w szczególności z prawem do swobody przedsiębiorczości – podkreślała jednak Vera Jourova, wiceszefowa Komisji, już latem w Parlamencie Europejskim.
Spółka unijna, holenderska czy amerykańska
Sprawdzanie, jak „lex TVN” ma się do unijnej swobody przedsiębiorczości, także teraz pozostaje – wedle naszych informacji – głównym kierunkiem poszukiwań prawników w instytucjach UE. Konkretnie chodzi o pojęcie „przedsiębiorstwa unijnego”, bo „lex TVN” wyrzuca z tej kategorii zarejestrowaną w Holandii spółkę PTH (za której pośrednictwem Discovery jest posiadaczem grupy TVN).
Wprawdzie również przy np. francuskim limicie 20 proc. w mediach jest mowa o kapitale należącym „pośrednio lub bezpośrednio” do osób spoza EOG, ale we wstępnej ocenie przynajmniej części prawników to francuskie rozwiązanie jednak różni się do „lex TVN” wymierzoną w holenderską spółkę BTH.
Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że na użytek unijnych regulacji Facebook też jest traktowany jako firma europejska w zakresie swej działalności w Unii.
Ponadto spółka PTH od dawna była formalnym właścicielem TVN. Za jej pośrednictwem grupa ITI, założyciel stacji, kontrolowała w przeszłości TVN. Następnie wraz z ITI współwłaścicielem PTH była Grupa Canal+, a w 2015 r. po sprzedaży TVN kontrolę nad nią przejęło Scripps Networks (przez spółkę zależną Southbank Media z siedzibą w przedbrexitowej Wielkiej Brytanii, czyli w EOG). Następnie Discovery w 2018 r. przejęło Scripps, w tym także grupę TVN.
Gdyby w Brukseli wykazano sprzeczność „lex TVN” z unijną swobodą przedsiębiorczości, Komisja Europejska mogłoby domagać się od władz Polski jej uchylenia w postępowaniu przeciwnaruszeniowym w ewentualnym finałem w TSUE.
REDAKCJA POLECA